Ogród mojej mamy - c.d.
Zdobyczna (na jakiejś aukcji) huśtawka pod jedną z grusz.
Są tu co najmniej dwa gatunki motyli, których gąsienice bardzo lubią objeść kwiaty na całej kępie trojeści bulwiastej, ale zdążyłam im zrobić zdjęcie.
Tutejsze irysy to niesamowicie odporne na rdzę odmiany - mama polewa im liście wodą 2 lub 3 razy dziennie przy podlewaniu, a nigdy nie widziałam na nich tych rdzawych plamek, które cały czas widzę u siebie, z czasem tylko zasychają im czubki liści.
Zresztą jedna z amerykańskich odmian irysa - Wabash - została nazwana imieniem rzeki płynącej przez Indianę.
Za domem jest taka fajna szopa; ten kształt szop i stodół jest tu bardzo popularny i jest wzorowany na stodołach normandzkich lub holenderskich. A pod płotem jeden z warzywników.
Amerykańskie trzmiele są trochę inne - wyglądają ciut bardziej drapieżnie niż nasze puchate "miśki".
Kawałek warzywnika z agrestem, porzeczkami, chrzanem i fasolą.
Kawałek sadu z brzoskwiniami, gruszami, jabłoniami, czereśniami, śliwkami.
|