Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :) | |
| | lora | 10.02.2015 16:36:16 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #2042313 Od: 2014-7-11
| O jak miło poczytać w południowej szacie dnia o spotkaniu z drewnianym domkiem. Bożenka jak czytam jest nieoceniona dobrze mieć takiego sąsiada. Czekam na dalsze spotkanie z wiejskim klimatem. a domek nawet w takiej scenerii jest uroczy. _________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | Electra | 16.11.2024 19:01:32 |
|
| | | zuzanna2418 | 10.02.2015 16:36:35 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2042314 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Joasiu powszechnie wiadomo, że jest to opowieść o wsi potiomkinowskiej
Misiu witaj! Bez Bożenki zginęlibyśmy jak nic.A na pewno zamarzlibyśmy jak mamuty.
Piątkowy poranek otwierający cz.I niestety nie zaskoczył nas bielą pól i skrzącym się w słońcu śniegiem. Było ciemnawo, szaro i ponuro. Z trudnością wygrzebaliśmy się z pościeli, W. zeżarł ostatni kawałek bułki, którą kupił w dniu poprzednim, zatem ja musiałam poprzestać na kawie do czasu uzupełnienia magazynów żywnościowych. W ramach retorsji zabrałam mu książkę i po sporządzeniu listy zakupowej z przekonaniem o beznadziejności tej czynności (kartkę W. zaraz gubi albo nosi nie czytając) wlazłam pod kołdrę w celu oddania się lekturze. W. wyładował z samochodu klocki drewniane, dwa z nich porąbał dla rozgrzewki i udał się po zakupy. Oto fragment rozgrzewki:
Po godzinie zaczęłam zastanawiać się nad dokonaniem pewnych czynności wobec kilku przedmiotów przywiezionych z domu. Były to elementy dawnego wystroju poprzedniej kuchni w mieście, obecnie nieco sfatygowane, czarne od dymu i kompletnie niedające się umieścić na poprzednich miejscach. Przyjechały zatem na wieś.
Wyszorowałam trzy stare młynki, kiedyś używane do pieprzu (wiele lat temu chyba nie było mielonego, w każdym razie ja pamietam tylko taki w ziarenkach, który trzeba było zmielić własnym sumptem). Wyszorowałam także trzy kolejne makutry, mamy a w zasadzie mieliśmy jakieś pokłady tych brązowych mich w różnych rozmiarach.
Aparat stał w sieni i w cieple zaparował.
Wyszłam następnie na zewnątrz, choć widoki były nieciekawe
Kredka przybiegła w te pędy ilustrując przy okazji rolę zwierząt w rozmnażaniu niektórych gatunków roślin:
Zdjęcie nieostre, bo się bydlak kręcił.
W. tymczasem wrócił i poinformował mnie, że kupił prawie wszystko z wyjątkiem pozycji "płyn do drewna" , bo za Chiny nie wiedział o co mi chodziło... Chodziło mi mianowicie o detergent, który po rozpuszczeniu w wodzie służy do zmywania desek podłogowych... Nie wpadł na to! Poza tym zakupił oczywiscie kolejną porcję składników na wypieki, górę różnych warzyw, kiełbasę i inne wyroby lokalnego przemysłu wędliniarskiego. Zajął się rozpalaniem w piecu chlebowym a ja przejrzałam prasę lokalną, z której wynikało, że w jednej z miejscowości straż miejska ujęła mężczyznę, który przechadzał się w okolicy przedszkola z ręką w kieszeni. Opis czynności operacyjnych służących ustaleniu, czy ruchy wykonywane ręką w w/w kieszeni wskazywały na to, ze mężczyzna ów onanizował się publicznie, był bezcenny. Ponadto artykuł na ten temat był jednym z dłuższych w całej gazecie! Odczytałam go na głos W., aby i on zapoznał się z bolączkami tutejszych organów ścigania.
Przejrzałam dawno nie widzianą "Krainę Bugu" i dodatek historyczny do Kuriera Lubelskiego, bardzo interesujący.
Przypomniałam sobie nagle, że zainspirowana działalnością Pat miałam zacząć skrobanie drzwi. W. opalarkę zabrał, zatem wytaszczyliśmy jedno ze skrzydeł drzwi pomiędzy kuchnią a salono-jadalnią na zewnątrz i po krótkiej dewastacji gniazdka w przedłużaczu dostosowaliśmy je do wtyczki w opalarce. Drzwi z jednej strony pokryte są farbą jasny orzech a z drugiej kolorem białym. Zaatakowałam najpierw tę biegunkę. Farba jako farba złaziła całkiem nieźle, ale pod spodem było coś koszmarnego, koloru stalowo-szarego, rozmazującego się jak rozgrzana guma do żucia. W. pracowicie rąbiący drewno nieopodal zawyrokował, ze to jakieś archaiczne farby pokostowe i na opalarce się nie skończy, trzeba będzie użyć szlifierki do odskrobania tego dziadostwa.
Po oskrobaniu drzwi z jednej strony wyglądały tak:
Zmordowana i nieco rozczarowana efektem poprzestałam na tej części z zamiarem kontynuowania, jak mi motywacja skoczy. W. zabrał się jeszcze korzystając ze światła naturalnego za prace w sadzie. Zostały trzy czy cztery drzewka do opitolenia.
W domu praca też wrzała:
W. zabrał się za wyrabianie ciasta, ja poszłam sprzątnąć łazienkę. Przy okazji taki liryczny widoczek zamieszczam
Zasadniczo miałam dość aktywności i korzystając z tego, że W. jak zwykle wyrzucił mnie z kuchni na czas swojej działalności, powróciłam do czytania. Niesamowicie wygodnie mamy łóżko na wsi, o wiele lepsze niż to w mieście. Zasypia się w nim błyskawicznie Obudził mnie zapach pieczonego ciasta i W. pytający: Chcesz bułeczkę? No masz! Chorego pytają! Bułeczka cieplutka drożdżowa z rodzynkami.... Wciągnęłam ją prawie przez sen. Potem obudziłam się słysząc marudzenie W., że wściekle nakruszone mamy na prześcieradle Pozostałe wypieki pokażę w c.d, który z konieczności n. później, bo mnie zaraz sprzątaczka wyniesie z biura razem ze śmieciami.
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | lora | 10.02.2015 16:44:31 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #2042321 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | ...no to wszystko przeczytałam zdopingowana wypiekami Twojego W , idę racuchy smażyć. a zapomniałam identyczne młynki były w moim domu rodzinnym . A właśnie czekam na dzieci z Białej za 2godziny maja być. _________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | regina | 10.02.2015 16:49:53 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Radom
Posty: 303 #2042326 Od: 2014-8-4
| Fajnie ze mozemy znowu goscic u Ciebie czekamy na relacje, co to za piecyk naftowy nim podgrzewacie wodę masz jego zdjecia. | | | MaGorzatka | 10.02.2015 17:10:39 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Pomorze
Posty: 3845 #2042335 Od: 2014-7-13
| No, Zuzanno, z tą bułeczką, to pojechałaś! Fragmenty czytałam razem z R., żeby uświadomił sobie, ile ma jeszcze spraw do nadrobienia. Łazienka jest przepiękna. Pozdrowienia i czekam na c.d. _________________ Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa W moim gospodarstwie (Oaza) Róże z mojej tabelki | | | Urazka | 10.02.2015 17:56:27 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #2042357 Od: 2014-8-9
| Dzięki za zaproszenie do Waszego domu. Potowarzyszyłam Ci w tym ostatnim wyjeździe i porozglądałam się wokół. Bardzo podoba mi się ganek i cieszę się, że go pokazałaś - znakomicie ubarwia bryłę budynku. Zapach bułeczek przenika z Twojego posta. W. jest łasuchem czy piecze dla Ciebie a może dla samej czynności pieczenia? _________________ pozdrawiam, Janina | | | zuzanna2418 | 10.02.2015 19:31:21 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2042429 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Misiu kurczę, ja też chciałam racuchy zrobić w niedzielny poranek, żeby W. śniadanie dziękczynne zrobić i wyszły jakieś przypalone kapcie... Ucałowania dla dzieci! Reginko miło mi Cie znów widzieć Piecyk naftowy służy do ogrzewania pomieszczenia. Łazienka nie ma póki co źródła ciepła. Wodę mamy z bojlera elektrycznego 120 l. Zdjęcia piecyka nie mogę znaleźć, ale znalazłam w necie identiko
źródło:http://szymwentklimatyzacja.home.pl
Małgoś mam nadzieję, że R. nie będzie nienawidził serdecznie W. od dziś W razie czego mogę opisać parę wad W. dla udobruchania Dziękuję za uznanie dla łazienki! Jeszcze czeka nas wymiana podłogi, bo ta jest okropna. Buziaki! Janeczko Ganek wymyślił W. a nasz stolarz Janek złapał konwencję i zrobił go według chaotycznych wskazówek W. i własnych wyobrażeń W. odkrył w sobie potrzebę pichcenia od momentu jak zadał się z antytalentem kulinarnym czyli mną Sprawia mu to radochę, więc mamy przyjemne z pożytecznym. A słodkości lubi swoją drogą a drożdżowe to już sam cymes dla niego.
cz. II zacznę od demonstracji wypieków, które może jeszcze trącą spalenizną, ale ciasto wychodzi coraz delikatniejsze, przypomina chałkę. Najpierw ciasta: w zależności od kształtu rozróżniamy bułki, babkę oraz klasyczne drożdżowe. Smak w zasadzie podobny. Te bułeczki z kruszonką wyszły chyba najlepiej.
Ponadto W. upiekł chleb, który niestety nie wyszedł, w zasadzie nie wiemy dlaczego. Zrobił się zakalec, a skóra wyszła gruba jak na nosorożcu. Więc nie pokazuję.
Na koniec wykorzystaliśmy starożytną formę, którą W. nafaszerował warzywami, pokrojoną w kawałeczki kiełbasą i nakrył to plackami ciasta chlebowego. Nazwał to "czulent", ja nie wiem co to czulent, ale wyszła zapiekanka.
Potrawa ta dochodziła w piecu całą noc. Rano poza zapiekanką z pieca wyszło takie coś:
Wyszło i poszło tam:
Na kuchni nasze garnki wyglądały całkiem ładnie. Poza tym okropnym blaszanym czajnikiem made in China, z którego W. pozyskuje tzw. "żywą wodę" czyli gotowaną na ogniu.
Po śniadaniu i ogarnięciu kuchni wyszliśmy popatrzeć na warunki atmosferyczne. W zasadzie od poprzedniego dnia nic się nie zmieniło.
W. jeszcze coś tam podłubał przy gruszy, ja nie znalazłam dla siebie nic konkretnego do wykonania. Za drzwi nie bardzo chciałam się brać, po planowaliśmy wyjechać do Zaborka ok. 14.00 W. przyrządził smażonego pstrąga, ja zrobiłam surówkę z kiszonej kapusty i po posiłku, kąpieli i doprowadzeniu się do kultury ruszyliśmy. Pogoda była okropna, zerwał się w dodatku nieprzyjemny wiatr. Na miejsce dotarliśmy przed czasem, zameldowałam się, że jesteśmy i pan Arek zaprosił nas na obiad. Potem poszliśmy na spacer, w lutym nigdy tu nie byłam. Zimą bywa tam ślicznie, kiedy jest biało i słonecznie. Niestety nie był to jeden z takich dni. Przenikliwy wiatr był nie do zniesienia.
Wernisaż odbywał się w Kościółku
Wleźliśmy tak zanim przyszli artyści i zaproszeni goście
Przygotowano także stół z poczęstunkiem w sali na dole
Prace były wykonane w różnej technice, tematyka także rozmaita. Część były to pejzaże nadbużańskie, czy wręcz otoczenie Zaborka, część nawiązywała do krajów śródziemnomorskich, części nie podejmuję się rozszyfrować
No a potem nastąpiło oficjalne otwarcie. Najpierw wszystkich uczestników pleneru przedstawiła pani komisarz pleneru. Jeśli Ewa gajowa tu zajrzy, chyba kogoś rozpozna
Potem wystąpił pan Arek Okoń czyli gospodarz. Z tyłu grupa artystów.
Tu widać gości i artystów jeszcze czekających na przedstawienie i wywołanie na scenę
A potem wszyscy rozleźli się oglądać i wieść dysputy My zaczepiliśmy panią komisarz i pogadaliśmy oczywiście o... Albiczuku
Pan Arek namawiał nas na pozostanie na uroczystej kolacji, ale wymówiliśmy się i wróciliśmy do domu. Byliśmy zmęczeni i chcieliśmy już się wyalienować w naszej samotni Został nam jeszcze niestety tylko jeden dzień pobytu, który opiszę w c.d., który zaraz n., bo wiele do opisania już nie ma. _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | EwaM | 10.02.2015 21:34:31 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: między DBA a DZA
Posty: 2778 #2042513 Od: 2014-7-11
| Zainteresowała mnie kompozycja nad fortepianem, dół wygląda jak świat odbity w wodzie, ale zupełnie nie mogę rozszyfrować góry. A ja ciągle jeszcze używam takiego młynka do pieprzu, niestety pękła mi obejma podtrzymująca żarna i będę musiała przekopać giełdy staroci, za 32 razem znajdę. Bo mówta sobie co chceta, nie ma to jak świeżo zmielony pieprz _________________ wątek i tutaj smutna piosenka | | | MaGorzatka | 10.02.2015 22:22:19 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Pomorze
Posty: 3845 #2042579 Od: 2014-7-13
| Zuziu - prawdziwie boski wpis i mimo niesprzyjającej pogody widać, że miejsca cudne, chciałoby się od razu tam pojechać! Kościółek pełni funkcje sakralne, czy tylko muzealno-wystawiennicze? Dzięki Twoim pięknym zdjęciom czułam się, jakbym była na tym wernisażu osobiście!
Nie obawiaj się R. bo on nikogo na świecie nie nienawidzi, więc i W. nic nie grozi. A ten W. jest prawdziwym artystą kulinarnym, to mówię ja, która gotować lubi i (podobno) umie I w dodatku, jak się okazuje, jest czarodziejem, który wkłada gar do pieca, a wyjmuje kota i to całkiem żywego! _________________ Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa W moim gospodarstwie (Oaza) Róże z mojej tabelki | | | zuzanna2418 | 10.02.2015 22:26:15 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2042584 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Ewo My jako fani serialu "Ranczo" zgodnie zakrzyknęliśmy na widok tego obrazu (tryptyku?): KUSY! Świeżo zmielony pieprz stosujemy nagminnie.
Małgosiu Kościołek jest jednym z budynków przeniesionych z okolicznych wsi, jak i pozostałe obiekty w Zaborku. Ksiądz chciał go przeznaczyć na przysłowiowe żyletki, jak już zbudował sobie murowaną świątynię. Został brzydko mówiąc "odsakralniony" i pełni rolę obiektu konferencyjno-szkoleniowego. Są tam dwie sale z WI-FI, nagłośnieniem i wyposażeniem. Kot wszedł do pieca na trzy zdrowaśki, ale w przeciwieństwie do Anielki czy innej nieszczęsnej literackiej postaci, wylazł jak nowy!
Niedzielna cz.III zaczęła się od... słonecznego blasku jak nie wiem co! Potem pogoda była zmienna, ale słoneczne antrakty pojawiały się często. Choć i śniegiem posypało. Ja oczywiście dzień zaczęłam od porażki kulinarnej. Miały być racuchy dla W. a wyszły jakieś poczerniałe placki surowawe w środku... Klątwa Gesslerowej nade mną ciąży, nie ma co. Wyleźliśmy na podwórko zachęceni błękitem nieba. Ja zabrałam się za drugą stronę drzwi a W. za sad. Drzwi z białej farby obdrapałam, jednak to co pod spodem, zleźć nijak nie chciało. Szlifierki nie mieliśmy na stanie, więc porzuciłam prace renowacyjne i poszłam rozejrzeć się po okolicy.
W. prowadził prace nadrzewne
Zaczęłam przycinać bzy na patyki, W. zobaczył i z wrzaskiem, że ja niby coś źle robię, przyłączył się do działań. Opitoliliśmy bzy czarne i hortensje bukietowe. Momentami sypał śnieg, a w przerwach wychodziło słońce. Wiatr nadal przewiewał na wylot. Patyczków wyszło całkiem sporo. Nie ustajemy w próbach rozmnożenia wegetatywnego tej odmiany jaśminowca, który rośnie przy ganku. Z uwagi na niespotykany pokrój krzewu, jego wielkość oraz wielkość samych kwiatów podejrzewamy, że to jakas zapomniana odmiana.
W. następnie zajął się kapuśniakiem, który miał nam posłużyć za obiad pożegnalny oraz za pożywienie na następne dni w mieście. Potem zabrał Kredkę na spacer do lasu, a ja popakowałam patyki w pęczki zawijając je w gazetę i pakując do pudła. Potem powoli zaczęłam ogarniać dom przed wyjazdem. Słoneczko zniżało się ku zachodowi.
Po obiedzie poszliśmy do Bożenki rozliczyć się za wodę, jako pracownik urzędu gminy załatwia za nas i te formalności, my jej przekazujemy stan licznika, a ona przynosi nam rachunek. Bożenki akurat nie było, teraz często jeździ do swojej niedomagającej mamy. Zostawiliśmy stówę i flaszkę nalewki córce. Za godzinę Bożenka przyleciała osobiście z kwitem za wodę, z którego wynikało, że zużyliśmy jakieś śladowe ilości, ponieważ kwota wyliczona była jakaś niepokojąco niska. Bożenka wciskała nam stówę z powrotem. Pozwoliłam sobie zauważyć, że coś tu nie gra, za wodę już nie płacimy haniebnie długo, po drodze był sezon ogrodniczy, poza naszymi kąpielami było solidne podlewanie posadzonych roślin. Bożenka coś zaczęła mętnie tłumaczyć, że na koniec roku podamy jeszcze raz, bo teraz jakaś nadpłata wyszła, więc żeby teraz nie płacić... patrzyłam podejrzliwie a ona wypaliła, że pieniędzy to ona nie chce, bo my jej daliśmy swoje pole do obsiania zbożem ... No nie wytrzymaliśmy i zaprotestowaliśmy gwałtownie. Kasę ma wziąć, nie marudzić. Przy okazji przyniosła decyzję podatkową, więc uznaliśmy, że dajemy sto pięćdziesiąt złociszy na wszystko i koniec gadki. No, udało się. Bożenka jeszcze przeprosiła, że nie miała tym razem dla nas czasu, ale wnuczek w szpitalu z gorączką, mama słabuje...no co za kobieta! W. opitolił ją za to przepraszanie,pożegnaliśmy się wylewnie i zaczęliśmy pakować graty do samochodu, spuszczać wodę i znosić drewno na opał na następny przyjazd. I tradycyjnie na końcu wsiadły zwierzaki i my. No i prawie jak w szkolnym wierszyku: Idzie Jasio Ślimak. Teczkę w ręku trzyma. I myśli ze smutkiem: ferie były krótkie.
Słoneczko zachodziło.
Do następnego razu! Może będzie już wiosna?
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Krzysztofkhn | 10.02.2015 23:20:51 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź i pod Łodzią.
Posty: 94 #2042681 Od: 2014-8-1
| Zuśka ! Jeśli tylko to będzie możliwe, ta stara pokostowa farba nie będzie odłazić, po pomalowaniu nową, to Ty ją zostaw. Stanie się ona doskonałym podkładem . Taka pokostowa farba na terpentynie jet nie do kupienia. _________________ Serdecznie pozdrawiam. | | | Electra | 16.11.2024 19:01:32 |
|
| | | survivor26 | 11.02.2015 06:18:03 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: między DLW a DBL :)
Posty: 9453 #2042751 Od: 2014-7-11
| Do całości relacji wrócę, jak dziecię do szkoły odtransportuję, bo już po zdjęciach widzę, że będzie pięknie, a teraz tylko odniosę się do drzwi: Jeśli to pod spodem to pokost, to nie szlifierką tylko skrobakiem/szpachelką/nożem lub czymś innym ostro zakończonym. U mnie też pod farbami był pokost, opalarka go tylko rozgrzała i staranniej rozmazała po drzwiach, ale po zaschnięciu odchodził jak złoto właśnie skrobakiem. Szlifierka, przynajmniej taka jak ja mam, wcierała go ostatecznie i nieodwracalnie w drzwi Resztki po skrobaku można ew wykończyć szlifierką, ale całości nie, bo się umordujesz a efektu nie będzie. _________________ Pat - nieustająca wiejska eksperymentatorka :) Wiejski eksperyment 1 Wiejski eksperyment 2 | | | gawronka | 11.02.2015 07:30:39 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Białystok
Posty: 51 #2042762 Od: 2014-7-19
| Witam przeczytałam z ciekawością i wypiekami na twarzy Piekna ta wasza wioska, nawet w taką pogodę. Pozwolę sobie na dodanie do opowieści ,że Czulent to tradycyjna potrawa kuchni żydowskiej. Czulent to bardzo wolno gotowany (duszony) gulasz, przyrządzany z koszernego mięsa, z fasolą (często ciecierzycą), cebulą, kaszą jęczmienną lub jaglaną. Czasami w jego skład wchodzą także jajka na twardo, knedle. Spożywany w szabat.W związku z tym, że w szabat nie wolno gotować na ogniu, czulent przygotowuje się przed jego rozpoczęciem, a następnie pozostawia w rozgrzanym piecu, aby dogotował się przez noc i był gotowy na sobotni obiad. Dawniej, w małych miejscowościach noszono przygotowany czulent do miejscowej piekarni, aby udusił się w powoli stygnącym piecu chlebowym. Także częściowo W. miał rację | | | Marginetka | 11.02.2015 08:20:56 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 273 #2042780 Od: 2014-7-11
| Witaj Zuzieńko. Dziękuję za możliwość przeniesienia się do Zaborka i uczestnictwa w tak fajnym wydarzeniu. Bardzo mi się podoba wystawa. Podziwiam Was za chęć i brak wewnętrznego oporu, który mi nakazuje w zimny lutowy dzień nie opuszczać ciepłej chałupy i to bezdyskusyjnie . Tym bardziej wstyd mi, że dawno w swoim lesie nie byłam . Wybacz, naprawię to ale nic mnie nie przekona do szlifowania desek w taką pogodę. Gałgan ze mnie jak nic . Dodam, że mój osobisty pies prezentuje postawę równoległą do mojej . Wypieki W coraz lepiej wyglądają, gratuluję! Miłość do ciasta drożdżowego podzielam. Mój dziadek w podobnym piecu przygotowywał dwie potrawy. Kaszę gryczaną z okrasą na sypko i ryż na mleku. Obydwie dochodziły w cieple, ryż jadło się z cukrem i cynamonem. Co to był za smak! Dziś myślę, że skoro piec można rozgrzać dużo powyżej domowego piekarnika to obłędnie pyszna wyszła by pizza. Ciasto to tylko pół kostki drożdży, szklanka wody, 3 szklanki mąki, kilka łyżek oliwy, sól i łyżeczka cukru. Z tego przepisu wychodzą mi dwie duże okrągłe. Wybraliście kolor okien? | | | boryna | 11.02.2015 10:17:04 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: opolskie
Posty: 587 #2042844 Od: 2014-8-7
| Ja strasznie przepraszam za takie może nietypowe pytanie, bo tyle pięknych rzeczy na tych zdjęciach domku i ogrodu, a moją uwagę przykuł właśnie ten detal, ale ja muszę wiedzieć: skąd się bierze takie piękne wieszaczki na papier "kancelaryjny"? _________________ Pozdrawiam, Bożena Gliniaste Ogro(do)wisko | | | Sweety | 11.02.2015 10:50:07 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Podbeskidzie
Posty: 2634 #2042860 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Ferie było może krótkie, ale po pierwsze były, a po drugie - w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody Kościółek przecudny, a ten fortepian w środku BARDZO mi się to spodobało! _________________ Ani Ogród w dolinie matrix
| | | zuzanna2418 | 11.02.2015 11:19:57 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2042877 Od: 2014-7-11
| Krzysiu problem w tym, ze założenie poczyniłam, iż drzwi będą obdarte i pomalowane tylko czymś wydobywającym naturalny rysunek drewna a wiec transparentnym. No i w związku z tym doczyścić to jakoś muszę. Pat aha, czyli bez rozgrzewania zdrapywać. Ufff.. aż mi się coś robi, jak o tym pomyślę, ale trudno. gawronko cześć! A, widzisz! Czyli technika wyrobu czulentu się zgadza, skład potrawy może nieco mniej. Dzięki za tę informację. Martuś ja to na wsi jakiegoś niezdrowego szwungu dostaję i nie wiem, skąd mi się bierze ta aktywność patologiczna Już kiedyś pisałam, ze w mieście w życiu by mi do głowy nie przyszło siedzieć z kubkiem kawy na tarasie gdy temperatura tak ok. 5 C a na wiosce jak najbardziej Taki piec rzeczywiście nadaje się do przechowywania i powolnego dochodzenia potraw. Smak jest wtedy legendarny. Z pizzą pokombinujemy, czemu nie? Bożenko papier "kancelaryjny" Kupuję ten termin! Wieszak pochodzi z allegro, z podobnym motywem kupiłam też do kuchni taki na ręczniki papierowe. O, tu widać go nieco
Aniu fajnie to urządzili gospodarze, a na fortepianie grał uroczyste fanfary jeden z plenerowych artystów. A potem przy zwiedzaniu wystawy brzdąkał takie melodyjki swingujące. _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | paputowy_dom | 11.02.2015 15:26:19 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1646 #2043047 Od: 2014-8-6
| Zuziu podoba mi się to co z pieca wyszło nad ranem U mojej sąsiadki kocica siedzi w duchówce właśnie. Drożdżowe ciasto z cukrem waniliowym kojarzy mi się z kuchnią Maminą. Drożdży mi zostało a jutro tłusty czwartek to coś pokombinuję. pozdrawiam i zawsze z przyjemnością czytam _________________ wszystko co kocham pozdrawiam justyna | | | zuzanna2418 | 12.02.2015 12:22:59 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2043530 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Justynko wyszło utytłane jak siódme dziecko stróża Ale miejsce dla kota idealne. My za drożdżowym przepadamy, ale W. piecze tylko na wsi. Nawet ostatnio zagadnęłam go o to, na co on trafnie zauważył: "a wiesz jak by nasza mała kuchnia wyglądała potem?". No, rzeczywiście Klara na bis dla Ciebie:
A,przeoczyłam: Martuś kolor okien jeszcze nie ustalony... choć ja się już do tego białego przekonuję powoli.
I jeszcze jedna sprawa: w Zaborku zauwazyłam takie niewysokie drzewa o przedziwnie uformowanych pędach. W stanie bezlistnym, więc nie umiem ustalić gatunku. Może ktoś wie?
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Marginetka | 12.02.2015 12:30:16 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 273 #2043534 Od: 2014-7-11
Ilość edycji Admina: 1 | A, doczytałam . Zuzia! Zagnij W. i zrób sama babkę Z tego przepisu
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA
wychodzi absolutnie cudowna . Zaczyn i resztę składników wrzuca się do miski i miksuje, nie może nie wyjść a i mycia prawie nie ma | | | Electra | 16.11.2024 19:01:32 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|