Rozmowy przy kawie (33) |
Olaprzypomniała mi pewne wydarzenie. Wieś zaskoczyła nas w różny sposób. Młody kiedyś stwierdził, że buszuje mysz. Złapał ją w sposób humanitarny. Położył jedzonko, nad nim umieścił zawieszoną na sznurze miskę, założył noktowizor i czekał. Myszka zaczęła jeść, miska opadła. Co zrobic z myszką w Wigilię ? Zabić, wyrzucić na mróz ? Włożyliśmy ją w słoik z wigilijnym siankiem i galop po akwarium. Młody wrócił i pyta : czemu dałaś jej tyle mięsa ? Mięsa nie dawałam. Myszka była otoczona różowymi , gołymi myszysiami. Zeby nie przedłużać. Wychowaliśmy 13 ogromnych, upasionych myszy, każda miała imię i inny charakter. Pozwalały brać się w rękę i przenosić podczas czyszczenia akwarium. Codziennie. Wiosną wraz z posagiem w postaci żarełka, ulubionego tunelu z rurek pcv, oraz kręcidełka, poszły w pole w suche liście i trawy. Z kretami też tak jest. Niby mnie wkurzają ale nie mam serca , żeby je .... Ja rozgrzebuję kopiec, sprawdzam czy nie wystaje jakaś kończyna i tym miejscu stoję z włączoną, drgającą kosiarką. Nie lubią tego. |