Rozmowy przy kawie (39) |
Witajcie Mesiu, uchahałam się z zebrania po pachy. Świetnie to opisujesz. Bogusiu, bo na tym to polega, teraz ręki nie podniesiesz z jedzeniem i - efekt podwójny. Raz , że ciało gibkie to i szczuplejsze. Ktos coś chciał śmiesznego? A proszę. Jestem prądotwórcza. Zawsze , kiedy wysiadam z auta witam się z ziemią jak papież nasz zmarły. Ewentualnie obmacuję intensywnie ogrodzenie. Wszystko, żeby zeszły ze mnie ładunki , bo jak dotknę metalowej obudowy furtki , to dostanę strzała z prądu. (Pewnie to ten od Mesi...? ) Auto zamykam butem, albo szybę pcham. No i dziś wysiadając pod sklepem, nie miałam miejsca i autko dotknęłam tylną częścią ciała. Tak, dostałam prądem w tyłek. Rechotałam z siebie na cały parking. Tak, Ewuś , karawana idzie dalej. Mam głęboka nadzieję , że to przyniesie wymierne efekty dla chłopaka. Tak mnie naszła refleksja, kiedyś znajomej powiedziałam, żeby bardziej zajęła się synem, bo źle się dzieje z chłopakiem. Wiecie jak wyszło? Zwyzywała mnie od najgorszych, a później to ona była sprawczynią i prowodyrem telefonu z groźbami jaki otrzymałam. No cóż, podeszłam filozoficznie do tego , nie powiedziałam nic złego, chciałam ją tylko uwrażliwić na coś co wiedziałam. Poczekałam 2 lata i wiecie co? Miesiąc temu tego chłopaka złapała policja z całą pompą , miał pół kilo narkotyków.... i 18 lat... Ale to ja jestem na zła. Dziś mam dzień refleksyjny, ale jakoś wyciągam pozytywne strony życia. Paputku, może te jaja ze strachu? Pat, jedna pizzerka? O co awantura. Jak byś wciągnęła giganta ... Jadę po swe dziecię z kucykami , ta szkoła muzyczna mnie wykończy... |