Dorcia, nie... Poddali się o 1.00 w nocy. Już pojechali z ojcem do zakładu pracy, bo nasz nie odpalił. Mężuś wziął urlop i będą dziś w dzień działać. I zrobią odpowiednie zakupy, jakieś inne śrubunki, gwintowane, na pakuły. Nie do lutowania. Może tak coś wyjdzie. Po nieprzespanej nocy, ledwo żywa, ogarniam rzeczywistość. Robię chłopakom śniadanko na ciepło, bo wczoraj słabo jedli. Ojcu ziemniaki do zsiadłego mleka, bo on ziemniaczany, a mojemu naleśniki smażę. Kawkę zrobię i dalej w kierat. Sprzątnąć trochę tego burdelu i oczy na zapałki sobie podeprzeć. |