Zrobiłam też podsumowanie naszego eksperymentalnego półksiężyca, który pełnił w tym roku rolę warzywnika. Rezultat był jak najbardziej satysfakcjonujący. Ale po kolei: 1) Jesienią 2015 zgrabiliśmy siano (z nasionami chwastów wprawdzie, ale trudno) i ułożyliśmy na nieoczyszczonej z chwastów ziemi w kształt półksiężyca okalającego okrągłą rabatę kwiatów. 2) W lutym 2016 odsunęliśmy siano, żeby pod spód podłożyć tektury, w razie gdyby jakieś osty/ostrożnie czy szczawie jednak chciały się przebić na powierzchnię. Przy okazji można było zobaczyć, że sianko się fajnie rozkłada, pod spodem trawa już zgniła, a dżdżownice i nornice pracują nad spulchnianiem i napowietrzaniem gleby.
3) W kwietniu 2016 po dołożeniu jeszcze wiosennego sianka wyglądało to tak:
4) M przewiózł taczkami ziemię ze starej górki dyniowej (2015) i rozrzucił ją na wierzchu całego półksiężyca. Więc układ warstw jest może trochę niekonwencjonalny, ale też działa. Poniżej stara górka dyniowa.
I praca w toku.
5) Zdjęcie z początku maja, już po wysiewie warzyw. (Pamiętajcie, że u nas wegetacja opóźniona o dwa tygodnie w porównaniu z Krakowem.)
A tu zdjęcia z końca maja, głównie warzywa liściowe, w tym buraki, ale były też buraki korzeniowe: fioletowe i jakaś żółta odmiana, cebulka z własnej rozsady, groszek cukrowy, kalarepa, marchew, rzodkiew duża, rzodkiewka, fasolka szparagowa, a na krańcach nagietki i aksamitki.
Zdjęcia z czerwca i lipca. Na szczęście w tym roku sarny dały spokój burakom, dopiero teraz jesienią obskubały liście na tych ostatnich, które zostały jeszcze w gruncie. Przez cały sezon wolały zjadać moje róże i skubać czubki innych krzewów.
Największy burak: 1100g. (Zdjęcie w męskiej łapie. ) Bez grama nawozu. A ta sama ziemia była przecież wykorzystywana cały wcześniejszy sezon przez dynie. Chyba skoszone rośliny łąkowe uwalniają wystarczającą ilość mikro- i makroelementów.
Mniej więcej w 3/4 długości półksiężyc rozdziela ścieżka, w tym miejscu będzie stała pergola obrośnięta różami Veilchenblau. Róże już są, ale sarny je obskubały od dołu, więc zakwitły tylko na czubkach. Pergole mają być zrobione z naszych osik - samosiejek. Kupno pergoli na razie nie wchodzi w grę, bo M nie zrezygnuje z frajdy ścinania drzewek siekierą. Strasznie lubi buszować z siekierką po naszym zagajniku. Dolną część osik chcemy zakonserwować opalając je w ogniu. (W ten sam sposób zabezpieczyliśmy kiedyś kantówki na konstrukcję kompostownika.) Pytanie, czy uda nam się nagiąć górną część osik w łuki i powiązać ze sobą drutem? Zobaczymy. ;:218
Nowy warzywnik galaktyczny :wink: (taki układ grządek wyszedł - jak "ramiona" galatyki) był w tym sezonie zajęty przez pomidory zwisające (plus kilka papryk). A tłumaczyłam M. przed wylotem, jak chłop krowie na miedzy: "Pilnuj i podwiązuj pomidory NA CZAS do palików."... Ale pomidorów też, koniec końców, było pod dostatkiem. Tylko ja się na nie nie załapałam, bo wcześniej zaraza zniszczyła krzaki.
Dobrze, a teraz idę sobie poczytać wątek z tegorocznego zlotu kompostowego, na który niestety nie dane mi było pojechać. |