Witajcie. Melduję się na wezwanie Misi . Urlopuję się drugi dzień, co skutkuje stanem "nie wiem, w co ręce włożyć". Aktualnie robią się ruskie. Wczoraj posiałam groszek pachnący. Mam fajny patent na przetrwanie siewek na parapetach, przy łażących ciągle kotach. Otóż doniczki wstawiłam do akwarium (wywleczonego spod śmietnika przy pracy - czegóż tam nie wyrzucają ). Samo akwarium jakiś tam ciężar ma, plus doniczki z ziemią, nie ma szans żeby kociary zrzuciły, a i za wysoko, żeby się w tym kładły. Zresztą na górze położyłam półkę z lodówki i na tym znowu siewki. Trzeba wykorzystywać każdy milimetr powierzchni bezkotowej . A w niedzielę moje starsze dziecko miało 18-nastkę. Zgodnie z życzeniem, dostał hełmofon (taki czołgowy) i bukiet z kabanosów . Cóż, nikt nie mówił, że jesteśmy normalną rodziną. |