Rozmowy przy kawie (32) |
zuzanna2418 pisze: Dzień dobry! Ja dzis sadzę wrzosy do skrzynek parapetowych. W. wreszcie wczoraj przywiózł i miesięczne czekanie zrekompensował mi hurtową ilością sadzonek, choć ja potrzebuję góra 15 sztuk... W. dzis udaje się na grób dziadka Stasia czyli ojca, a my rano go sobie powspominaliśmy. Np. jak przyczyniał się do rozwoju czytelnictwa u nieletniego W., ponieważ jako milicjant potem policjant opijał z kolegami zarówno sukcesy i porażki wiejskiego komisariatu dośc regularnie. W. zbierał skrzętnie butelki, dodawał do tego skromne kieszonkowe i mógł sobie kupić wymarzoną książkę. Natomiast w pracy zawodowej stosował niedozwolone metody przesłuchań wiejskich opryszków osadzanych na "dołku", mianowicie sadzał ich nad szachownicą i kazał grać z nim w szachy. Jak nie umieli, to ich uczył. Ciekawe, jak nas będą wspominali ci, co zostaną. Zuziu, no i świetne wspomnienia - ja bym właśnie chciała zostać zapamiętana w ten sposób, nie jakieś wielkie osiągnięcia czy rozpatrywanie porażek, ale codzienne śmieszne lub wzruszające zdarzenia I tak na przykład mojego pradziadka, który był w prawdziwym życiu wielkim racjonalizatorem i inżynierem z dyplomami, orderami itp., ja pamiętam, jako osiemdziesięcioparolatka, który przyjeżdżał do babci na obiady po drodze emablując w autobusie miejskim panienki o 2-3 pokolenia młodsze - emablując w prawdziwie przedwojennym stylu, tak że nawet obrazić się nie mogły I pamiętam, że dziadek uczucia okazywał w specyficzny sposób - bardzo kochał swoją rodzinę, z prawnukami łącznie, ale nigdy o tym nie mówił, tylko przy każdym spotkaniu podtykał drobne pieniądze zawsze z zastrzeżeniem "masz tu parę groszy, ale nie wydaj na głupstwa" Na koniec życia, gdy go demencja dopadła, nadal o tym pamiętał, nie bardzo nas już kojarzył, bardziej uważał za dochodzace pielęgniarki, wobec tego traktował stosownie: usiłował klepnąć w tyłek (stojąc na z góry przegranej pozycji, bo był leżący) oraz wcisnąć do kieszeni jakąś gratyfikację finansową |