Kiedy zakwitną piwonie |
Bożenko, fajnie jest tak poeksperymentować i zobaczyć pozytywne wyniki na koniec. Niby-darń była zrywana rok wcześniej podczas przekopywania czegoś innego, z takiej niby-darni powstała pierwsza górka dyniowa. To była glina z perzem, mniszkiem i innym chwastem łąkowym. Ale się wszystko przerobiło i oddało składniki odżywcze najpierw dyniom, a rok później warzywom. Zobacz, jaki to nawóz długo-działający!![]() ![]() Elu, próchnica pomoże również piachy ulepszyć, ale u Ciebie trudniej, bo jest sucho. W lesie ściółka wcale nie tworzy się tak szybko, jakby się mogło wydawać - u nas jest to samo: byliśmy w lesie w okolicy i warstwa próchnicy jest bardzo cieniutka, a niżej żywa glina. Wydaje mi się, że na tej drodze, którą opisałaś, to samochody ubijają ściółkę i podłoże, więc gromadzi się tam więcej wody, a to sprawia, że mikroorganizmy szybciej przerabiają na kompost to, co dostaną. W Twoim lasku jest sucho, dlatego to tak wolno działa. Ja tak samo - powinnam nasz kompost polewać czasem wodą w lecie - bo przesycha i cały proces się zatrzymuje. Z kolei w takiej górce z gliny i chwastów łąkowych jest może trochę lepiej, bo wilgoć siedzi gdzieś w środku - to też nie przerobi się w ciągu jednego roku, o nie! Ale doświadczenie pokazało, że jest to materia bezpieczna dla nasion i można w nią bezpośrednio siać. Kasiu, to też jest sposób! A nornice i norniki będą tak czy siak, z tymi odpadkami czy bez, to niczego nie zmienia. Ja osobiście baaardzo lubię kompost; lubię widzieć jak w ciągu sezonu śmieci kuchenne i tekturki z rolek po papierze toaletowym itp. zamieniają się w fantastyczną ziemię, o najcudowniejszej strukturze i kompletnie bez zapachu. ![]() W każdym razie ważne jest, żeby nie marnować resztek organicznych, bo to jest super sprawa taki recykling z nawożeniem w jednym. ![]() Oki, chyba skorzystam i od razu przeleję tu fragment mojej filozofii ogrodowej: zdrowa gleba = zdrowe rośliny = zdrowy ogród = zdrowy ogrodnik. Po drugiej wojnie światowej, dzieki której przemysł chemiczny (i nie tylko) poszedł mocno do przodu koncenry chemiczne zaczęły trwale niszczyć środowisko, rolnictwo i ogrody swoimi cudownymi miskturami. Pestycydy niszczą owady drapieżne, które wcześniej kontrolowały populacje mszyc itp. szkodników. Herbicydy i fungicydy niszczą mikrofaunę gleby, która odpowiada za drowie roślin, porównajmy to może do naszego układu odpornościowego: są infekcje, ale ważne żeby starczało sił na obronę. Fungicydów i herbicydów nie znoszą również dżdżownice, a to one odwalają za nas najcięższą robotę, jest to bardzo dobrze widoczne na tak ciężkiej glebie jak nasza. Dalej: fungicydy zabijają pożyteczne grzyby mikoryzowe w glebie, dzięki którym rośliny mogą zdrowo rosnąć. A potem, jak już się pozbyliśmy rodzimej grzybni, to koncerny wciskają nam te cudowne szczepionki mikoryzowe, które są tak potrzebne naszym roślinom i za które musimy zapłacić, mimo że mieliśmy je wcześniej za darmo, dopóki nie zapłaciliśmy koncernowi za fungicyd i nie zniszczyliśmy naszej mikoryzy... Koło się kręci, interes się kręci, pieniądze płyną... A teraz: nawozy sztuczne - są kompletnie zbędne! Robią więcej szkody, niż pożytku: rośliny są tak zaprojektowane, żeby korzystać z naturalnego obiegu materii i to jest wszytko, co jest im potrzebne. Przy naturalnym nawożeniu nie dość, że dostarczamy nawozu długo-działącego, to jeszcze stopniowo poprawiamy strukturę gleby i nie ma ryzyka przenawożenia. Naturalny nawóz kochają dżdżownice i mikroorganizmy. A nawozy sztuczne prędzej czy później zasolą glebę, co sprawi, że korzenie roślin nie będą mogły swobodnie pobierać substancji odżywczych. Azot zawarty w nawozach sztucznych sprawia, że masa zielona rośliny szybko przyrasta - mamy piękną dużą roślinę, ale... to z kolei zachęca mszyce do żerowania na soczystych pędach tejże rośliny, a wtedy musimy sięgać po pestycyd na mszyce... i się zaczyna... "Dobre" efekty korzystania z nawozów sztucznych są bardzo krótkotrwałe, w dłuższej perspektywie - bilans jest niestety ujemny. Ciekawostka: brakuje teraz malowniczych łąk kwietnych - okazało się, że kwiaty takich łąk nie znoszą choć odrobinę wyższego poziomu fosforu, niż ten naturalny, a więc jakiekolwiek uprawy stopniowo eliminują łąki kwietne z naszego krajobrazu. Są one po prostu wypierane przez trawy, które są beneficjentami tego procesu. Wybaczcie ten strasznie ekologiczny wywód, ![]() Słyszeliście może, że Monsanto ma się połączyć z koncernem Bayera? Cuuudnie... brak słów. ![]() ![]() Wracając do zniszczenia gleby przez chemię: to się często da odwrócić, ale na to trzeba czasu, tylko ludzie zazwyczaj są bardzo niecierpliwi i chcą szybkiego efektu. O.k., to se popisałam... ![]() |