Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :) |
Misiu kurczę, ja też chciałam racuchy zrobić w niedzielny poranek, żeby W. śniadanie dziękczynne zrobić i wyszły jakieś przypalone kapcie... Ucałowania dla dzieci! Reginko miło mi Cie znów widzieć ![]() ![]() źródło:http://szymwentklimatyzacja.home.pl Małgoś mam nadzieję, że R. nie będzie nienawidził serdecznie W. od dziś ![]() ![]() Janeczko Ganek wymyślił W. a nasz stolarz Janek złapał konwencję i zrobił go według chaotycznych wskazówek W. i własnych wyobrażeń ![]() ![]() cz. II zacznę od demonstracji wypieków, które może jeszcze trącą spalenizną, ale ciasto wychodzi coraz delikatniejsze, przypomina chałkę. Najpierw ciasta: w zależności od kształtu rozróżniamy bułki, babkę oraz klasyczne drożdżowe. Smak w zasadzie podobny. Te bułeczki z kruszonką wyszły chyba najlepiej. ![]() ![]() ![]() Ponadto W. upiekł chleb, który niestety nie wyszedł, w zasadzie nie wiemy dlaczego. Zrobił się zakalec, a skóra wyszła gruba jak na nosorożcu. Więc nie pokazuję. Na koniec wykorzystaliśmy starożytną formę, którą W. nafaszerował warzywami, pokrojoną w kawałeczki kiełbasą i nakrył to plackami ciasta chlebowego. Nazwał to "czulent", ja nie wiem co to czulent, ale wyszła zapiekanka. ![]() ![]() ![]() Wyszło i poszło tam: ![]() Na kuchni nasze garnki wyglądały całkiem ładnie. Poza tym okropnym blaszanym czajnikiem made in China, z którego W. pozyskuje tzw. "żywą wodę" czyli gotowaną na ogniu. ![]() Po śniadaniu i ogarnięciu kuchni wyszliśmy popatrzeć na warunki atmosferyczne. W zasadzie od poprzedniego dnia nic się nie zmieniło. ![]() W. jeszcze coś tam podłubał przy gruszy, ja nie znalazłam dla siebie nic konkretnego do wykonania. Za drzwi nie bardzo chciałam się brać, po planowaliśmy wyjechać do Zaborka ok. 14.00 W. przyrządził smażonego pstrąga, ja zrobiłam surówkę z kiszonej kapusty i po posiłku, kąpieli i doprowadzeniu się do kultury ruszyliśmy. Pogoda była okropna, zerwał się w dodatku nieprzyjemny wiatr. Na miejsce dotarliśmy przed czasem, zameldowałam się, że jesteśmy i pan Arek zaprosił nas na obiad. Potem poszliśmy na spacer, w lutym nigdy tu nie byłam. Zimą bywa tam ślicznie, kiedy jest biało i słonecznie. Niestety nie był to jeden z takich dni. Przenikliwy wiatr był nie do zniesienia. ![]() ![]() ![]() ![]() Wernisaż odbywał się w Kościółku ![]() Wleźliśmy tak zanim przyszli artyści i zaproszeni goście ![]() ![]() ![]() Przygotowano także stół z poczęstunkiem w sali na dole ![]() ![]() ![]() Prace były wykonane w różnej technice, tematyka także rozmaita. Część były to pejzaże nadbużańskie, czy wręcz otoczenie Zaborka, część nawiązywała do krajów śródziemnomorskich, części nie podejmuję się rozszyfrować ![]() ![]() ![]() ![]() No a potem nastąpiło oficjalne otwarcie. Najpierw wszystkich uczestników pleneru przedstawiła pani komisarz pleneru. Jeśli Ewa gajowa tu zajrzy, chyba kogoś rozpozna ![]() ![]() Potem wystąpił pan Arek Okoń czyli gospodarz. Z tyłu grupa artystów. ![]() Tu widać gości i artystów jeszcze czekających na przedstawienie i wywołanie na scenę ![]() ![]() A potem wszyscy rozleźli się oglądać i wieść dysputy ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Pan Arek namawiał nas na pozostanie na uroczystej kolacji, ale wymówiliśmy się i wróciliśmy do domu. Byliśmy zmęczeni i chcieliśmy już się wyalienować w naszej samotni ![]() |