Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :) | |
| | zuzanna2418 | 13.11.2014 09:52:03 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1982912 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Beatko, Janko postaram się coś dziś dopisać, ale samo zrucanie zdjęć z aparatu na kompa, potem ich przegląd i wybranie tych nadających się do wywieszenia w wątku, zmniejszanie, opisywanie i wrzucanie do Picasa to 2-3 godzin. Justynko cholerka, kota nie mam tym razem na fotach, leżała gadzina przy piecu praktycznie cały czas i nie uczestniczyła w życiu rodzinnym zanadto. Ale docykam coś w domu i wrzucę do miejskiego jak tam Lisboa?
Zanim rozpocznę relacje właściwą, podzielę się refleksją na temat programu "Daleko od miasta", którego drugi odcinek obejrzałam wczoraj. O ile ten pierwszy był do obejrzenia, to wczorajszy jakoś mnie wkurzył kompletnym brakiem obiektywizmu. Rodzina z gromadką dzieci w wieku różnym po prostu któregoś dnia porzuciła życie w mieście i przeniosła się na prowincję, gdzie wybudowali ogromny dom szachulcowy i wiodą szczęśliwe życie utrzymując się nie wiadomo z czego. Rodzice prowadzą system edukacji domowej dla wszystkich, chyba sześciorga dzieci, mają stado koni huculskich, stadko kur i wszyscy spędzają razem czas gotując wspólnie, grając w gry planszowe i ogólnie sielankując dzień po dniu. Oczywiście nie mam nic przeciwko szczęśliwemu życiu na wsi warmińsko-mazurskiej, jednak przedstawienie tego wszystkiego w sposób sugerujący, że z dnia na dzień można sobie przeprowadzić taką zmianę i będzie cudnie, jest bałamutne i nierzetelne. Jasne, że nie wymagam od pomysłodawców programu, żeby przepytywali właścicieli, ile zarabiają, ale chociażby rekonstrukcja szachulcowego domu krytego wiórem osikowym swoje kosztuje. Nawet w komercyjnym "Escape to the country" nadawanym na tym samym kanale mamy jasno powiedziane jakie są ceny nieruchomości w danej okolicy, ile kasy poszukiwacze domu na wsi mogą uzyskać ze sprzedaży dotychczasowego lokum i jakim budżetem finalnie dysponują. Tu mamy tylko ochy i achy, ani słowa o tym, że jakieś kalkulacje finansowe również za tym muszą być i że, co tu ukrywać, na takie życie jak przedstawia program, mogą sobie pozwolić tylko naprawdę bardzo, bardzo bogaci ludzie. Moim zdaniem program zyskałby na atrakcyjności, gdyby spotkania z tymi, co uciekli z miasta, nieco urealnić a nie opowiadać bajki dla naiwnych.
To tyle dygresji. Potem już tylko urealniona do bólu moja własna historia w odcinkach _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Electra | 04.11.2024 22:32:15 |
|
| | | survivor26 | 13.11.2014 10:01:13 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: między DLW a DBL :)
Posty: 9453 #1982917 Od: 2014-7-11
| A no właśnie dlatego nie lubię takich programów, nie lubię werandy Country i innych mediów sugerujących, że kazdy może zamknąc na klucz drzwi mieszkania w mieście i wprowadzić się do dworku/pałacu/200-letniej chałupy na wsi w stanie idealnym. Realia wyprowadzki normalnej średniosytuowanej rodziny na wieś do domu szachulcowego wyglądają zaś tak, ze ojciec bywa w domu raz na tydzień, matka obecna jest tylko fizycznie, bo zasuwa w ramach home-working (wbrew powszechnie lansowanym opiniom nie jest to ta forma, gdzie rozkoszny dzidziuś układa pod stołem ekologiczne klocki, rozkoszny przedszkolak klei dioramy, a uczesana i umalowana matka od niechcenia puka utipsowanym palcem w klawiaturę, a z kazdym puknieciem, jedno zero jej na koncie przybywa), belki szachulcowe stylowo rozchodzace się w palcach zapychają betonem, codziennie wieczorem chodza z gromnicą na strych i odprawiają modły, zeby dach jeszcze wytrzymał i zastanawiają się, jak to zrobić, żeby stodoła zawaliła się sama we wlaściwą stronę, bo na jej remont nie mają kasy
To oczywiście przegięcie w drugą stronę, ale rzeczywiscie dobrze by było, gdyby w tego typu mediach pokazywali fakty a nie mity To napisawszy przypomniałam sobie, że znowu kupiłam "Moje Mieszkanie", w którym pokazują stylowe przemiany domów i mieszkań, sugerując, ze kazda śrendio pracowita rodzina jest to w stanie zrobić w przerwie między domową edukacją a głaskaniem koników _________________ Pat - nieustająca wiejska eksperymentatorka :) Wiejski eksperyment 1 Wiejski eksperyment 2 | | | asia3368 | 13.11.2014 18:56:02 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Kujawsko-pomorskie
Posty: 169 #1983294 Od: 2014-7-14
| Wydaję mi się, że nawet nie trzeba borykać się z wielkim remontem. Często wystarczy przeprowadzić się z miasta na wieś i sielanka pryska. Szczególnie jak się nie jest przygotowanym logistycznie. Mam znajomych, którzy z trójką szkolnych dzieci przenieśli się na wieś i już myślą o tym czy jednak na czas edukacji dzieci nie wrócić do miasta, bo dojazdy do szkół, zajęć pozalekcyjnych i inne chyba ich przerosły. Zuziu czekam na część dalszą wiejskiej opowieści. _________________ Pozdrawiam Asia | | | paputowy_dom | 13.11.2014 20:37:15 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1646 #1983389 Od: 2014-8-6
| Zuziu w Lizbonie byłam po raz pierwszy i wierzę,że nie ostatni..i nie pierwszy.. Na Alfamie czułam się jak w domu odnalezionym powtórnie. Nic sensownego napisać nie potrafię. Piłam ginjinha i wino z Alentejo- zrobiłam zdjęcia etykiety i wstawię, jeżeli można?, w Twoim wątku In vino Veritas. _________________ wszystko co kocham pozdrawiam justyna | | | Urazka | 13.11.2014 23:14:44 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #1983495 Od: 2014-8-9
| Zuzanno mogę sobie wyobrazić ile czasu zabiera samo obrobienie zdjęć a do tego jeszcze napisanie komentarza czy raczej opowieści... Oczywiście nie było moim celem poganianie Cię do pracy z egoistycznych pobudek ale wykazanie Ci z jaką niecierpliwością czekam na Twoje wiejskie historie. I spokojnie czekam życząc Ci pięknego, słonecznego piątku i weekendu.
_________________ pozdrawiam, Janina | | | user1 | 14.11.2014 07:57:03 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1394 #1983550 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Nie mam możliwości obejrzenia tego programu, ale po przeczytaniu Twojej skrótowej recenzji, nie żałuję tego w ogóle. W zupełności mi to wystarczy. Być może takie sielanki się zdarzają, nie wiem. Przypominam sobie teraz samą siebie i dzień, kiedy porzuciłam miasto i uciekłam na wieś. Oj, chyba będzie nowy wpis na blogu. Zainspirowałaś mnie. Nie będę Ci na Twoim wątku własnych wspomnień wypisywać.
Powiem Ci tylko, że nie wierzę w takie sielanki. Ciekawa jestem, czym kierują się producenci takich programów, obierając taką koncepcję, bo przesłanie dla mnie nie do końca jest jasne. Idiotów chcą z nas zrobić czy może myślą, że już nimi jesteśmy? | | | EwkaEs | 14.11.2014 09:23:21 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: południe kraju
Posty: 148 #1983627 Od: 2014-7-14
| Zuzanno-masz głęboką rację-takich sielanek nie ma!twórcy programów winni się wykazać większą rzetelnością przekazu. | | | zuzanna2418 | 14.11.2014 10:18:23 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1983693 Od: 2014-7-11
| Ano właśnie, mam wrażenie, że twórcy takich programów czy redaktorzy naczelni magazynów uczepili się jakiejś nierzeczywistej wizji przeprowadzki i mieszkania na wsi i nawet gdyby stu mędrców (czyli przykładowo takich jak my ) tłumaczyło im, że jednak jest inaczej, to i tak na siłę będą lansować obraz Arkadii skrzyżowanej z Eldorado. W ostatniej "Polityce" jest rozmowa z Rochem Sulimą, który analizuje ten ogólnoeuropejski podobno trend wyprowadzki na prowincję, choć ja też nie do końca ze wszystkim się zgadzam.
Justynko ależ tak! Bardzo proszę o wkład w wątek winiarski!
Wczoraj się nie wyrobiłam z kontynuacją opowieści, może teraz dam radę wspomnieć o tym, co działo się po naszym przyjeździe, a więc deszczową i mglistą cz.I przechodzę do faktów
Po wznieceniu ognia w urządzeniach grzewczych zajęłam się wypakowywaniem zawartości tobołków a W. rozładunkiem samochodu. Przede wszystkim należało zwalić zrębki na w miarę foremną kupę do późniejszego wykorzystania. Kupa wyglądała tak:
Zrębki okazały się być świeże, a zatem uznaliśmy, że kilka dni poczekają, przefermentują nieco przy pomocy dodatków azotowych i w poniedziałek bądź wtorek zrobimy z nich ściółkę.
W. udał się do Wisznic po zakupy a ja tak się trochę pętałam bez celu po ogrodzie, w którym widać było ewidentnie obecność temperatur poniżej zera. Kwiaty wszystkie zdechłe, ale mimo to interesujące.
Rudbekie i ostróżki stworzyły martwą naturę
Zakwitła obiela, krzew kwitnący wiosną.
Front wyglądał nieco przygnębiająco, wszystkie słoneczniki skosił przymrozek, rosnące dołem i kwitnące w najlepsze aksamitki i kosmosy również.
Cały czas mżyło, co widać w postaci szarych krop na obiektywie aparatu. Układałam sobie w głowie, co mamy do zrobienia tym razem i w zasadzie poza posadzeniem kolejnych dowiezionych roślin użytkowych (jagody kamczackie) i ozdobnych (trzy róże ), wywaleniem ściółki zrębkowej na rabaty, usunięciem zdechłych jednorocznych z frontu, przemieleniu terenu glebogryzarką, uprzątnięciu reszek warzywnika, ścięciu kilku drzewek i pocięciu ich na łatwopalne kawałki, posadzeniu cebul wiosennych wyszło mi, że w zasadzie będziemy się wałkonić Pogoda ku temu była sprzyjająca zatem czemu nie? Krajobraz przed domem wyglądał iście listopadowo.
W. powrócił z zakupów spożywczo-gospodarskich i rozpoczęliśmy proces przygotowania zrębek do używalności. Do tego celu potrzebowaliśmy nawozu silnie azotowego:
Oraz sporej ilości ciepłej wody.W tym celu wywlekliśmy gar 60-litrowy, którego w czasach pionierskich używaliśmy do grzania wody "na mycie", napełniliśmy go w części wodą i ustawiliśmy na kuchni.
Kot (a jednak jest na focie!) kontemplował krajobraz na zewnątrz z sieni frontowej wykazując kompletny brak zainteresowania pracami w obejściu.
W.w oczekiwaniu na uzyskanie właściwej temperatury wody w garze chwycił za szpadel i poszedł kopać dołki pod róże, a ja napełniałam je wodą, ponieważ ziemia była sucha jak pieprz. Uzupełniamy szpaler rosnący pod płotem od strony SN tzn. na wysokości słupków mamy aktinidie a po środku każdego przęsła chcemy mieć po różyczce. Są to głównie odmiany róży pomarszczonej, miejmy nadzieję, że odporne na wszystko
Następnie W. sporządził roztwór mocznika, który planowaliśmy wykorzystać także do oprysków drzew owocowych, ale padający w zasadzie non-stop drobny deszcz spowodował, że miałoby to raczej niewielki sens. Zrębki leżąc w hałdzie już się powoli zagrzewały. Dostawa ciepłego azotu wzmogła procesy fermentacyjne. Hałda buchała parą jak nie przymierzając podlaska wersja Eyjafjallajokull, a temperatura zrobiła się na tyle wysoka, że parzyło rękę wetkniętą do środka. Zostawiliśmy zrębki siłom natury, a sami przystąpiliśmy do mocowania półki przywiezionej z domu warszawskiego, która to półka po remoncie nie mogła znaleźć swojego miejsca w kuchni (góra od kredensu wisi teraz tam, gdzie wcześniej wisiała półka). Tu co prawda też mieliśmy dylemat, gdzie ja umieścić, jest bardzo ładna i chcieliśmy ja jakoś wyeksponować, ale nie koniecznie tak, aby nadziewać się na nią albo zrzucać z niej rzeczy przy codziennych czynnościach. W końcu wyszło tak:
Nad kuchnią tradycyjnie zawisły lokalne wyroby mięsne:
A do picia mieliśmy m.in. lokalny wyrób owocowy, pojawiający się w coraz większej obfitości rodzajów:
Korzystając z tego, że chwilowo przestało padać wyszłam przed dom i zobaczyłam, że zrębkowa fermentacja stanowi obiekt dzikiej fascynacji fauny domowej w postaci Kredki Na szczycie parującego pagórka mój własny pies wyczyniał rzeczy skandaliczne
Obwąchałam ją w obawie, że w wyniku tych czynności nabierze jakiś podejrzanych woni, ale stwierdziłam, że futro przyjemnie pachnie topolowym drewnem zmieszanym z zapachem swoistym dla Kredki i uznałam, że niech sobie ma swoje prywatne SPA w wielskiej rezydencji
Rozglądając się wokół dostrzegłam na rabacie podoborowej takie coś:
Nie chodziło oczywiscie o stary fragment korzenia czy pnia, który sama tam umieściłam ze dwa lata temu, ale o to, co było na nim. Tym czymś okazało się zwyczajne kurze jajo:
Kury Bożenki i sąsiada zlokalizowanego za SN odwiedzają nas regularnie pod naszą nieobecność i widać jedna z nich uznała, że w zamian za udostępnianie terenu do grzebania i dziobania, można jakiś dowód wdzięczności zostawić Choć miejsce dość nietypowe do jego złożenia wybrała
Zrębki postanowiliśmy nakryć plandeką. Kredka czuwała nad dalszymi procesami zachodzącymi w kupie.
Ponurości deszczowego popołudnia rozjaśniały barwy niektórych krzewów: pęcherznicy, hortensji dębolistnej czy berberysów
Ciemności zapadły wcześniej niż zwykle, więc usiedliśmy przy stole w ciepełku domowym zajadając kapuśniak ugotowany przez W. i czytając prasę lokalną, zdominowana przez ogłoszenia wyborcze. Zdegustowaliśmy jedno z przywiezionych win, ale o tym w stosownym wątku będzie. Wczesna pobudka, podróż i niezbyt forsujące, ale jednak prace na świeżym powietrzu spowodowały, że zgodnie padliśmy w pozycji horyzontalnej i spaliśmy jak kamienie omszałe aż do późnego poranka a nawet wczesnego przedpołudnia w dniu następnym, a o tym, co było potem, jak zwykle w c.d., który w niedalekiej przyszłości n.
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Barabella | 14.11.2014 10:29:25 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 7417 #1983714 Od: 2014-7-11
| To teraz trzeba iść do Bożenki po kolejne jajka Z jednego śniadania nie zrobicie Zaczynasz mnie kusić tą hortensja dębolistną, choć za nimi nie przepadam...... _________________ Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.3 Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.2 Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.1 | | | DEDE | 14.11.2014 10:52:10 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: R.Śl- B
Posty: 1415 #1983724 Od: 2014-7-14
| Zuza przez chwilę tez myślałam, że Kredka będzie kąpana widząc ją w tych zrębkach ee no kurka się postarała codziennie po jednym i na koniec tygodnia komplet jaj będzie półka się dobrze wkomponowała w wasz dom, pasuje idealniei jest naprawdę ładna kiełbaski apetyczne a te drzwi otwarte to chyba zimno wpuszczało do domu?
apropo tej wyprowadzki na wieś właśnie przerabialiśmy temat ponownie z M ..i podjęliśmy na razie decyzję do momentu wyedukowania córki zostaniemy w mieście..czyli będziemy korzystać z działki rekreacyjnie póki co..mieliśmy inne plany jednak wiem, że tutaj w mieście ma więcej możliwości niż tam na wsi.Inaczej jest gdy dziecko od małego się wychowuje na wsi a inaczej gdy pozna miejski świat i rodzice mu fundują wyprowadzkę na wieś..Trudno nie można miec od razu wszystkiego swój kawałęk ziemi już mam a na resztę realizacji marzeń muszę poczekać
_________________ Daria WIEŚ POD BOREM.. | | | MaGorzatka | 14.11.2014 11:00:18 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Pomorze
Posty: 3845 #1983735 Od: 2014-7-13
Ilość edycji wpisu: 3 | Krzysztofkhn pisze:
Małgosiu ! jak zaszczepisz jabłonkę odmianową na dziczce antonówki, to będziesz miała takie "przedwojenne drzewko"
Krzysiu - już zaszczepiłam! Przyjęły mi się patyczki w kilku miejscach, na kilku różnych jabłonkach
Krzysztofkhn pisze:
cd. Chciałem ten wpis zrobić w wątku Małgosi, ale się nie dało.
Ja nie mam tu swojego personalnego wątku, tylko taki ogólnoużytkowy, o ekologicznym prowadzeniu ogrodu. Ale to się może zmienić
Zuziu - pięknie wygląda półka nad drzwiami, super miejsce dla niej znaleźliście. A czy W. nie zawadza aby czaszką o kubeczki? Śliczne zdjęcia Kredki - ona naprawdę pokochała te zrębki! A jajo w pniu drzewa - prawdziwy hicior; i to jajo jest w tej sytuacji mega-super-hiper ekologiczne!
_________________ Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa W moim gospodarstwie (Oaza) Róże z mojej tabelki | | | Electra | 04.11.2024 22:32:15 |
|
| | | EwkaEs | 14.11.2014 11:00:55 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: południe kraju
Posty: 148 #1983737 Od: 2014-7-14
| Pólka dużej urody!Nie stara huculska aby? | | | imwsz | 14.11.2014 11:43:35 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 990 #1983754 Od: 2014-7-15
| Zuziu lubię czytać Twoje opowieści okraszone zdjęciami. Są prawdziwe, nie pod linijkę. Ale jak zobaczyłam ten czajnik na pieci (gotujesz w nim wodę?) i półkę ... Ona była zastana czy ją przytachaliście do wiejskiej chałupy Kotu się nie dziwię, bo one mają swój świat a Kredka wygląda przesłodko tarzając się w tych zrębkach.
Advocem programu - obserwowałam 1 odcinek, nie 1, i jakoże mamy wielu znajomych na "wsiach" to się po cichu zastanawiałam czy aby produkujący te kilometry taśmy nie byli na haju. A jak już państwo właściciele oznajmili, że pracowali np. w korporacjach na wyższych stanowiskach to przełączyłam na inny program. Przecież jasne, ze on nie zakupił sioła przy pensji 1680 brutto. Życzę właścicielom jak najlepiej ale .... troszkę w programie winno być realizmu Jakiś czas temu przysiadłam z kartką na co nas stać i ..... niestety zostaję w chałupce co mam i budowaną Ikeą za płotem _________________ Pozdrawiam serdecznie Ilona Ilony ogród na glinie i hobby.... ręczne adhd | | | iwonaPM | 14.11.2014 12:24:30 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: bxl/lbn
Posty: 3891 #1983796 Od: 2014-7-11
| Zaczytałam sie ,że o bożym świecie zapomniałam Świetne miejsce znaleźliście dla półki i same cudeńka na niej Też wzrok zatrzymałam na czajniku Czekam na kontynuację _________________ Iwkowy ogródeczek Iwkowy ogródeczek II
„Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.” Isaac Newton | | | zuzanna2418 | 14.11.2014 12:40:27 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1983808 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 2 | Basiu zostawiliśmy to jedno jajo tam, gdzie było Dla strudzonego wędrowca-konesera jaj Nie przepadasz za dębolistną? Oj, a ja lubię je bardzo i ubolewam, ze w miastowym tak kiepsko mi rośnie. Daria Kot się wietrzył i dom też, zrobiło się trochę za gorąco od tego palenia w piecach a na zewnątrz było... 14 stopni! Jasne, ze trzeba wziąć pod uwagę różne uwarunkowania, my przecież też nie możemy porzucić źródeł utrzymania w mieście skoro do bycia rentierami jeszcze na brakuje Małgoś Ja bym też chciała z tymi szczepieniami poeksperymentować. Możesz pokazać efekty w części sadowniczej Kompostownika, albo tu, jak Ci wygodniej Kubeczki wiszą na bezpiecznej wysokości, rondelki jeno musiałam przemieścić Ewuniu pojęcia nie mam, kupiliśmy ja kilka lat temu na targu staroci w Broniszach właśnie ze względu na urodę ale o pochodzeniu nic nie wiemy. Ilonko pokazuję jak jest, z obdrapaną farbą, krzywymi deskami i stosami rupieci na podwórku.Staramy się ogarnąć przestrzeń, ale te ogrodzone pół hektara to jednak wyzwanie dla dwóch osób. Nie mam natury porządnickiej, a W. to już w ogóle jest lata świetlne od tego, więc raczej ogród (i dom) pod linijkę nigdy u nas nie zaistnieje. Ale cieszę się, że Ci się właśnie taki podoba Czajniki mamy dwa na kuchni i jeden elektryczny. Te na kuchni to: blaszak madeinchina z bazarku w Radzyniu Podl. pierwszy, jaki nabyliśmy do chałupki i miedziany wynalazek W. Kilka miesięcy temu W. wypatrzył go na starociach, jego marzenie. I teraz wygotowuje w nim różne rzeczy takie jak obierki z ziemniaków, kwasek cytrynowy w celu pozbycia się kamienia i liczy, że będzie w nim gotował wodę na herbatę. Albowiem uważa, że taka z czajnika elektrycznego(ceramicznego) jest do kitu, a ta z ognia to prawdziwa "żywa woda" Półka z Wawy przyjechała Iwonko Witaj stała czytelniczko Miałam nadzieję, że te półkę da się umiejscowić w taki sposób, żeby wykorzystać nie tylko haczyki do wieszania ale i powierzchnie płaska pozioma do ustawienia większych rzeczy. Niestety nie dało rady i stoją tam tylko durnostojki, ale i przedwojenna forma do pieczenia dr. Oetkera należąca do mojej babci To ta biała z prawej strony. Nie mów tylko Czesławowi, że Kredka popadła w trans narkotyczny spowodowany zrębkami topolowymi
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | zuzanna2418 | 14.11.2014 14:57:16 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1983900 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Leniwa niedziela czyli cz. II listopadowych przygód W.i Z. kontynuacja Obudziliśmy się przeraźliwie późno, nic jednak nie straciliśmy, bo za oknem powtórka dnia poprzedniego, jeśli chodzi o aurę. Zrobiłam herbatę i kawę, rozpaliłam pod kuchnią i wróciłam pod kołdrę. Pod drugą leżał W. z książką, gazetą i kotem i co chwila powtarzał z satysfakcją i niedowierzanie: "Ale się leniwimy, co?" Powoli dojrzeliśmy do śniadania, na które złożył się omlet pomysłu W., ponieważ zabrakło nam pieczywa. Omlet był eksperymentalny, do masy omletowej W. dosypał ziół prowansalskich, trochę posolił i popieprzył a jako farsz czy raczej smarowidło zastosował pozostały z wczoraj twarożek z cebulką i rzodkiewką oraz orzechami włoskimi... Siedzieliśmy, zajadaliśmy gapiąc się w okno kuchenne bez przekonania co do ewentualnej realizacji planów na ten dzień.
W rezultacie wylegliśmy gdzieś ok. 13.00, zatem siłą rzeczy ta część relacji będzie raczej krótka Pogoda nic a nic się nie poprawiła, ja jednak postanowiłam jakąś aktywność przejawić i w związku z tym zaczęłam od porządkowania rabaty po mieczykach i jednorocznych. W zasadzie chodziło o wygrabienie badyli i liści oraz wyrównanie terenu i usuniecie gigantycznej dziewanny która demonstrowałam w jej okresie świetności.
Na tych zdjęciach widać, dlaczego nasza podłoga w kuchni obniżyła się na fragmencie od pieca do ściany tu widocznej i co wymaga niestety naszej rychłej interwencji. Fundament na pewnym odcinku osiadł i z nim część budynku.
W. poszedł powalczyć z warzywnikiem oraz dosadził jagody kamczackie do tych, które już sobie rosły od ubiegłego roku. Muszę wymyślić jakiś patent na zbiór owoców, bo są bardzo smaczne, ale gdy są dojrzałe, przy najlżejszym dotknięciu opadają.
Ja się z kolei zajęłam wykopywaniem dalii. Potem podlałam róże posadzone podczas poprzedniego pobytu oraz te z wczoraj. W. na szczęście zakupił złączkę do węża i już nie trzeba było taszczyć wszędzie wiader z wodą.
Kilka zdjęć zrobionych w międzyczasie.
Oto najdziksza i w żaden sposób nie zagospodarowana jeszcze część terenu. Mieści się pomiędzy spichrzem (na tyłach) a płotem od Bożenki. Rosną tu głównie samosiejki śliwek-robaczywek, ale także dwie starutkie jabłonie.Teren jest nierówny, w dodatku w trawie zarośnięte są kawałki desek i gałęzi... Miejsce zasadzek Kredki na kury sąsiadów
Wywlokłam jeszcze dywan z salonu-jadalni i wytrzepałam go metodą rozpaczliwą czyli merdaniem jednym końcem usiłując poderwać resztę w powietrze (o, święta naiwności) czyli sposobem, który zwykle używa się do trzepania ścierek i obrusów Ale nie chciało mi się wieszać go na trzepaku i potem ściągać. Umyłam podłogę, położyłam dywan, ustawiłam stół i krzesła a następnie siadłam na kanapie i wywiesiłam jęzor.
W. uznał, że koniec na dziś z robotą, w końcu dzień wolny od pracy jest. Zarządził spacer do lasu, choć ja popukałam się w czoło odnosząc się w ten sposób do pomysłu szwendania się po mokrym, zamglonym lesie w zapadającym zmroku. W końcu jednak suma summarum poszliśmy, z psem na sznurku ma się rozumieć. Przeszliśmy na druga stronę i minęliśmy biały domek, widoczny na niektórych moich zdjęciach po drugiej stronie drogi. Przeszliśmy przez zagajnik za nim i przez drogę do Sosnówki.
W lesie panowała niesamowita cisza, którą tylko my zakłócaliśmy. W. jeszcze tęsknie rozglądał się za grzybami. Mam wrażenie, że aparat wychwycił znacznie więcej światła niż moje oczy, bo zdjęcia wyszły bardzo jasne a w rzeczywistości było szaro i dość ponurawo.
Kredka odnalazła miejsce, gdzie dziki wycierają się o pień drzewa i sama też wysmarowała się żywicą, zanim zdążyliśmy ją powstrzymać.
Robiło się coraz ciemniej, a my robiliśmy się już wściekle głodni, więc postanowiliśmy zawrócić i tą samą drogą wróciliśmy do domu. Mgła tworzyła się coraz gęstsza.
W domu rzuciliśmy się na resztki kapuśniaku, dopchaliśmy się kanapkami i otworzyliśmy kolejną buteleczkę, ale o niej opowiem tam, gdzie ku temu miejsce. Resztę wieczoru spędziliśmy domowo (z wyjątkiem Kredki, która praktycznie cały pobyt mieszkała na zewnątrz i wchodziła tylko w celach wciągnięcia jakiegoś jedzenia). Ta część dnia nadawała się jak raz do propagandowego programu o ucieczce na wieś... choć niestety wystrój wnętrz odbiega znacznie od standardów lansowanych w tego typu produkcje Bez dizajnu z Sielskiego Życia na Werandzie Country, ale w ciepełku bijącym od pieca, z trzaskającym pod kuchnią ogniu i przy nieśmiertelnym Radiu Lublin też da się żyć, a ja tymczasem kończę z zapowiedzią, że c.d jak najbardziej n.
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | DEDE | 14.11.2014 15:13:31 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: R.Śl- B
Posty: 1415 #1983912 Od: 2014-7-14
| Poszwendałam się z Wami po lesie ale rozchodniki nadal masz _________________ Daria WIEŚ POD BOREM.. | | | Jo37 | 14.11.2014 19:12:58 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Warszawa i nie tylko
Posty: 1379 #1984014 Od: 2014-7-11
| Jak Ciebie czytam to wydaje mi się, że byłam tam z Wami. _________________ Pozdrawiam, Joanna
| | | EwaM | 14.11.2014 19:42:18 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: między DBA a DZA
Posty: 2778 #1984030 Od: 2014-7-11
| Zuziu, pod jagodę kamczacką trzeba podłożyć jakąś płachtę i otrząsać owoce, skoro to samo leci, to nie widzę lepszego sposobu. Chwilami wydaje mi się, że producenci takich programów mają spółkę z agentami nieruchomości sprzedającymi rudery do remontu. _________________ wątek i tutaj smutna piosenka | | | lora | 14.11.2014 23:42:50 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #1984193 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | Zuzanno to prawda czytając Ciebie to czuję że jestem z Wami a jeszcze ten ciemny las to zupełnie przerażenie mnie ogarnęło i przytuliłam się do Ciebie A zdjęcia układającego się ogrodu do zimowego snu są bardzo ładne. Zwłaszcza jedno...ciekawa jestem czy zgadniesz . He, he jutro może powiem które ...a teraz dobrej nocki życzę. _________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | Electra | 04.11.2024 22:32:15 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|