Przyszłam na popołudniową kawę w elitarnym gronie (Dobra, ściemniam, to nie jest kawa, tylko Inka, ale nie o produkt w końcu idzie, a o efekt towarzyski, jaki człowiek z głuszy uzyskuje zaglądając do tego szlachetnego klubu miłośników pożytecznej fermentacji A kardiologiczny limit kofeiny wyczerpałam już rano... Chociaz ja tam temu kardiologowi ni w ząb nie ufam, chodzę do niego właściwie tylko dlatego, że jest przystojny Dobra, nie jest, ale mówie tak, żeby drażnić chirurga, który jest ) Yyy.. o czym to ja..? a! o kawie... |