Skoro sie podoba, to zapodam jeszcze kilka "sweetaśnych" obrazków Powiem Wam, że ja sama dla siebie, to bym chyba nawet aparatu nie brała, tylko zwyczajnie napawała sie widoczkami, ale skoro ludzie potrzebują, to trza No, patrzcie, jaki ja czysty altruizm wykazuję Jakość fotek jest znów różna, ale coś tam mniej więcej wyszło.
Basiu, oj tak, kolory "sie rzuciły" tak nagle, w ciągu tych dwóch ostatnich dni. Oczywiście nie wszędzie jest aż tak kolorowo, ale ja specjalnie pojechałam tam, gdzie są buki, klony i brzozy, bo to one "dają" kolor.
Pat, oj, to podziwiam samozaparcie w tym wchodzeniu na dzika górkę. Ja, przyznaję, chodzę obecnie głównie drogami. Czasem oczywiście z nich schodzę, żeby dojść do miejsc bardziej dzikich, nad strumień, do jakichś skał czy na polanę, ale jednak większość spaceru odbywam drogami i dróżkami. Dawno, dawno temu, gdy byłam młoda, silna i miałam zdrowe serce, chodziłam prawie wyłącznie na przełaj. No, ale każdy wiek ma swoje prawa, kiedy ma sie dużo sił w zapasie, to można chodzić po nierównym, skakać przez zwalone drzewa, przeskakiwać strugi, obchodzić bagienka dookoła itp. i nie ma znaczenia czy przy tej okazji nadrobi sie kilometr czy nawet pięć... A gdy tych sił jest mało, to wiadomo, człowiek bardzo się cieszy, że w ogóle może pojechać do lasu na spacer Byłam już w życiu szalona i ekstremalna, teraz zostało już tylko "szalona" W związku z tym bardzo Was podziwiam, bo wiem, ile wysiłku wymaga chodzenie na przełaj i pod górkę po tutejszych lasach, także na pogórzu. W wielu miejscach jest mokro, miejscami bardzo gęsto, sa głazy, jest nierówno i ogólnie niewygodnie.
Chodzenie drogami ma też tę zaletę, że łatwiej znaleźć miejsca z widokami. Np. wczoraj, drepcze sobie człowiek (z mężem ), patrzy, a tu nagle wyłania sie taki widok:
...a za chwile taki
Czarny Kapturek (skoro Pat użyła wielkich liter czyniąc tym samym nazwę własną, to niech tak będzie ) schodzi z drogi, wchodzi w wielki las. A wchodzi, bo małżonka mu kazała Kazała zobaczyć, jakie tam dalej, w dole, jest piękne, dzikie miejsce. Mały wąwóz, wśród olbrzymich głazów huczy strumień, a nad nim, na niemal pionowej skarpie "płoną" buki.
Niestety zdjęcia tego miejsca mi nie bardzo wyszły, a jedyne, na którym coś widać, kompletnie nie oddaje jego urody. Inna sprawa, że jest naprawde niedostępne, trudno było w ogóle tam zejść i znaleźć jakiś punkt, z którego dało sie złapać widok. Gdy robiłam to zdjęcie, "wisiałam" stojąc jedną nogą na głazie, drugą słabo podpierając się o skraj skarpy i jedną ręką przytrzymując się gałęzi świerka nachylonego nad strumieniem.
A to inne miejsce, które mnie urzekło, znów zdjęcie nie oddaje tego, co na żywo. Nie bardzo to widać, ale jest to skalny mały wąwóz o głębokości ok.7m, w dole szumi strumień, no i teraz jeszcze efekt potęgują kolory.
Potem znalazłam jeszcze jedno nadstrumieniowe miejsce, które robi wrażenie. Tym razem było to zakole strumienia w ciemnym lesie. Wygląda tajemniczo Możnaby (w teorii) tam ustawić plan filmowy do jakiegoś fantasy z elfami, trolami i smokami Nie ma sie co dziwić, że "Wiedźmina" kręcono częściowo właśnie w Izerach. Chociaż akurat raczej nie w tych miejscach, są zbyt niedostępne, i dobrze Mroczne zakole przy sporej pionowej skałce, którą niemal podcina nurt... A na samej skale, wyżej, rosną jodły ledwie uczepione korzeniami... No, bajka Miejsce jak z filmu, ale całkiem prawdziwe, bez żadnych sztuczek i poprawek scenograficznych Niestety, gdy tam wlazłam, aparat już był rozładowany. Kiedyś tam wrócę i spróbuję zrobić jakieś foto, choć ciemno tam i pewnie nie będzie tak całkiem łatwo uchwycić ten klimat.
Ogólnie spacer niedzielny był bardzo udany i ciekawy. Psiaki były przeszczęślie, bo uwielbiają eksploracyjne zamiłowania swojej pańci
Pańcio, jak to on, był bardzo umiarkowanie zadowolony bo w końcu niby z czego tu sie cieszyć, gdy trzeba wyłączyć komputer, wyjść z łóżka i łazić po jakimś tam lesie
Jeśli chodzi o pytanie dotyczące Czarnego K. i szukania grzybów... Śmiałam sie z jego pomysłu nie dlatego, że nie ma grzybów i nie dlatego, że on nie potrafi szukać. Śmiałam sie z tego, że wpadł na ten pomysł w niedzielę wczesmym popołudniem W tygodniu usłyszał od ludzi w pracy, że pojawiły sie grzyby. U nas też widać było, że sie pojawiły. W sobotę była ładna pogoda, więc wszyscy tutejsi grzybiarze już świtem ruszyli do lasów, w niedzielę zrobili to następni, a może i ci sami, co byli w sobotę również wrócili A mój mąż, który w niedzielę wstał z łożka ok. 12-tej postanawia ok. 14-tej szukać grzybów Nie, no oczywiście, że można mieć szczęście i coś znaleźć nawet w weekend, ale nie tam, gdzie on zaczął szukać, tylko raczej na takich wiszących skarpach, jak te, które opisałam, tam może coś sie uchowało przed tą pazerną szarańczą Nie mam nic przeciwko grzybiarzom, ale przeciwko zbieraczom grzybów to i owszem. Rozróżniam prawdziwych grzybiarzy i zbieraczy tak samo, jak odróżniam wędrowców od "turystów". Prawdziwy grzybiarz to jest ktoś, kto szanuje las i same grzyby też szanuje, nie niszczy grzybów niejadalnych, nie zabiera każdego egzemplarza jadalnego jaki tylko spotka, bo wie, że coś trzeba zostawić na wysianie, by za rok znów coś mogło urosnąć... W weekend niestety wielu to zbieracze, którzy zadeptują "grzybonośne" miejsca. Jeśli w tych miejscach chce sie znaleźć grzyby, to niestety trzeba tam pójść w środku tygodnia. A jeśli można tylko w weekend, to jest to wyścig z innymi chętnymi i trzeba tam być przed nimi, a nie o 14-tej
Grzybów nie było, ale mnie to zupełnie nie obchodzi, było pięknie
Nigdy mi nie dość fotografowania zakrętów w lesie
|