Moja dieta czyli stabilny związek na całe życie... |
Misiu kochana! Ależ oczywiście, że tak! Kochajmy się, bo życie w ciągłym poczuciu winy, że nam brakuje do jakiegoś wydumanego ideału, to koszmar i powód równie groźnych chorób jak konsekwencje nadwagi! Ja broń boże nie piszę tego wszystkiego, żeby kogoś wpędzić w jakieś irracjonalne stresy i zachwianie samoakceptacji. Zresztą ta moja zmiana to wynik własnie tego, że siebie lubię. Mam 45 lat i po prostu się zapuściłam. I czas to zmienić.Bo dalej chcę siebie lubić, akceptować, patrzeć na siebie z przyjemnością(nie mylić z samouwielbieniem, bo do tego to mam lata świetlne), a przynajmniej bez obrzydzenia ![]() Nie chcę się bawić w psychologa, ale czasem też warto się zastanowić, czemu tak jemy, czemu np.słodki smak sprawia nam ulgę, daje taką przyjemność. Może powód naszego podjadania smakołyków leży gdzieś zagrzebany w kupce kłopotów i zmartwień, które trzeba by rozpoznać, przeanalizować i spróbować zwalczyć. Albo przestać je traktować jak problem. Czasem sami sobie robimy kuku, demonizując niektóre sytuacje. Wiem, bo jestem w tym mistrzem. Jakaś nowa życiowa przeszkoda potrafi mnie skutecznie rozwalić na jakiś czas i zanim ogarnę to jakoś racjonalnie, czasem mija wiele czasu. I jeszcze jedno: ta moja propozycja jedzeniowa nie rujnuje budżetu. Wręcz przeciwnie, jemy mniej i rzeczy tanie,dostępne, niewymyślone. Zdrowe, niskotłuszczowe mięso z indyka, nabiał czy warzywa są naprawdę przyjazne dla kieszeni. Ja się za głowę łapię, jak widzę ceny modnych ostatnio diet pudełkowych czyli kateringu przygotowywanego przez firmę na cały dzień i dostarczanego do domu. Średnio miesięcznie 1500 zł! Oczywiście nic więcej się nie je, a zatem niby zakupy żywnościowe odpadają (na jedną osobę), ale dla mnie to astronomiczna kwota. Co niektórych nie odstrasza. marysiuewo problem z otyłością dzieci i syfiastym jedzeniem to problem u nas coraz większy. Cukrzyca u dzieci powoli staje się nowa plagą. Mój ojciec, samotnie wychowujący dwoje dzieci (za ciemnego komucha) nauczył nas jeść porządne śniadania, pić mleko, czekoladę dozował (no dobra, ustrój też dozował, bo była na kartki), a przede wszystkim wyganiał na dwór, również w swoim dobrze pojętym interesie, bo kiedy pisał, to małoletnie dziewczynki szwendające się po domu do niczego nie były mu potrzebne. No i starał się nas nauczyć, że w życiu jest masa fajnych rzeczy do zrobienia, nauczenia, poznania, a jedzenie to tylko jedna z nich. Sam lubił dobre jedzenie, ale jadł mało. |