| Rozmowy przy kawie (37) |
| I już końcówka niedzieli. Chciałam odpocząć po nadzorze budowlanym. Robiąc obiad na dziś, przy okazji machnęłam na jutro [ tak mi się wydawało ]. I tak kuchnia rozgrzana, więc obok gulaszu z indyka pyrkotały zrazy . Ale dziecko wróciło już koło południa i wymyśliło przewietrzenie zwojów mózgowych. Myślałam, że nie dotyczy to osób dotkniętych demencją starczą, bo tu nie pomoże nawet tornado. Ale jak wszyscy , to wszyscy, babcia też. Oni biegali po plaży a ja spacerkowałam. Już szumi. Jeszcze innym głosem ale mniej zimowo. Po drodze podrzuciliśmy 2 pojemniki dobra człowiekowi pracującemu. I zjedli obiad nr 1. Po powrocie zjedli obiad nr 2 czyli jutrzejsze zrazy. Potem zlegli. Ja usiłowałam skorzystać z wywietrzonego mózgu i coś tam napisać. Ale albo wszystko wywiało albo znów za póżno otworzyłam mózgowe drzwi, gdy coś się kołacze. Pan Kydryński przekonywał mnie do fado ale jakoś znów nie przekonał. Piszecie o różnych kalendarzach. A gdzie kalendarzyk małżeński ? |