Rozmowy przy kawie (39) |
Gdyby komuś wydawało się, że ma dziś zły dzień. Słodki sms zarzucił mi niepłatność telefonów i internetu. Wydzwoniony płatnik na ochotnika wyparł się, że miał opłacić. Na gwałt wyrwany ze środowiska naturalnego syn wiezie mnie do banku, zrobić zakupy i odebrać ze szkoły M. Jest 13 pm. Po drodze chce mi pokazać ogromną różę, którą wykopią i przywiozą do nas. Protestuje, bo jestem ubrana przyzwoicie i nie będę się taplać w błocie. Nie, nie, podjedziemy tak, że zobaczę z samochodu i zdecyduję. Podjechaliśmy. Koniec. Koła na 1/3 zanurzone w lepkim błocie. Próby wyjazdu w typie bujania się przód - tył zarzuciły błotem cały przód. Czas mija. Młoda Pani ma przyjechać quadem i wziąć niezbędny sprzęt. Podwijam spodnie, żeby potem zakryć zabłocone buty i drałuję kilkaset metrów po błocie do wydzwonionej taksówki. W banku znaczę trop wiejskiej baby, w sklepie takoż. Zabieram wnuka i wracamy do domu. Wszystko usmarowane błotem. Młodych jeszcze nie ma. Kurtyna. Kto mógł przypuszczać, że pod wysokim kudłem trawy jest bajoro ? Aha, różę przeniesiemy. Jak obeschnie ziemia. |