survivor26 pisze: jej, jakaś masakra z ciśnieniem jest, kończyłam rano zlecenie i niemal dosłownie nad nim zasnęłam...jakąś nieludzką siłą woli dokończyłam i padłam spać na 2 godziny, a teraz wstałam, ale wcale wyspana się nie czuję Jednak wolałam śnieg i siarczysty mróz niż te 'beleco' za oknem...
Anito, grunt, że już po stresie i kocioł jest prawie na miejscu - a kiedy instalacja i uruchomienie? Trzymam kciuki, żeby to istotnie poprawiło ci komfort palenia!
Kiedy? Jak wszystkie rurki, nypelki i inne, których nazw nie pomnę, będą na swoim miejscu. Nie wszystko można było zrobić bez pieca. I musimy się wszczelić (chyba nie ma takiego słowa ) w pogodę, coby jak najszybciej odmontować jeden piec i zamontować kocioł. Coby nam dupki nie odmarzły. A jeszcze P. robi to sam, pierwszy raz w życiu i zakładanie pakuł na gwinty idzie jak krew z nosa, to może to potrwać. Potem ciekawe ile poprawek będzie i spuszczania wody, żeby te gwinty poprawić. To będzie nauka na błędach. P sam rozrysowywał cały rynsztunek, sam myślał, jak co poprowadzić. W ogóle raczej wszystko sam robi, nawet to, czego nigdy wcześniej nie robił. Ale kiedyś wzięliśmy majstra i żeby to był jakiś cud, to nie powiem. Czyta, szuka informacji, ogląda filmy na YT i robi.
I jakoś jeszcze tragedii nie było. Ja tam jestem z niego dumna. W razie pomyłek się poprawi. To nie Biały Dom, że ma być cacy.
Tyle, że takim sposobem zawsze będziemy w remoncie... Ale cóż. |