Rozmowy przy kawie (39)
Przyszłam się pożegnać.
Wypełniłam swoje zobowiązanie w sprawie znalezienia lokalu na zlot, więc mogę się już pożegnać, zrobiłabym to już wcześniej, ale "trzymało" mnie właśnie zobowiazanie.

Dlaczego odchodzę, to powierzchownie wiadomo, ale nikt nie wie, co myślę i czuję, przewiduję niezrozumienie mojej motywacji, więc walnę elaboracik, żeby było naprawde wiadomo dlaczego.
Elaboracik jest dla ochotników.
Kto nie chce czytać moich wynurzeń, niech pominie dłużyznę w środku i przeczyta to, co zamierzam napisać na samym końcu, wyjdzie na to samo oczko



Muszę powiedzieć, że jestem nieprawdopobnie durnym człowiekiem. Jestem wirtuozem debilizmu. Jestem przykładem głupiej blondynki z wysokim ilorazem inteligencji, ciekawy przypadek.
Co ja sobie wyobrażałam?
Że kogoś naprawdę obchodzą ideały, bo mnie obchodzą?
Że ktoś ich tu będzie bronić w razie, gdy przyjdzie ktoś, kto zechce je niszczyć?
Nie podoba mi sie Wasza zdrada przez zaniechanie, ale nie mam pretensji. To nie Wasza wina, naprawdę uważam, że nie Wasza. Z Wami wszystko w porządku, jesteście normalni, tacy jak wszyscy. Nie obchodzą Was rzeczy, które Was osobiście w danej chwili bezpośrednio nie dotyczą.
Jednak ja naiwnie sobie myślałam, gdzieś tam w głębi myślałam, że jesteśmy bardziej podobni, że więcej nas łączy. Ale to mój problem. Ja jestem dziwna i to mój problem.

Pat napisała, że nie mówi tego, co myśli, bo chce mieć przyjaciół. Tylko czy to są przyjaciele? Czy jeśli nie można powiedzieć prawdy, by ich nie stracić, to czy warto ich mieć? To są "sztuczni przyjaciele", jak plastikowe kwiaty, tylko z daleka wyglądają dobrze.
Jasne, że nie można oczekiwać, że znajomość z internetu, to będzie twarda przyjaźń, ale jednak troche razem przeszliśmy, razem przeszliśmy tę mała ścieżkę do małęj wolności na forum, które miało być wolne... I jednak spaliśmy kiedyś razem pod jednym dachem... Ja, głupia, myślałam, że to może coś znaczy, choć cokolwiek...

Owszem, wydawało mi sie, że jesteśmy trochę podobni. Nawet w tamtej chwili upierałam sie bezrozumnie, że mamy podobne poglądy, ale nie miałam racji.

Czy taka sprawa jest warta "takiej afery"?
Dla Was z pewnością nie jest warta.
Ja nie wiem, czy dla mnie jest, ale wiem, że to, co dla mnie najważniejsze i najcenniejsze, dla Was jest marginalne.
Jak na ironię, iście diabelską ironię, dziś właśnie okazało sie, że mam pewien problem z wolnościa słowa. To dość drobny problem i myśle, że da sie rozwiązać, ale jednak mam właśnie teraz realny problem z jednym z demokratycznych ideałów wolnościowych.
I co, mam uwierzyć, że w tamtej sytuacji ideały wolności i równości prawie Was nie obchodziły, bo to było daleko od Was, a teraz, gdybym Wam opowiedziała, jaki mam problem, to obchodziłoby Was to, bo to jest bliżej, bo to dotyczy akurat mnie? Mam w to uwierzyć?
Jakim cudem miałabym w to uwierzyć?
Jakim chol...m cudem miałabym w to niby uwierzyć?
A skoro nie da sie w to wierzyć, to jaki jest sens tu być? Jaki jest sens mieć "sztucznych przyjaciół", z którymi można gadać tylko o kwiatkach i o ... "d... Maryni", jak same to nazwałyście.
Wolne forum?
Wolne żarty.

Możliwe, że jednostkowe reakcje konkretnych osób byłyby inne, ale do forum jako ogółu straciłam ostatecznie zaufanie.
To co dla mnie najważniejsze, dla ogółu tutaj nie ma znaczenia.
Możliwe, że gdybym napisała tu, że mam problemy z wolnością słowa, bo napisałam prawdę, otrzymałabym odpowiedź "to po co piszesz prawdę? pisz o d... Maryni". Mniej więcej takie słowa tu już padły. W tym kontekście wypada przypuszczać, że w mojej sprawie padłyby podobne. Bo niby dlaczego miałyby paść inne, skoro wolność, choćby wolność słowa, tu nikogo nie obchodzi...
Zresztą nieważne, jaka byłaby odpowiedź w mojej sprawie, ważne, że już raz padła taka odpowiedź i już wiadomo, jaki jest realny stosunek forum do takich spraw. Już wiadomo, że nie można na Was liczyć w takim przypadku.
To wzbudza we mnie nie tylko dezaprobatę, ale też pewien wstręt. Nie personalnie skierowany wstręt do konkretnych osób, ale taki uogólniony, "społeczny" wstręt do zachowań.

Czy jest jakiś lek na zaufanie? Może ziołowy? Jakieś ziele z ogrodu, utarte lub zaparzone przywraca zaufanie? NIE.
Wy straciliście zaufanie do mnie, ja do Was. Pozamiatane.

Ja nie zamierzam dostosować się do Was, Wy nie zamierzacie dostosować się do mnie.
To oczywiste, że ja odchodzę.

Kompostownik już niczym się nie różni od innych tego typu miejsc w sieci. Wydawało się na początku, że będzie inny, ale nie.
Jest o krok od tego, by stać się taki sam, jak wszystkie inne tego typu fora.
"Och, Pimpulko, jakie śliczne te twoje różyczki"
"Och, Dziubulko, bardzo ci dziekuję. Dostałam sadzoneczkę od Niuniulki"
"A kiedy ty przyjedziesz do mojego ogródeczka? Upiekę pyszniutkie ciasteczko, zrobimy kawusię i porozmawiusiamy o kwiatuszeńkach..."
Jeszcze tylko krok i będzie tak samo.

Beze mnie będzie wreszcie spokój, tak jak lubicie. Będzie gładko, miło i polukrowane. Będzie kawusia, ciasteczko i d... Maryni. Czegóż można więcej chcieć na forum ogrodniczym?
Niczego.

I wiecie co... Jeśli chodzi o te moje sarkastyczne hidżaby - sądzę, że jeśli naprawdę kazaliby Wam je nosić, to większość z Was założyłaby je.
To jest moja najbardziej gorzka refleksja po tym wszystkim.

Nie chcę jednak kończyć aż tak gorzko.



Bywało fajnie. Czasem naprawdę było fajnie i wesoło. A zloty były świetne!
I za to jestem wdzięczna.
Bardzo dziękuję za wszystkie dobre rzeczy, które mnie z Waszej strony spotkały!
Dziękuję!




Chwała ogrodnikom!


























  PRZEJDŹ NA FORUM