Niby miałam w Stanach dostęp do netu, ale w Chicago monopol na dostęp do kompa miały dzieci mojej siostry. Nie dało się go włączyć, żeby zaraz nie siedziały mi na kolanach i włączały swoje gierki i ulubione filmiki na Ytb. Jak już ja się dorwałam czasami w nocy, to tylko pisałam kilka maili i finito. Z kolei u mojej mamy net był zazwyczaj bardzo wolny i niestabilny, irytował mnie strasznie, bo marnowałam czas korzystając z niego, czasami próbowała wrzucić jakieś zdjęcia na fotosik i trwało to wieeeki. Ale co zrobić, mój ojczym Harry jest tradycjonalistą - jemu wystarczy tv, więc nie zainwestuje w szybsze łącze. I taka to prowincjonalna Ameryka... Także mam straszne zaległości we wszystkim.
Kilka amerykańskich obrazków:
A te z Indiana State Fair:
|