Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :) | |
| | zuzanna2418 | 27.08.2014 22:09:32 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1927297 Od: 2014-7-11
| Beatko tomaszkowa Kredka to rasa prymitywna. Ryje sobie dziury w ziemi i leży albo odłoguje na trawce Beatko Beatrice na zdrowie _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Electra | 10.01.2025 05:07:31 |
|
| | | Beatrice | 27.08.2014 22:11:19 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Szczecin
Posty: 1618 #1927300 Od: 2014-7-11
| Zuziu ale wejdź do mnie i napisz co jest co, ja tylko miodunkę nazwałam _________________ Kiedyś będę miała....marzenie Beaty Mini, mini..mini Beaty | | | Margolcia_K | 29.08.2014 12:51:08 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: lubuskie, nad Wartą
Posty: 1012 #1928366 Od: 2014-7-12
| Zuziu, miałam już nie wpisywać sie w nowe watki, bo niebawem się pogubię, kto i co pisał, i pokazywał, i kociokwiku dostanę a wszyscy razem ze mną. Ale nie mogę nie zostawić swego śladu u Ciebie, cobyś mi nie zginęła. Krajobrazy dookoła masz przepiękne, chwytające za serce, ale to nie Twoja zasługa! Ale to co w domu i zagrodzie to wyłącznie Twoje dzieło i jestem pod wrażeniem. Po prostu pięknie i tak ... swojsko, domowo. SUPER! A psica też jest niesamowita. Mój nawet jak sie położy na trawce (na kanapie wygodniej!), to tak "półgębkiem" a raczej "półdupkiem" i tylko patrzy jakby tu panu wleźć na kolana. A ptaszek to na pewno gąsiorek samczyk. _________________ Pozdrawiam, Margolcia
Wiejski dom Margolci - zawieszony | | | evluk | 01.09.2014 14:34:22 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 63 #1930573 Od: 2014-7-11
| Ha-jestem można powiedzieć na bieżąco. Jak zwykle uroczo się czyta i ogląda superaśne fotografie Dziewanny również lubię. Mam kilka odmian, w tym tę omszoną. Pięknie wygląda w wiejskich ogrodach. U nas się kiedyś mówiło, że gdzie rośnie dziewanna, tam na wydaniu panna
| | | lora | 03.09.2014 21:46:57 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #1932509 Od: 2014-7-11
| puk, puk jak tu cicho _________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | zuzanna2418 | 04.09.2014 10:08:39 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1932769 Od: 2014-7-11
| Dziewczynki, dziękuję Wam za odwiedziny, wątek tak się skokowo ożywia, być może za jakiś tydzień-póltora znów "będzie, będzie zabawa, będzie się działo..." _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Urazka | 04.09.2014 23:26:30 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #1933519 Od: 2014-8-9
| Ja trzymam kciuki za realizację planów wyjazdowych i piękną pogodę a Ty już rozpocznij przygotowywanie scenariusza pobytu z uwzględnieniem potrzeb wartkiej i zaskakującej relacji, uwzględniającej nasze oczekiwania. Oczywiście nie zapomnij też o zakupie bądź naładowaniu baterii i o zabraniu aparatu - bo uściślając, oczekujemy fotorelacji. Pozdrowienia dla W. _________________ pozdrawiam, Janina | | | zuzanna2418 | 16.09.2014 09:59:46 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1942554 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 2 | Elu, Janeczko oraz inni kochani czytający! Kolejny odcinek sagi o dorywczym życiu wiejskim niniejszym rozpoczynam. Odcinek ten będzie leniwy jak rzeczka w upalny dzień, ponieważ tym razem ani ja ani W. nie mieliśmy jakoś siły ani chęci na jakąkolwiek spektakularną działalność.Przepraszam z góry za brak dramatycznych zwrotów akcji, opisów zmagań z przyrodą, demonstracji wielkich zmian i te pe. Na to jeszcze przyjdzie czas.
Cz.I to nieco nietypowy wstęp do relacji. Nietypowy, ponieważ nie będzie w tej części obrazków oraz nietypowy z uwagi na to, że nie udaliśmy się na wiochę wspólnie, a każde z osobna. Powód był taki, że ja miałam być o 9.00 w sądzie okręgowym w Zamościu we czwartek a W. uznał, że najlepiej będzie jechać we czwartek rano do Zamościa, a po rozprawie na wieś. Dla mnie wstawanie o 3.00 rano i martwienie się, czy zdążymy nie wchodziło w grę, zatem w środowe popołudnie wsiadłam sobie w busa relacji Warszawa-Zamość i przed 18.00 byłam na miejscu. Zjadłam kolację w hotelu i spokojnie oczekiwałam rozwoju wypadków dnia następnego. W. postanowił zrealizować swój plan, przy czym zagroziłam, że jeśli zamierza wlec kota i psa taki szmat drogi bez sikania i picia, to ja go osobiście zadenuncjuję do właściwych organów. W. zobowiązał się, że o dobrostan zadba i że o 10.00 melduje się w Zamościu. Rozprawa zaczęła się w miarę punktualnie, potem przez 4 godziny na stojąco byłam przesłuchiwana najpierw przez Wysoki Sąd, potem przez obrońców oskarżonych, potem przez prokuratora a na końcu przez samych oskarżonych. W. z psem zrobili chyba 10 rundek po Zamościu. Pogoda jednakowoż nie sprzyjała zajęciom na świeżym powietrzu, ponieważ lało praktycznie non-stop. Kiedy już po rozprawie znalazłam sekretariat (dla zmylenia przeciwnika sekretariat sadu rejonowego był w budynku sądu okręgowego i odwrotnie, oczywiście na najwyższym piętrze bez windy), podstemplowałam delegację, odnalazłam W. na parkingu i wsiadłam do samochodu, stwierdziłam, że ktoś podstępnie przepuścił mnie przez wyżymaczkę, maszynkę do mięsa a potem prasę do wyciskania. Wszystko mnie bolało a w głowie miałam coś w rodzaju budyniu zamiast mózgu. Wyjechaliśmy z Zamościa objazdem, ponieważ główny wyjazd zastawili drogowcy. Dzięki czemu, kierując się w stronę Chełma, obejrzeliśmy przepiękne okolice, wsie malowniczo rozrzucone po pofałdowanym terenie, cudne lasy i żal mnie ścisnął, że to tak daleko, bo bym chyba się zaczęła rozglądać za możliwością zmiany lokalizacyjnej wiochy. Jeśli to wszystko tak bosko wyglądało w strugach deszczu, to jak pięknie tam musi być w słoneczny dzień... W. przy okazji opowiedział, że kot dał się wysikać na stacji benzynowej po drodze (został wpuszczony do wiaty śmietnikowej czy czegoś podobnego, gdzie uznał, że można tę intymną czynność przeprowadzić bez uszczerbku dla własnej godności). Pies sikał, gdzie popadło, pił wodę w kawiarniach zamojskich, odwiedził księgarnie i generalnie prowadził światowe życie u boku W. Pół Zamościa psa wygłaskało i wymiętoliło, cud, że jakieś futro na niej jeszcze zostało.
Dojechaliśmy do Chełma i tu muszę napisać, że to chyba najgorzej oznakowane miasto, jakie w życiu widziałam. Na wjeździe nie ma kompletnie żadnych informacji, gdzie na co się jedzie, zatem wpierniczyliśmy się do centrum, które jest klaustrofobiczne ciasne i zastawione samochodami, mignął nam gdzieś tylko w perspektywie drogowskaz na Dorohusk i tyle. Klnąc nieprzyzwoicie staraliśmy się wyplątać z tego piekła, dojechaliśmy do jakiejś większej drogi, która rokowała nieźle i wobec dalszego braku jakichkolwiek oznakowań, zasięgnęliśmy języka u tambylców stojących na przystanku. Okazało się, że kierunek mamy słuszny, musimy tylko odpowiednio zjechać z kolejnych dwóch rond, które za jakiś czas nam się wyłonią a potem w prawo i dojedziemy do pierwszych tablic informacyjnych. Ruszyliśmy zatem z nadzieją, że damy radę, minęliśmy niezwykłą rzeźbę kwiatową na jednym z rond, przedstawiającą misia, który jest elementem herbu miasta Chełma i zgodnie stwierdziliśmy, że zamiast p... nego niedźwiedzia powinni zainwestować w porządne oznakowanie. No, chyba, że wychodzą z założenia, iż tambylec wie, gdzie jechać a obcy niech się nie pęta.
Z czasem przestało padać a prognozy wypowiadane w Radiu Lublin tchnęły słonecznym blaskiem, letnim ciepełkiem i ogólnym optymizmem. Zmordowani z lekka wjechaliśmy do Włodawy, gdzie na wyjeździe zajechaliśmy do przydrożnej restauracji, ponieważ W. już od pół godziny gadał wyłacznie o jedzeniu. Zjedliśmy słuszne porcje, psa po raz kolejny wyspacerowaliśmy, kota wypuściliśmy z transportera i dalszą drogę odbył już na swobodzie. Ryczeliśmy ze śmiechu patrząc na kocią minę, kiedy tylnymi łapkami stała na moich kolanach, przednimi opierała się na kokpicie i patrzyła uważnie przez przednia szybę. Pokręciła się jeszcze po samochodzie, po czym zwinęła się na tylnej kanapie obok Kredki i tak dojechaliśmy do celu. Zmierzchało już, rozpakowaliśmy walizy i usiedliśmy z herbatką na ganku. Potem W. podjechał jeszcze do Wisznic po podstawowe zakupy, a ja padłam na kanapie z gazetą. Radio sobie grało, firanka delikatnie unosiła się przy lekkich podmuchach wieczornego wiaterku, świerszcze cykały za oknem. Cudownie. Postanowiliśmy, że dnia następnego udajemy się do lasu w celu pozyskania grzybów. Ale przede wszystkim, żeby ukoić nerwy, stresy i uleczyć ogólny niedowład fizyczny i umysłowy. Ale o tym w następnej części, czyli gdy c.d. za jakiś czas n.
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | EwkaEs | 16.09.2014 10:20:18 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: południe kraju
Posty: 148 #1942574 Od: 2014-7-14
| Zuzanno-a słynne w Chełmie Lubelskim są głębokie,możliwe,że i piętrowe podziemia jeszcze nie do końca rozeznane.Wygląda na to,że od kilkunastu lat,gdy mieliśmy tam PRAKTYKI INWENTARYZACYJNE NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO-DROGOWSKAZ NA DOROHUSK BYŁ | | | paputowy_dom | 16.09.2014 11:11:41 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 1646 #1942634 Od: 2014-8-6
| Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i wygłaskuję moją ulubioną kocicę- uprasza się o pokazanie awersu _________________ wszystko co kocham pozdrawiam justyna | | | atka | 16.09.2014 11:26:23 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wa-wa/południowe Podlasie
Posty: 79 #1942653 Od: 2014-7-13
| No to pracowity był ten czwartek. Mnie taka służbowa sądowa przyjemność czeka pojutrze, ale mam nadzieję, że nie aż tak długa, no i na miejscu. Przy okazji niezła wycieczka przez południową lubelszczyznę. Wasz zwierzyniec cierpliwy nad podziw. Czekam na ciąg dalszy, coś trudno mi uwierzyć w to Wasze wiejskie lenistwo _________________ Joasia | | | Electra | 10.01.2025 05:07:31 |
|
| | | DEDE | 16.09.2014 13:26:24 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: R.Śl- B
Posty: 1415 #1942774 Od: 2014-7-14
| Zuza zawsze mnei zastanawiało gdzie Wy tego kota odsikujecie hih myślałam że wozisz kuwetkęa tu prosze pasek, obróżka i na spacer nie zazdroszczę tej wizyty ale jeśli była konieczna to masz to już z głowy i mogłaś się cieszyć wypoczynkiem na wsiteż czekam na większą relację do następnego razu <buzka> _________________ Daria WIEŚ POD BOREM.. | | | Urazka | 16.09.2014 22:30:54 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #1943264 Od: 2014-8-9
| Jak się dostało w darze od dobrej wróżki tak lekkie pióro to nawet z uciążliwej podróży, z przystankiem w sądzie, można zrobić relację z pazurem. Widziałam Was z przyległościami i Ciebie taką umęczoną ale co ciekawe to w moim sądzie, wyobrażonym na wzór z amerykańskich filmów, byłaś przepytywana na siedząco. Tak się zaczytałam, że byłam bardzo zdziwiona końcem opowieści. Oj dawkujesz swój talent. Nie dziwię się, że po takich męczących dwóch dniach chciałaś wypocząć. Po to chyba masz ten wiejski dom? A ogród daje sobie przecież radę bez Ciebie/Was. Prawda?
_________________ pozdrawiam, Janina | | | Barabella | 17.09.2014 10:11:59 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 7417 #1943522 Od: 2014-7-11
| Trzymasz w napięciu czytelnika.... no nie bądź taka.... pisz proszę, bo czekamy _________________ Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.3 Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.2 Wymarzony Baśniowy Zakątek cz.1 | | | Jo37 | 17.09.2014 10:30:38 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Warszawa i nie tylko
Posty: 1379 #1943543 Od: 2014-7-11
| Piękna okolica. Bliskości lasu zazdroszczę. Czekam jak wszyscy na c.d. . Wyluzowana Kredka wygląda świetnie. _________________ Pozdrawiam, Joanna
| | | zuzanna2418 | 17.09.2014 10:34:15 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1943545 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 2 | Ewo tak, podziemia są i grasuje w nich Duch Bieluch Stąd zresztą nazwa sztandarowego produktu zakładów mleczarskich w Chełmie - jogurt naturalny Bieluch. Bardzo smaczny! Justynko kocica oczywiście wystąpi i ukaże oblicze! Joasiu ja nie cierpię takiego występowania w sądzie, w dodatku większość budynków sądów to takie gmaszyska monumentalne, dawno nie remontowane, dość przygnębiające. Leniliśmy się okropnie, mówię Ci Dario normalnie zwierzaki spokojnie wytrzymują całą drogę do wsi. Do Zamościa jest jednak ciutkę dalej a i czas oczekiwania na mnie oraz drogę z Z. do wiochy należało wziąć pod uwagę. Kot zachował się dzielnie, od razu zrozumiał, o co chodzi z tą stacją benzynową Kredka wszędzie czuje się jak u siebie Janeczko Wiejski dom rzeczywiście póki co pozwala nam odetchnąć od miejskich kłopotów i stresów , ale docelowo ma nam służyć za miejsce do życia. Oby jak najszybciej! Basiu, Joasiu JoKontynuuję za chwilkę relację, teraz już będzie leniwie i wypoczynkowo!
Cz.II rozpocznę od przebudzenia wczesnym rankiem (przed 6.00). Wschód słońca rozjaśnił zasłonkę w oknie sypialni i spowodował najpierw chęć wybiegnięcia boso na rosę z aparatem fotograficznym w celu uwiecznienie tej pięknej pory dnia. Lenistwo zwyciężyło i poodłogowałam sobie jeszcze w łóżeczku. W. chrapał odsypiając trudy pracy kierowcy samochodu półciężarowego, przystosowanego do transportu ludzi i zwierząt. W końcu wygrzebaliśmy się na zewnątrz, zawinięci w szlafroki. Poranek okazał się być miły bo ciepły, a blask słońca po ulewie dnia wczorajszego stanowił zachęcającą odmianę. Wywlokłam aparat z walizki konstatując przy tym, że W. bardzo umiejętnie spakował potrzebne rzeczy, pozbawiając mnie dostępu do czystej bielizny (nie wziął ani jednej pary moich gaci!)i gdyby nie to, że uprane rzeczy przywiezione z poprzedniego pobytu mam zwyczaj od razu pakować do naszej walizy wioskowej, byłabym została w czarnej spódniczce za kolano, bluzce i sweterku. Gaci miałam dwie sztuki spakowane na Zamość, więc trudno - trzeba było powrócić do metody z czasów niedoborów rynkowych: jedne gacie na d..., drugie w praniu.
Aparatu też niestety nie udało mi się użyć pierwszego dnia, ponieważ W. zapomniał o karcie pamięci... Zatem zdjęcia piątkowe robione komórką nie grzeszą jakością, za co uprzejmie przepraszam. Ujęcia ogródkowe powtórzyłam w dniach kolejnych po zakupie karty w Owadzie, więc będę się posiłkować tymi lepszymi wersjami.
Widok za oknem salono-jadalni w rannym słoneczku:
Przeszłam się wokół domu przed śniadaniem, trawa już nie zasłaniała widoków, choć jeszcze jedno koszenie przez zimą trzeba będzie zrobić. Niestety z uwagi na kłopoty z samochodem, zakup traktorka ogrodowego oddalił się w mglistą przyszłość. Obecnie W. siedzi z nosem w internecie w poszukiwaniu korzystnej oferty sprzedaży pick-up'a, który nie byłby skarbonką zarówno z uwagi na stan techniczny jak i paliwożerność. Lekko nie jest
Kolorów jeszcze sporo, choć widać już oczywiście zbliżającą się jesień.
Przed domem szaleństwo słonecznikowe trwa, dolne piętro też kwitnie jak głupie, dołączyły astry, które tez znalazły się w mieszance wiadernej.
Jeszcze tu wrócę z aparatem
Widok na pola
Po śniadaniu ubraliśmy się, zabraliśmy psa oraz podstawowe wyposażenie grzybiarza i ruszyliśmy, aby pozyskać nieco runa leśnego dla celów konsumpcyjnych. Pogoda była świetna, prawdziwie letnia. Pierwsze grzyby znaleźliśmy w sosenkach po drugiej stronie drogi.
Grzybów niestety w zbliżeniu komórką zrobić się nie dało, więc jedynie wspomnę, że tak ogromnych, dorodnych, wręcz archetypicznych muchomorów chyba w życiu nie widziałam! Te, które nadawały się do zebrania, to głównie podgrzybki i zajączki. Borowik trafił się jeden. W. kluczył po lesie, ja z Kredką szłyśmy sobie ścieżkami, przy okazji rozglądając się za grzybami w zasięgu wzroku. Oczywiście Kredka grzyby wszelakie miała w nosie, ale szukała sobie przy okazji różnych fajnych zapachów, w których mogła się wytarzać
Nie było to jakieś obfite grzybobranie, ale dwugodzinne wałęsanie się po praktycznie bezludnym lesie zrobiło nam dobrze na ogólną kondycję psycho-fizyczną.
Po powrocie W. pojechał po zakupy a ja postanowiłam pomalować płot pomiędzy stodołą a oborą resztkami drewnochronu, który stał sobie od ubiegłego roku w sieni. Było tego jakieś 15 litrów, więc zbyt mało, ażeby wszystko pociągnąć, zwłaszcza, że to płot sztachetowy a nie w stylu country, jak ten od frontu. Płot długi, sztachet dużo, malowidła mało, ale przy tak pięknej pogodzie można sobie na luzaczku stać z pędzlem w miejscu z widokiem na pola, bele słomy oraz maszyny rolnicze sąsiada (widać to na zdjęciu z początku tego postu) w lekkim wiaterku niosącym zapachy przyrodnicze, również te "krówkowe"
Płot pomalowałam praktycznie cały z jednej strony tylko, parząc sobie różne części ciała o wszechobecne pokrzywy, których coraz bardziej nienawidzę.
Daszki to robota dla W., który maluje je takim czarnym mazidłem służącym do izolowania przeciwwilgociowego fundamentów czy coś w tym rodzaju.
W. powrócił w międzyczasie z zakupami, w tym z kartą pamięci i zabrał się za czyszczenie grzybów i pitraszenie ich w formie żurku z grzybami. Efekt finalny pitraszenia przedstawia się następująco:
Resztę dnia spędziliśmy na czytaniu książek zakupionych przez W. w Zamościu za jakieś grosze; ja zabrałam się za książkę o Zygmuncie Kałużyńskim "Pół życia w ciemności", a W. za autobiograficzną książkę Janusza Weissa "Pierwszy Ogród".
Wieczorem obfociłam zachód słońca i podelektowałam się spokojem i cichym zmierzchem.
Wieczorem rozwinęły się kwiaty dziwaczków, które chyba z uwagi na budowę są zaprogramowane na zapylanie przez motyle nocne. Dziwaczki mam od Marty Marginetki (nasionka znaczy dostałam).
Pod prysznicem z mizernym skutkiem usiłowałam doszorować sobie stopy i ręce z plam drewnochronu w kolorze "dąb", a potem wlazłam do łóżeczka z książką. Życie może być doprawdy zachwycające W. chrapał sobie na ukochanej kanapie, Kredka w łazience na dywaniku, a kot udał się na poszukiwanie przygód przez otwarte szeroko okno. O tym, co było dalej, dowiecie się z następnej części, stanowiącej c.d., który jak najbardziej n. _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | zuzanna2418 | 17.09.2014 13:22:19 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #1943674 Od: 2014-7-11
| W sobotę, której przebieg stanowić będzie cz.III raportu, obudziłam się nieco później czyli w okolicach 7.00, w RL nadawali audycję o lesie, której wysłuchaliśmy pożerając śniadanie. To znaczy W. pożerał z apetytem, ja natomiast nieco zmulona damską fizjologią dziobałam sobie jakieś płatki z jogurtem. W. następnie pomaszerował do lasu z nadzieją na znalezienie grzybowiska wszechczasów. Kredka została ze mną i zajęła się regularnym patrolowaniem terenu, co polegało na obchodzeniu dookoła całego podwórka kilka razy, następnie położeniu się w krzakach na krótka drzemkę, po której następowała kolejna runda. Kredka w fazie spoczynkowej:
Postanowiłam dokonać dokładniejszej inspekcji terenu i w najbliższej bliskości zaobserwowałam, że kobea wyhodowana od nasionka za nic w świecie kwitnąc nie chce.
Za to inne roślinki kwitną wcale nieźle
Kompozycja jaka stworzyła się z miskantów i rozplenicy w pełnym "rozkwicie":
Wiosną te trawy zostaną podzielone i rozsadzone w dalszych zakątkach, ponieważ rabaty przydomowe nieco przytłaczają sam dom, a wynika to z tego, że nie przewidzieliśmy rozpasania wielu bylin, które na tej ziemi podlaskiej osiągnęły rozmiary nadnaturalne
Kicia siedziała zadumana na progu sieni frontowej, w której również zaobserwowałam zasuszone zwłoki mysie. Być może zadumanie kota wynikało z rozważań filozoficznych na temat kruchości życia gryzoni, które nażarły się trutki. Albo nie wynikało z niczego, a po prostu tradycyjnie kot ma wszystko w poważaniu. Obstaję za druga opcją W każdym razie przeszkodziłam.
Przechodzimy do części słonecznikowej przed domem. Tradycyjnie szczygły pasą brzuchy przed zimą.
Teraz kilka zbliżeń na kwitnące jednoroczne z mieszanki wiadernej. Kosmosy są obłędne.
Aksamitki też w kompozycji występują:
W rogu warzywniaka, obecnie totalnie zarośniętego chwastami wyrosła szczególnej urody grupa kosmosów. Ogromniasta na wysokość i cudnie kolorowa. Zarośniecie grządek warzywnych na szczęście nie przeszkadza ani marchwi (są trzy kolory: biały, pomarańczowy i rudoczerwony)ani buraczkom!
A z pewnej odległości obszar podsłonecznikowego wysiewu eksperymentalnego wygląda tak:
Śliwki jeszcze wiszą na drzewie, jednak zebranie ich w tym gąszczu jest praktycznie niemożliwe... ot, mądra głowa nie przewidziała takiego stanu rzeczy i z powidełek guzik.
Za drogą występują zwierzęta gospodarskie:
a w ogródku nieudomowione płazy bezogonowe
Zrobiłam przerwę na posiłek regeneracyjny i na lekturę na leżaczku przed domem. W. powrócił z lasu z torbą grzybów, ale widać było na kilometr, że usatysfakcjonowany nie był. W lesie podobno więcej ludzi niż drzew. Spotkał rodzinę pozyskująca drewno budulcowe (tu większość okolicznych lasów należy do prywatnych właścicieli), zagadnął ich z leśniczego przyzwyczajenia, ale rozmowa jakoś z początku się nie kleiła, bo cała rodzina jak na komendę wlepiła oczy w bose stopy W. Facet nie wytrzymał i zapytał: "Panie, pan na bosaka po lesie chodzisz???" W. potwierdził, że tak. "A nie boisz się pan? " W. stwierdził, że nie widzi powodu. "No, wszystko kłuje, patyki, szyszki, żmija może ugryźć!" W. oznajmił, że nic go nie kłuje, mech jest milutki, a żmija i tak gryzie powyżej kostki. Tambylcy pokręcili z niedowierzaniem głową i chyba w myślach postukali się palcem w czoło. A jeszcze stosunkowo niedawno do kościoła lud wiejski w niektórych okolicach też boso drałował kilka kilometrów i dopiero przed wejściem na drogę do kościoła buty zakładali. W. spotkał jeszcze kobietę, która zbierała grzyby a koszyk miała wyładowany olszówkami (fachowa nazwa: krowiak podwinięty). W. oczywiscie mówi, że to trujące. Kobita na to, ze ona coś słyszała, że nie bardzo ten grzyb ale córka, tłumaczyła W., tak je lubi. W. na to: " To chce pani córkę otruć???!". No i kobita wywaliła grzyby ...
W. wracając zakupił u pszczelarza w naszej wsi miód trzech rodzajów. Na miejscowym cmentarzu zauważył ceremonię pogrzebową, potem okazało się, że umarł najstarszy członek rodziny mieszkającej za SN. Dziadek miał zacięcie kowalskie, za młodu podobno cuda robił, przed domem jeszcze została stara kuźnia i nawet już w zaawansowanym wieku przychodził tam czasem i coś sobie dłubał. Słychać było czasem miarowe uderzenia młotka.
Grzyby w większości poszły do suszenia nad kuchnią.
Postanowiłam obejrzeć dokładnie różankę, na której jeszcze pięknie. Róże kwitły, choć tylko niektóre, ale za to ostróżki posadzone jako rośliny towarzyszące kwitną praktycznie bez przerwy.
Pięciorniki okalające jedna z różanek, pomimo napierającego perzu w niektórych miejscach, także dobrze sobie radzą.
Ritausma jest niezrównana. Kiepsko tylko wyglądają przekwitłe kwiaty, bo brązowieją płatki na krzaku i zlepiają się z pozostałymi kwiatami.Poobrywałam te zdechłe i zostały takie:
Podoborowo niewiele się zmieniło od ubiegłego pobytu, poza tym, że szlag niestety trafił krzak pomidora, który miał takie fajne owoce w kształcie papryk Przetrwały za to koraliki, które owocują bardzo ładnie. I tu ostróżki pięknie kwitną. Natomiast obydwa powojniki, czyli Gravetye Beauty i tangucki jakoś nie bardzo sobie radzą. Krzewy za to dały niesamowite przyrosty.
Posadzona pomiędzy bylinami cukinia wykazała się takim oto owocem.
Selery też wyglądają nieźle
Vis a vis obory mamy spichlerz oraz koślawą drewutnię. Tu krzewy także niczego sobie, kalinę koralową mikrych jeszcze rozmiarów zdominował klon-samosiejka, ale tego drugiego zamierzamy się pozbyć (nie tym razem, bo W. nie wziął piły motorowej...) Krzewuszki i pęcherznice dorodne
Obejrzałam także winnicę na stodole, winogrona już prawie-prawie, ale nie fotografuję,żeby nie zapeszyć. Smak już bliski tego, jaki pamietam z naszej pierwszej wizyty przed kupnem chatki. Jeśli szpaki nie rozdziobią tego dobra, następnym razem jak przyjedziemy-będą boskie!
Tego dnia nie podjęliśmy żadnych działań ogrodniczych, choć kilka roślin do posadzenia przywieźliśmy. W. miał lenia giganta, ja także jakoś nie miałam nadmiaru energii, więc przy winku/herbatce/nalewce, żurku z dnia poprzedniego oraz z lekturą w łapach (W. zaczął czytać jakąś książkę Hansa Fallady, ale zrezygnował, bo była tak dołująca, że dał sobie spokój) spędziliśmy resztę dnia. Wieczorem wpadła Bożenka z jakąś sprawą, ale bardzo się spieszyła i pogadaliśmy tylko chwilę. Nieliczne to wieczory na wsi, kiedy tak jak wtedy, poszłam spać nie podpierając się nosem A czy niedziela przyniosła jakieś warte odnotowania wydarzenia, opowiem dokładnie wtedy, gdy c.d.n. _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | MaGorzatka | 17.09.2014 14:12:53 |
Grupa: Moderator
Lokalizacja:: Pomorze
Posty: 3845 #1943734 Od: 2014-7-13
| zuzanna2418 pisze: Cejrowskiego ogląda czasami, choć nie podziela jego poglądów na tematy światopoglądowe. A nawet wręcz przeciwnie
O, to tak jak ja. Bardzo wręcz przeciwnie.
Zuziu - piękna relacja (nadrabiałam wszystkie części naraz, więc ominęło mnie obgryzanie paznokci w oczekiwaniu na c.d.), pełna słońca i spokoju, co pozwala mieć nadzieję, że żurek był tak smaczny, jak na to wygląda, a gacie zdążyły wysychać na czas
Kosmosy zakręciły mi w głowie, kradnę teraz nasionka w miejskich nasadzeniach, bo akurat są pięknie pootwierane nasienniki... podejdę, poskubię i wpycham do kieszonki kurtki lub torebki. Oj, będzie u mnie za rok kosmo...drom! _________________ Pozdrawiam - Małgosia (ogrodniczka od maja 2010)
Obrazki z Gospodarstwa W moim gospodarstwie (Oaza) Róże z mojej tabelki | | | iwonaPM | 17.09.2014 14:46:49 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: bxl/lbn
Posty: 3891 #1943772 Od: 2014-7-11
| Zuzka z wielką przyjemnością nadrobiłam zaległości i strasznie mi się smutno zrobiło ,że został Wam już tylko jeden dzień Koniecznie skopiuj wszystkie raporty wioskowe i do wydawcy marsz Pierwsza kupię Powiedz czy ściółkowanie zdało egzamin ? _________________ Iwkowy ogródeczek Iwkowy ogródeczek II
„Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów.” Isaac Newton | | | atka | 17.09.2014 14:55:21 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wa-wa/południowe Podlasie
Posty: 79 #1943780 Od: 2014-7-13
| Świadomość posiadania zbyt małej liczby gaci jest niezmiernie dołująca...Myślę, że W. dostał za swoje. Tak niby nic się nie działo, a tu proszę bardzo jaka barwna opowieść powstała A nowy elegancki pomnik złotego ułana w Kałuszynie widziałaś?! Pewnie nie, bo ani chybi fotę byś zrobiła! Ja zapomniałam aparatu, liczyłam na Ciebie... _________________ Joasia | | | Electra | 10.01.2025 05:07:31 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|