Jeśli chodzi o zdjęcia, to służę uprzejmie Pogoda była ładna, ale widoczność niezbyt dobra, góry zamglone.
Mój domowy Bond pojechał, z piszczącym paskiem alternatora, brzmi interesująco, jak startujący helikopter Zaczął mu piszczeć, więc wymienił pasek, było dobrze, a po paru dniach znowu mu zaczęło piszczeć Zdjął pasek, przeczyścił i lekko przeszlifował koło. Przestało piszczeć. Po paru dniach znów zaczęło piszczeć. Wkurzył się, mówi, że ma dość, poddaje się i kupi nowe koło No, ale zanim kupi i wymieni, to jeździ z takim świergolącym
A dla jasności, to oczywiście Bondowi przeczytałam, co o nim napisałam Skomentował to z oburzeniem: "No, dobrze, dobrze! A dlaczego nie opisałaś, jak bohatersko naciągnąłem siatkę?! Zawodowo to potrafisz, a własnemu mężowi to jednego przymiotnika przed koleżankami skąpisz!" Tak więc, Dziewczęta, niniejszym uzupełniam historię akcji agenta 007 - poszedł i BOHATERSKO, BARDZO BOHATERSKO, NIEBYWALE BOHATERSKO naciągnął i przymocował siatkę!
(Jasne, że to przysłówek, ale takich drobiazgów się nie czepiamy )
|