Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :) | |
| | Jo37 | 15.11.2015 12:40:46 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Warszawa i nie tylko
Posty: 1379 #2202770 Od: 2014-7-11
| Zuziu - spokojnego lotu w obie strony i miłego pobytu. Opowieść jak zwykle ciekawa. Czuję się tak jakbym była Tam z Wami. _________________ Pozdrawiam, Joanna
| | | Electra | 23.12.2024 03:09:18 |
|
| | | Ryszan | 15.11.2015 14:49:59 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3462 #2202834 Od: 2014-7-19
| Jak zawsze sielka opowieść super,warto było czekać.Miłego pobytu. _________________ Ania Moja działka | | | amba19 | 17.11.2015 15:15:51 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Gdańsk
Posty: 223 #2203680 Od: 2014-7-12
| Zuzanno ja jak zwykle rzadko czytam Twoje relacje z pobytu na wsi - ale za to Ciąg Dalszy następuje wówczas płynnie i bez przestojów Tym razem tą wspaniałą lekturą wraz z ilustracjami uprzyjemniałam sobie podróż z Gdańska do Warszawy odbywaną tradycyjnie Polskim Busem. Muszę Ci się przyznać, że własnie przed chwilą nafutrowałam się po uszy makaronem z twarogiem i ze skwarkami Coś ten twój watek ostatnio inspiruje mnie kulinarnie Czytam tutaj, że pofrunęłaś w daleki i niespokojny ostatnio świat. Życzę Ci kochana szczęśliwego powrotu a sobie mojego ulubionego Ciągu Dalszego...jak najszybciej! _________________ Maria | | | DEDE | 17.11.2015 17:09:50 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: R.Śl- B
Posty: 1415 #2203714 Od: 2014-7-14
| No właśnie wiedziałam, że Zuza trochę mi podawkuje swojego szczęścia. Widok lasu ubranego w resztki jesiennych kolorów, którego mi tak brakuje.. jak również nigdy nie widziałam stodoły od środka..i takich maszyn.. dobrze doczytałam W w niedzielę załączył spalinówkę? a sąsiedzi nie słyszeli? _________________ Daria WIEŚ POD BOREM.. | | | zuzanna2418 | 22.11.2015 16:40:04 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2205751 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 2 | Małgoś u kotów higiena to podstawa. Kot który zaprzestał dbania o czystość to kot bardzo chory. Do naszej stodoły zapraszam! Jest jeszcze słoma rumiankowa ze zbiorów, które stanowiły podstawę upraw w tym regionie jakiś czas temu. Na początku nawet Bożenka uprawiała i okropnie lubiłam te żniwa rumiankowe, potem jakoś powoli to zanikło. Misiu dziękuję za jak zwykle ujmujący komentarz! Staram się poza relacją przemycić jakieś wyznanie Coś w rodzaju zakamuflowanego zachwytu, ale bez pretensjonalnych achów i ochów, bo to mnie denerwuje. Ale pod przymusem nie piszę, o nie Kasiu kaniu szczera prawda! Dla nas święto to wizyta na wsi. Pozostawienie całego miejskiego życia i przestawienie się na inne fale. I zawsze ten czas jest za krótki. EwoEsWitaj! chmury tamtejsze stanowią przedmiot mojej nieustannej kontemplacji! Beatko o gęsi będzie, ale bez szczegółów, bo skupiłam się na czymś innym Ewciu no, jeszcze trochę kulinarnie pociągnę, zwłaszcza, że sama coś wytworzyłam i nikt się nie otruł gawronko ja się makaronu na słodko nie wyrzeknę, a skwarkowy potraktuję jako danie egzotyczne, które spożywa się jako osobliwość Joasiu i jako jedyna nawet byłaś jakiś czas temu Aniu zapraszam zatem na ciąg dalszy, pardon na c.d.! Marysiu cieszę się, że zaglądasz i dzielisz się wrażeniami! Kulinaria prezentuję z uwagi na zaangażowanie W. w ich produkcję, a skoro działają inspirująco - tym bardziej mam motywację do dalszych opisów. Co też niebawem nastąpi! Dario stodoła jest dla mnie taka trochę terra incognita. W. twierdzi, że mieszka tam jakaś sowa, którą słyszał wieczorem. Wykaszarką W. ryknął w poniedziałek, a teraz przejdę do cz.III czyli do relacji z wtorku, którą rozpoczął deszcz i gęste chmury.
Z okna zatem obejrzałam dokonania W. polegające na wycięciu badyli w Albiczukowskim.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Po śniadaniu składającym się z jajecznicy według W. czyli smażonego boczku, grzybów i cebuli lekko sklejonych jajkiem ustaliliśmy plan dnia. Pogoda raczej barowa, ale jednak jakieś prace należało wykonać. Po pierwsze niepokój mój budził wielki karton z cebulkami do posadzenia. Nie znoszę tego zajęcia, po 3 minutach boli mnie grzbiet, kolana, ręce i w ogóle mam wstręt. Niestety W. mógł się zasłonić innymi zajęciami, których za niego nie zrobię, więc wyszło, że te cebule to jednak muszę ja powtykać. Ubrałam się ciepło, bo chłodny wiatr i od czasu do czasu mżawka powodowały przenikanie wilgotnego zimna do samych gnatów. W. pojechał po zakupy.
Cebulki zasadniczo składały się z tulipanów różnych, czosnków ozdobnych, krokusów, hiacyntów, szachownic i szafirków. Starałam się je rozmieścić na terenie angielskiej i terytoriów przyłączonych oraz na ex-kartoflisku. Kopanie w zbitej mokrej glinie było naprawdę super. Łopatka wygięła mi się po 5 minutach, więc klnąc dziadostwo made in ChRL dziabałam dziabką i motyką. Ze dwa razy prawie wydziabałam wcześniej posadzone coś, co utraciło część nadziemną, a zatem było nie do rozpoznania. Mrucząc słowa niepochlebne pod adresem sadzącego i roślin bez znaków rozpoznawczych, przemieszczałam się w różne zakątki terenu wlokąc za sobą rozmiękające w mżawce tekturowe pudło z cebulami i starając się zbierać ubłocone plastikowe torebki opróżnione z cebul. Sadząc na angielskiej trafiałam na korzenie łopianu i bylicy, więc doszło jeszcze pielenie. No, za to wiosną może będzie mniej... Wreszcie skończyłam ledwo żywa i połamana. Mam nadzieję, że widok wiosennego kwiecia zrekompensuje mi liczne straty moralne i fizyczne! Pod warunkiem, że przyjedziemy w porze kwitnienia...
Fotki niezbyt spektakularne, bo i trudno tu coś uwiecznić. Cebule w każdym razie tam są
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Przerwa na herbatę i odsapkę. W radiu nachalna agitacja na temat wywieszania flagi w dniu następnym. Moim zdaniem to dowód, jak bardzo naskórkowy patriotyzm jest zakorzeniony w narodzie. Wywieś flagę, wypnij pierś, zaintonuj pieśń legionową ( a właśnie, w dniu 11 listopada w Białej miał gościć sam prezydent Duda - dostał tam ponad 50% głosów!W programie uroczyste chrzciny jakiegoś ronda i śpiewy patriotycznych pieśni) Wypisz-wymaluj jak za ustroju minionego w dniu 1 maja. Żenująco banalne teksty na temat historii i znaczenia święta. Ani słowa na temat patriotyzmu, jaki powinniśmy prezentować na co dzień: uczciwości, pracowitości, pomaganiu słabszym czy bezradnym, udziale w akcjach społecznych pro publico bono. Tylko górnolotne dyrdymały i wyśpiewywanie pieśni patriotycznych. A, zapomniałam, że tu wiara katolicka panuje, a nie protestancka
Nieco nabuzowana poszłam z grabiami do sadu. Przerzuciłam wykoszona trawę pod żywopłot z ligustru jako ściółkę. Na jednym z drzew całkiem apetyczne jabłuszko. Chyba antonówka?
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Kretowiska jedno przy drugim. Trafił nam się kret - stachanowiec. 300% normy! Teren po względnym uporządkowaniu
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Zajrzałam jeszcze do warzywnika, który prezentował się dość bałaganiarsko, ale za to kolorowo.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Były nawet takie okazy
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
W Albiczukowskim kwitną astry:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Fragment trawiasty między Albiczukowskim a płotem frontowym wykoszony. Czeka mnie kolejne grabienie
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Rzut oka na domek od frontu
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Usiadłam na progu z garścią orzechów zebranych pod drzewem i siedziałam sobie w ciszy słuchając szumu wiatru w świerku rosnącym przy ogrodzeniu SN i gapiłam się tam:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Roztłukiwałam orzechy kawałkiem cegły i wyżerałam pyszny środek. Ostatni raz chyba robiłam coś takiego mając 10 czy 12 lat Towarzyszyły mi sikorki, fruwając sobie z jednej strony na drugą. Uznałam, że skoro na ziemi leży milion pińcet orzechów, których i tak nie zbierzemy, to podzielę się z fauną. Rozgniotłam kilka kolejnych orzechów i rzuciłam przed siebie. Naści!
Nadciągnął W. samochodem wyładowanym do oporu sadzonkami z miejscowej szkółki. Oczywiście to nie dla nas te dobra, a dla klientów od arboretum.
Przegryzł sobie co nieco i rozpoczął przygotowania do odpalenia glebogryzarki, którą miał przeorać wykoszony fragment Albiczukowskiego. Ja zajęłam się rozpakowywaniem zakupów i umieszczaniem wszystkiego w lodówce/kredensie/w sieni. Były składniki na jakieś ciasto drożdżowe, co spowodowało, że zaczęłam wyciągać stare numery "Sielskiego Życia" w celu znalezienia inspiracji. Albowiem znienacka natchnęło mnie na upieczenie czegoś. Oczywiście niezbyt trudnego i pracochłonnego. I proszę! Znalazłam reportaż opisujący zimowe pobyty jakiej obrzydliwie bogatej norweskiej rodzinki w jej "skromnym" domku w górach tj. w wypasionej willi, która zupełnie nie wyglądała jak zamieszkała przez dwójkę dorosłych i trójkę kilkuletnich dzieci. Ale mniejsza o to: mamusia ponoć poranek zaczyna od upieczenia drożdżowych bułeczek cynamonowych dla całej rodziny (mamusia ani chybi masochistka - bułeczki już pachniały o siódmej rano!), których przepis był podany w czasopiśmie. Po przestudiowaniu uznałam, że nomen-omen, bułka z masłem. Zrobi się! Wciągnęłam cebularza i zaczęłam układać plan prac.
W. rozpalił jeszcze w piecu chlebowym, nakazał mi dokładać drewna i ruszył z glebogryzarką mimo solidnej mżawki. Po przeryciu było tak:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Na świeżej ziemi lądowały sikorki w poszukiwaniu czegoś do konsumpcji. Wyszłam zatem i pogniotłam im jeszcze trochę orzechów. Wykąpałam się i przygotowałam sobie produkty do wypieków. W. wróciwszy z ogrodu zajął się oprawianiem gęsi, która jako ptak marketowy była obdarzona nędznym biustem i rozczarowała W., który liczył na większą obfitość mięsa. Kicia uwiesiła się na komodzie żądając daniny w postaci okrawków. Gęś została podzielona na kilka części w zależności od przeznaczenia: tłuszcz na smalec z cebulką, jabłkiem (szara reneta) i majerankiem.Skrzydła na rosół razem z kawałkiem wołowego z kością. Mięso z reszty kadłuba miało zostać uduszone z warzywami, a do tego miały pójść buraczki z naszego warzywnika. Nie sądźcie, że to wszystko mieliśmy spożyć tego dnia! Nic bardziej mylnego! Na obiad wtorkowy zaplanowany został bowiem tuńczyk żółtopłetwy porcjowany jak stek i zamoczony przez W. w jakiejś zalewie. Do smażenia tuńczyka użyliśmy nowej patelni, która nabyłam na allegro: żeliwo pociągnięte jakąś emalią od środka. Ciężkie to jak cholera, pustą z trudnością unoszę jedną ręką. Idealna do kuchni.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Do tego sałatka z ogórków kiszonych (nadbużańskich) oraz własne ziemniaczki mini
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Na rybie widać jakiś sosik, ale nie pamiętam genezy jego powstania.Smak ryby całkiem fajny, mięso zbite, trochę jak wołowina No, to co innego niż te hodowlane wymoczki.
W. usłyszawszy o moich planach kulinarnych stwierdził, że coś nam tam brakuje do przepisu: nie ma np.masła i cynamonu, a więc przejedzie się jeszcze raz po zakupy.Ja zabrałam się za przygotowanie sobie miejsca do pracy czyli zebrałam odpady pogęsiowe i powarzywne i wyniosłam odpowiednio dla kotów i na kompost. Pomyłam naczynia i dołożyłam do kuchni. Wyszorowałam blat marmurowy i przygotowałam dwie blaszki do pieczenia oraz umyłam miskę do wyrabiania ciasta, a w zasadzie mniejszą makutrę, bo misek mamy jakoś niewiele. Otworzyłam wino i chlapnęłam sobie na odwagę. W. wrócił niebawem. Okazało się zapomniał o cynamonie! Kyrie elejson! Trudno, wykorzystam mieszankę własnej roboty zrobioną w ubiegłym roku z przypraw korzennych, kiedy to postanowiłam upiec lebkuchen. Przywiozłam ją na wiochę do dosypywania do kawy. Mając czasopismo otwarte na stosownej stronie odmierzyłam mąkę, drożdże, masło i cukier. A jaja gdzie? Czytam raz, drugi i dziesiąty - jaj w przepisie brak. Jedno jest - do smarowania po wierzchu.Pytam W. wygarniającego popiół z pieca chlebowego czy to może tak być, że ciasto drożdżowe bez jaj. W. zdecydowanie stwierdził, że to lipa i jaja bezwzględnie muszą być. Pytam zatem - ile. Na 6 szklanek mąki - ze cztery - mówi. No trzy najmarniej. Wrzuciłam trzy, a ciasto zrobiło się rzadkie i nijak nie wyglądało na takie które potem da się rozwałkować. Lekko zdenerwowana pytam W. co teraz. Mąki dosyp - mówi. No to sypię. Dosypałam jeszcze szklankę i mieszam. W. sceptycznie patrzył i kręcił głową, że to raczej do wałkowania za rzadkie. Ja mu na to, że tak jest w przepisie i musi się dać skoro jakaś wypindrzona laska z Norwegii takie rzeczy piecze pomiędzy myciem zębów a założeniem gaci! Poza tym to on mi kazał te jajka dodawać, to niech teraz cicho siedzi! Potem miąchałam sobie łapą w cieście pytając W. ile czasu potrzeba to wyrabiać. W. mętnie wyjaśniał, że aż zacznie odchodzić od ręki czy od ściany naczynia, no to ja dalej sobie miąchałam w oczekiwaniu na rzeczone odchodzenie, a W. mieszał w rozlicznych parujących garach na kuchni. Poprosiłam go, aby wyszorował mi jedną z butelek po winie, bo wałka nie mamy. Wreszcie uznałam, że chyba dość, ciasto faktycznie przestało się kleić do ręki. Wysypałam mąką blat i wywaliłam pecynę, obsypałam ja lekko z wierzchu mąką i rozklepałam delikatnie w celu rozpłaszczenia. Wzięłam flaszkę i zaczęłam wałkować, co udawało się nad wyraz łatwo. Ciasto było delikatne ale elastyczne. Miało mieć 2 cm grubości, ale moje było już cieńsze. Pokroiłam na trzy części, wymaźgałam zbyt twardym masłem i posypałam przyprawą korzenną. W. co prawda wziął laskę cynamonu i postanowił utrzeć ja na tarce w ramach ekspiacji za pominiecie cynamonu w zakupach, ale jakoś było to mało efektywne. Gorzej było ze zwijaniem w rulon, bo ciasto bardzo delikatne, ale jakoś się udało. Pokroiłam w kawałki i ułożyłam na blaszce wysypanej mąką z braku tartej bułki. Przypomniałam sobie o smarowaniu jajkiem, co też uczyniłam maczając palce w jajczanej brejce i chlapiąc na przyszłe bułeczki. Posypałam wierzchy cukrem i odrobiną przyprawy. Zabrałam się na kolejne kawałki ciasta, aż w końcu wszystkie bułeczki w stanie surowym ostawiłam do wyrośnięcia.
Oto one:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
W. zabrał się za swoją wersję bułek, z mąki razowej z ziołami. Ja się okropnie denerwowałam, czy mi się moje wypieki nie zwęglą w piecu, co nieraz się zdarzało.
Oto bułeczki W.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Nadeszła chwila wstawienia do pieca. Uznaliśmy, że może przykryjemy blaszki folią aluminiową, żeby wierzchy się nie przypaliły. Zgodnie z przepisem miały siedzieć chyba 15 minut, ale tu z braku pomiaru temperatury trzeba było zaglądać w czeluść pieca, świecić latarką i patrzeć, jaki jest stan. Po 15 minutach W. zajrzał (ja się bałam) i stwierdził, że muszą siedzieć dłużej, bo na razie tylko urosły. Zdjęliśmy folię. Po kolejnych 10 minutach wetknęliśmy głowy i ja stwierdziłam, że już, W. postanowił jeszcze 2-3 minuty poczekać. No i wyjęliśmy! Wyglądały... przecudnie!
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Poczekaliśmy, aż trochę przestygną i urwaliśmy jedną. Mówię Wam - poezja! Takie trochę chałkowate ciasto, delikatne i puszyste z lekkim posmakiem cynamonu (Małgoś - wybacz!)
Druga partia nie gorsza! W. chodził i cmokał.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Oczywiście teraz jego bułki poszły do pieca. Ja już padłam do łóżka, bo wszystkie te zajęcia wyczerpały mnie zdrowo, adrenalina mi zeszła, panujący w domu upał też był już nieco męczący, a z uwagi na ciasto drożdżowe nie otwieraliśmy drzwi ani okien. Tylko Kicia zadowolona z warunków klimatycznych
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
W. coś tam narzekał, że jego bułki nie chcą się piec, że chyba piec już wystygł, ale powiedziałam, że niech siedzą w piecu i na pewno wyjdą pyszne. Jaki był rezultat zeznam w kolejnej - ostatniej części relacji czyli dokładnie wtedy kiedy c.d.n.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | gawronka | 22.11.2015 17:04:08 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Białystok
Posty: 51 #2205764 Od: 2014-7-19
| Cud,miod i orzeszki rzeklabym pobyt na wsi. Prosze o przepis na buleczki,chyba pani z polnocy sie nie obrazi Mnie rowniez od paru lat razi ten "patriotyzm". Temu nie wywieszam flagi na znak protestu. | | | Ryszan | 22.11.2015 17:19:26 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3462 #2205774 Od: 2014-7-19
| Zuziu relacja bardzo interesująca,a opisanie wyrabiania ciasta przez Ciebie doprowadziło mnie do takiego śmiechu ,ze się popłakałam i dotleniłam jednocześnie.A swoją drogą bułeczki wyszły piekne.Napracowaliście się i to widać.Czekam cierpliwie na cdn. _________________ Ania Moja działka | | | Jo37 | 22.11.2015 18:56:15 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Warszawa i nie tylko
Posty: 1379 #2205825 Od: 2014-7-11
| Bułeczki wspaniale wyglądają. Jak się na nie patrzy to widać ,że pyszne. _________________ Pozdrawiam, Joanna
| | | zuzanna2418 | 22.11.2015 19:06:45 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2205827 Od: 2014-7-11
Ilość edycji wpisu: 1 | gawronko przepis oczywiście dam, wychodzą pyszne, ale w tym celu muszę... pojechać na wiochę, gdzie została gazeta, bo o ile składniki pamiętam, to proporcji ni huhu Flagę wywieszamy, jako chyba jedyni w tej części wsi. Ale poza oflagowaniem się kilka razy do roku staramy się także robić coś pożytecznego bez demonstrowania że to ku chwale Ojczyzny Aniu no, dobrze się śmiać z kucharki o dwóch lewych rękach Ale faktycznie jakby nas kto poobserwował z boku to musimy stanowić bardzo komiczne stadło Zresztą W. potrafi takiej "wsi" narobić, że czasem mam mu ochotę nastukać. Wychodzi rano na ganek,ja coś tam mu mówię, a on ryczy na pół wsi: kobieto, nie rozkazuj mi! Do garów idź! Czy coś w tym duchu!I rechocze jak głupek! Joasiu no wyszły nadspodziewanie dobrze. Lekko tylko przypalone od spodu, bo oczywiście zapomnieliśmy, że trzeba coś pod blaszkę podłożyć. _________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | Ryszan | 22.11.2015 19:12:41 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3462 #2205828 Od: 2014-7-19
| Zuziu znowu się popłakałam ,uwielbiam te Twoje wpisy z pobytów na wsi,pisz jeszcze.Jesteście świetni. _________________ Ania Moja działka | | | lora | 22.11.2015 23:00:57 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #2205976 Od: 2014-7-11
| Zuza czytam czytam. Czekam na c.d.n. he he w nocy bułeczki będą mi się śnić.
_________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | Electra | 23.12.2024 03:09:18 |
|
| | | elakuznicom | 23.11.2015 00:25:24 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3352 #2206067 Od: 2014-7-15
| Zuziu gratuluję wspaniałych bułeczek , tak barwnie opisałaś przebieg ich tworzenia ,że aż poczułam zapach..cała relacja z pobytu bardzo "wciągająca" zatem czekam na cd... Poza tym - kocham ludzi z poczuciem humoru ... nawet nie wiesz jak mi tego brakuje... (...) Zresztą W. potrafi takiej "wsi" narobić . Wychodzi rano na ganek,ja coś tam mu mówię, a on ryczy na pół wsi: kobieto, nie rozkazuj mi! Do garów idź! Czy coś w tym duchu!I rechocze jak głupek!(..) _________________ pozdrawiam Ela Niekończące się próby ... aby powstał ogród cz. II | | | Urazka | 23.11.2015 00:49:50 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #2206071 Od: 2014-8-9
| Jeszcze słówko na temat makaronu z serem. W domu moich rodziców nie jadało się takiego. Makaron rosołowy (domowy, cieniutki), gdy został po niedzielnym obiedzie to odgrzewało się go na kolację w poniedziałek ze skwarkami z wędzonego boczku. Ale za to hitem dla nas dzieci był świeżo ugotowany makaron wymieszany z cukrem. Mama nam go skąpiła bo obiad był tuż tuż i pozwalała na odrobinkę i może dlatego tak smakował.
Nie dziwię Ci się, że nie przepadasz za sadzeniem cebul. Ja też nie lubię tego zajęcia. Ponieważ tulipany i lilie sadzę w koszyczkach to muszę wykopać takie doły jak na roślinki z doniczek. Tyle tylko, że posadzone roślinki widać i albo od razu zdobią rabatę albo jak są niewielkie to dają naoczną nadzieje, na szybki wzrost. A cebule zakopiesz i nie widać, że praca została wykonana. Pozostaje czekać do następnego roku. Wyobrażam sobie jakie widoki będą u Ciebie po tym jesiennym mozole. Właśnie! Mądre głowy ciągle plotą w środkach przekazu o głupotach ale o patriotyzmie w Twoim rozumieniu a także w moim jakoś cicho. Dodałabym tu jeszcze lokalny patriotyzm bo od tego powinno się zaczynać "naukę" dla młodych i starszych. Pytanie tylko kto miałby to robić. Mnie uczyli rodzice swoim przykładem ale także nauczyciele, zwłaszcza z podstawówki, z których wielu było autorytetami. Teraz oczywiście jest to dużo trudniejsze i tylko żal, że nie możemy być tak bezwarunkowo dumni ze swojego kraju. Bo duma nie musi być uwarunkowana zamożnością kraju ale moim zdaniem wystarczyłoby, gdybyśmy mieli świadomość, że rządzący mają na uwadze tylko i wyłącznie dobro naszego wspólnego domu a nie wzajemne rozgrywki i własne interesy. Czy dobrze widzę, że masz jeszcze buraczki z pięknymi, nieuschniętymi liśćmi? Czerwona kapustka taka apetyczna, że poczułam nieprzepartą ochotę na zrobienie surówki z niej. Tak, tak surówki bo jadam ją na surowo bez sparzania. Bułeczki? Hm, poezja opisu, wyglądu i podejrzewam, że także smaku. Cudnie to opisałaś i podejrzewam, że potrzeba jeszcze tylko kilku pobytów na wsi abyś opisy z tych pobytów zamieszczała w wątku kulinarnym. Sprawiłaś mi wielką przyjemność ostatnim postem za co Ci bardzo, bardzo dziękuję i podejrzewam, że c.d. podziękowań nastąpi gdy u Ciebie będzie c.d.n. _________________ pozdrawiam, Janina | | | zuzanna2418 | 28.11.2015 16:13:06 |
Grupa: Administrator
Lokalizacja:: Wawa/lubelskie
Posty: 6009 #2208273 Od: 2014-7-11
| Kochani, niezmiennie serdecznie dziękuję za wizyty! Misiu no jakże byłoby bez Ciebie! Januszu nie śmiem nawet porównywać się do mistrzów wypieków adwentowo-świątecznych z Hannoveru Elu poczucie humoru to warunek konieczny, żebym w ogóle z kimś mogła nawiązać kontakt. Ileż to razy śmiech podnosił mnie na duchu, żarty wyciągały z ponurego nastroju, a wygłupy rozładowywały wiszący w powietrzu konflikt. Janeczko te różne kuchenne niuanse, domowe smakołyki pamiętane sprzed lat to sam cymes, nieprawdaż? Buraczki rzeczywiście jeszcze są na rabacie warzywnej, dobrze wypatrzyłaś sokolim okiem Zresztą pokażę je w tej części. Przeczytać taki komplement to najlepsza zachęta do tego, aby ruszyć wreszcie z cz. IV, która zakończy tę relację.
Ostatni dzień pobytu to jak zwykle pomieszanie z poplątaniem i gonitwa z czasem, żeby zdążyć ze wszystkim i nie wyjechać zbyt późno. Zapomniałam dodać, że podczas kucharzenia we wtorek wieczorem do W. zadzwonił dziadek-ogrodnik i umówił się z nim na odbiór sadzonek we środę. Tłumaczenie jak dojechać było dość skomplikowane, jak się zorientowałam ze słyszanej jednostronnie konwersacji, coś jakby "trzy zdrowaśki przez łąki, a potem wedle trzech buczków..." W. starał się spamiętać i zwizualizować sobie to przestrzennie, a i tak na koniec dziadek stwierdził, że w pomarańczowej kamizelce wyjdzie na drogę i pokieruje W. do celu.
No, to wracamy do dnia ostatniego naszego listopadowego pobytu. Ranek deszczowy nie zrobił już na mnie wrażenia. W przeciwieństwie do piosenki usłyszanej w radiu, której szczególnie jeden wers zapadł mi w pamięć: "Ta miłość jest wytarta jak brukowa kostka Saint Tropez" W. po śniadaniu zajął się obróbką gęsi, która jak się okazało, moczyła się w czerwonym winie całą noc i wyglądała nieco makabrycznie po wyjęciu z miski. Przepis gaskoński został nieco zmodyfikowany i W. poszedł do warzywnika zdobyć nieco warzyw. Marchewki jeszcze wciąż jadalne:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Wywiesiliśmy flagę, a potem W. wyruszył do dziadka, bo stawić się miał na 10.00, a droga niepewna
Mnie strzeliło do głowy, żeby porobić zdjęcia z makro obiektywem, choć pogoda pochmurna i wietrzna jako żywo do tego zupełnie się nie nadaje. Nie szkodzi. Efektu może spektakularnego nie ma, ale Ci co widzieli moją gimnastykę z aparatem z przysiadami kucznymi w znakomitej przewadze, będą to wspominać jeszcze długo
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Wiatr przepędzał chmury po niebie, od czasu do czasu słońce próbowało się przebić, ale za chwile wracał deszcz
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Przypomniałam sobie o skoszonej trawie od frontu. W. marudził, że trzeba ją zgrabić, bo zgnije i zniszczy trawnik. Chcąc nie chcąc złapałam grabie i zabrałam się za robotę moknąc w gęstej mżawce. Ulicą przechodziła Bożenka z młodsza córką i zagadnęła: nie za mokro na robotę? Nooo, mokro jak cholera Pani Bożenko, ale co zrobić...Pogwarzyłyśmy chwilę, potem ja wróciłam do machania grabiami, a sąsiadki udały się do lasu na grzyby. Udało mi się jakoś usunąć rozmiękającą na deszczy zielonkę, wykorzystałam ją jak zwykle jako warstwę antychwastową wzdłuż ogrodzenia.
W. pojawił się w chwilę potem wraz z łupem. Dziadek podobno odmówił wzięcia opłaty za sadzonki, bo jak się wyraził:"działalność handlową już na ten rok zakończył". Ano tak, mówię, pewnie kasę fiskalną w stodole zamknął. Łyknęliśmy herbaty i osuszyliśmy się z grubsza z deszczówki. W radiu ciąg dalszy niepodległościowej papki, W. już się zaczął irytować słuchając tych relacji składających się głównie z poświęcenia czegoś, odśpiewania pieśni i zjedzeniu grochówki czy kiełbaski.Przy jakiej okazji była wzmianka o jakichś kolejnych planach ekshumacyjnych, już nie pamiętam apropos czego. Generalnie chodziło o to, że kogoś znaleźli, trzeba go koniecznie wykopać i przenieść w inne, "godniejsze" miejsce. Zatem W. uznał że do każdego programu obchodów święta 11 listopada powinni włączać spontaniczne ekshumacje jako jedną z atrakcji.
Gęś wraz z towarzyszącymi składnikami warzywnymi została wstawiona do gęsiarki i postawiona na kuchni. Jako warzywo niezależne W. wykopał część buraków.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Oczyszczone i ugotowane miały stanowić : a) wywar do barszczu, b) jarzynkę do gęsi.
Dzień krótki, zatem trzeba było się zabierać za sadzenie drzewek. Z zakupów na szkółce była do posadzenia morela. Ze sztobrów od Marysi-Maski przechowywanych dwa lata w wiadrze w miastowym mieliśmy tawuły, bylicę-boże drzewko i amorfę Reszta to dziadkowe drzewa owocowe: jabłonie i śliwy.
W. zajął się morderczym kopaniem dołów, a że teren wybrał najtrudniejszy z możliwych, za spichrzem, gdzie poza kożuchem traw były jeszcze jakieś elementy betonowe, wrośnięte połamane płyty eternitu i inne atrakcje, to trwało to dość długo. Po posadzeniu zajęłam się montowaniem węża z dwóch części, co przyczyniło się do odkrycia, że dopiero co zakupiona złączka przepadła bez wieści jak w wychodku. Nerwowe grzebanie w stercie przeróżnych utensyliów ogrodniczych nic nie dało, za to sięgnięcie do kieszeni bluzy i owszem
Wąż rozciągnęłam na całą długość, bo teren obsadzony jest dość daleko od źródła wody.I tak kilka sadzonek musiałam obsłużyć wiadrami, które tragałam rzucając grubym słowem za każdym razem, kiedy noga wpadała mi w jakiś dół niewidoczny spod trawy lub potykałam się o jakieś ukryte elementy wystające z gruntu i chlustałam sobie lodowatą wodą na nogi i wlewałam sobie ją do gumofilców.
Posadzona morela
oraz jedna ze śliw
Te czekają na posadzenie
W. jakoś nazwał ten rodzaj szczepienia, ale nie pamiętam. Chyba kożuchówka. Zajęłam się jeszcze wypieleniem badyli wokół krzewów jagód kamczackich. Wokół każdego wysypałam warstwę zrębek. Akurat Bożenka wracała z lasu ze średnim zbiorem grzybów, ale za to, jak sama powiedziała, zrelaksowana szwendaniem się po lesie. Obie przyznałyśmy, że w tym roku jakoś wyjątkowo mało miałyśmy okazje do leśnych wędrówek.U niej albo dzieci przyjeżdżają lub wyjeżdżają o różnych porach, a to do mamy trzeba jechać, w dni powszednie praca. Ja też jakoś czasu nie znalazłam. Roboty w ogrodzie coraz więcej, jakoś głupio człowiek myśli, że szkoda czasu na spacery.
Robiło się coraz mroczniej, więc wróciliśmy do domu, ponieważ gęś dochodziła, a wypadało jeszcze coś zjeść przed wyjazdem. Napisać, że produkt finalny smakował bosko to nic nie napisać, jakby zapewne skomentował to Jerzy Pilch. Kawałki delikatnego mięsa w aromatycznym sosie z duszonymi warzywami. Pożarliśmy to z ziemniakami i zabraliśmy się za pakowanie, co w szczególności dla W. było nie lada wyczynem, bo jak wspomniałam wcześniej, samochód załadowany był towarem ze szkółki w Wisznicach, a tu jeszcze owies w workach no i sprzęt ogrodniczy w postaci glebogryzarki i wykaszarki. Dla mnie z kolei wyzwaniem było popakowanie wszystkich kulinariów: wypieków i produktów pozyskanych z gęsi. Większość popakowałam w słoiki oraz w specjalnie przywożone pojemniki do żywności zamykane szczelnie, co umożliwiło nawet przewiezienie zupy.
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Wreszcie po jakimś cudownym upchnięciu wszystkiego, prysznicu i zainstalowaniu zwierząt w samochodzie (z Kicią była gonitwa,szukanie po zakamarkach i wymiatanie szczotką spod łóżka, ponieważ odmówiła powrotu do miasta) ruszyliśmy w drogę powrotną. Jednak przy odpalaniu samochodu W. z niepokojem zauważył, że świeci mu się jakaś kontrolka, która wskazuje na problem z alternatorem czy czymś takim. Od razu adrenalina mu skoczyła, ja się też trochę wystraszyłam, no bo dokładnie nie wiedzieliśmy co się stało, a rozkraczenie znienacka na środku drogi po nocy daleko od domu z psem i kotem na pokładzie jest raczej średnio przyjemne. Samochód co prawda odpalił i pojechał, ale biedny W. potwornie się stresował całą drogę, a ja mu nie umiałam pomóc. Dojechaliśmy bez przeszkód, a następnego dnia W. pojechał jeszcze coś załatwiać, następnie udał się do mechanika, gdzie dzielne autko dojechało i ...wyzionęło definitywnie ducha. Okazało się, że faktycznie alternator walnął, sprawa dość prosta, choć oczywiście kosztowna. Na szczęście już po wszystkim i mamy póki co czym pojechać po raz kolejny. W. nawet już pojechał, tyle że w pojedynkę. Ja jakoś nie miałam weny po stresach pracowych, a W. nawet nie bardzo namawiał. Chyba po prostu i on i ja czasem chcemy pobyć sami. Z relacji telefonicznych wynika, że głównie siedzi z tyłkiem przy piecu z przerwami na przyniesienie drewna, ukatrupienie i oporządzenie kury od Bożenki (rosół ze starej kury jest podobno niezastąpiony na przeziębienie...) oraz nakarmienie kotów tambylczych szturmujących wejście. No skoro mnie tam nie ma to.. do następnego razu!
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
_________________ Zuzanna - miejska i wiejska dżungla :) pomoc dla schroniska In Vino Veritas UŚMIECHNIJ SIĘ | | | EwaM | 28.11.2015 18:29:26 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: między DBA a DZA
Posty: 2778 #2208318 Od: 2014-7-11
| W sumie niezły wypoczynek, zacznijcie pomału rozglądać się za hamakami, bo góra za dwa lata zaczniecie się cholernie nudzić _________________ wątek i tutaj smutna piosenka | | | lora | 28.11.2015 21:41:39 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Lubelskie
Posty: 4997 #2208369 Od: 2014-7-11
| He, he w pierwszej chwili będąc bez okularów myślałam że pokazujesz raki he, he a to buraczki ale popatrz czy one nie przypominają raków. Relacja jak zwykle pełna pikanterii co sprawia czytającemu człekowi dużo do myślenia.
Przypominam w zeszłym roku w październiku ktoś coś zapowiadał he, he . _________________
Świat moich marzeń
Świat moich marzeń 2 | | | Ryszan | 28.11.2015 21:56:11 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3462 #2208377 Od: 2014-7-19
| Misiu,ale trafne skojarzenie,masz rację.Zuziudzięki, super relacja. _________________ Ania Moja działka | | | gawron | 28.11.2015 23:02:54 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Gałęzice/świętokrzyskie
Posty: 1409 #2208403 Od: 2014-8-12
| Przed drożdżowym jeszcze nigdy nic nie chlapnęłam dla kurażu...nie,nawet pierwszego razu!
Kluchy z serem białym i boczkowymi skwarkami posypane solą i pieprzę żrę od dzieciństwa! Pyycha! Ruskie pierogi też z serem i skwarki są...
Generalnie biały ser stanowi bazę wielu dań i przekąsek..na ostro lub kwaśno...
Alternator wysiądzie,nie da ma ładowania...na samym akumulatorze daleko sie nie dojedzie,o czym się przekonałam w środku lasu przy zanikajacym zasięgu telefonii komórkowej...średnia przyjemnośc,że się tak wyrażę..
Swietna relacja,jak zwykle..zresztą.
_________________ Beatrix+,czyli Betina
Wiejskie zarośla,czyli przypadki szalonej Beatki Kozi wątek zlikwidowany. | | | Urazka | 28.11.2015 23:58:11 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Wieś 20 km od Wrocławia
Posty: 2952 #2208411 Od: 2014-8-9
| Gęsiny nie jadłam już całe wieki i zazdroszczę Ci możliwości delektowania się takim przysmakiem. Ciekawa jestem czy Was też należy zaliczyć do kategorii "słoików". Jakby nie było to zwozicie do stolicy zapasy słoiczkowe, pojemnikowe i warzywne. Jak nic podpadacie pod tę kategorię. Buraczki rzeczywiście wyglądają jak raczki i budzą moją zazdrość. Widzę, że wyrosły Wam zdrowe i dorodne. Marchewka też piękna. Wygląda jak na początku lata a nie późną jesienią. Trzymam kciuki za przyszły sad. Dziękuję za możliwość towarzyszenia Wam na wsi i do następnego... _________________ pozdrawiam, Janina | | | elakuznicom | 29.11.2015 09:21:13 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja:: Łódź
Posty: 3352 #2208467 Od: 2014-7-15
| Zuziu dziękuję za cd relacji , gęsiny , podobnie jak Janeczka ,też nie jadłam od lat , był taki moment ,że zwyczajnie nie było ich w sprzedaży , jedynie na rynku , ale tam nie kupuję ..patroszone odbierają mi apetyt , a żywe ..o nie .. Piękny sad Wam powstaje , a warzywka 1 klasa ... _________________ pozdrawiam Ela Niekończące się próby ... aby powstał ogród cz. II | | | Electra | 23.12.2024 03:09:18 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|