Chyba rozmowa o pracy mnie tu zwabiła...bo nie mogę spać po nocnej pracy ;/ Po nocnej pracy już chyba wyspana jestem. Na moim "dzikim wschodzie" praca to towar deficytowy, bo na rynku pracy jest tragedia. Niedawno mój lekarz patrzył na mnie z wytrzeszczem oczu jak mu powiedziałam ,że niekoniecznie mam możliwość przyjęcia tabletki o godzinie 21 jak jestem w pracy na drugą zmianę. "Jak to???!!!" A tak to...wyglądają realia egzystencji na tym padole. Aby jakoś wiązać koniec z końcem trzeba trochę się napocić. Za 11 zł/godzinę prawie przymus pracy w weekend. Nie podoba się ? Odpowiedź chyba znana...A rachunków do płacenia coraz więcej i coraz większe. Nie będę się produkować, bo wdepnę w polityczne g***o, a to skutecznie mnie dołuje. Praca to tylko praca, ale bez pracy wg mnie nie ma życia. Życia w miarę godnego. A wiecie co jest najgorsze? Że w pogoni za godnym życiem zatracamy swą godność...
QRVA! Koniec filozofowania ! HOWGH!
Moja mowa krótka: piję kawę i idę do ogródka. Dokopać resztki ziemniaków,bo śnieg je zastanie i może winogron zerwę. Co prawda wino już robi "plum,plum", ale od przybytku głowa nie boli, a lampka dobrego swojskiego wina w zimowy wieczór nie jest zła
Poszperam w Waszych ogrodach pijąc kawę
I stary widoczek z "ziemniaczanego" ogródka.
|