Rozmowy przy kawie (39) |
Oj , pojechali. Bożenko, nie, no aż tak FBI nie wchodzę w paradę. Goście zza granicy, potencjalni kontrahenci , całkiem dobry towar mają ( i nie ma się po nim halunów ) i mocna się denerwowałam , bo ja nie mam typowego biura, mieszkam i pracuję w jednym. To nie stawia mi jako poważnej firmy... Ale to też rodzinna firma się okazała , do tego z nas to można po prostu tylko rechotać. Scena: siedzi 4 osoby, 2 trajkoczą po czesku, dwie kiwają głowami, po chwili zmiana ... A najlepsze- wszyscy się rozumieją A na kamerze, bo widzę na kamerze podwórko i przyległości , więc widzę co przyjechało Em jak się zawziął to zakupił w Czechach książkę o broni i czytał ją w pracy. Jak nie trybił co tam jest , a jest słuchowcem - czytał na głos.... Teraz terminologią techniczną sypie czeską , a w pracy ciągle dziwnie na niego patrzą Misiu, moja koleżanka już obsadziła bratkami dom, pięknie wygląda. Pelargonie zbyt delikatne, bała bym się dawać je w plener. Moje zeszłoroczne nie zdążyłam schować Ojtam, te dwie sadzonki to dokupię. Mesiu, poskładaj się emocjonalnie, ja się poskładam w niedzielę, ale to Wam może wtedy napiszę. Chyba ,że wcześniej wybuchnie armagedon. Wiecie, jak patrzę na pary , które są ze długie lata tak z radością , tak z miłością , jak Basia opisuje męża , to wzbiera we mnie taka smutna tęsknota, że oni potrafią , że tak można. Że ja to oglądam jak dziecko lody przez szybę, nie dane mi tego doświadczyć i się nauczyć , żeby powielać. Boszzz idę , bo nudzę znowu jak potłuczona, pogoda mnie dołuje, ciśnienie z powodu spotkania zeszło, to mnie na wywody bierze. A kysz. Kawę stawiam , gorącą , smolistą , taką powstańczą i kanapkę z nutellą , bo tyle zostało w tym domu |