Rozmowy przy kawie (31)
Bogusiu, nie ma niestety tak dobrze, żeby włączyć stacje radiową bez reklam, bywaja jakies programy muzyczne bez reklam, ale całej stacji nie ma. Ja mam na to swój sposób, tzn. na słuchanie muzyki różnorodnej bez reklam i innego pitolenia, bo ich superważne wiadomości tez mnie słabo interesują, wystarczy mi, że sama sobie przeczytam, co gdzie sie dzieje i sama sobie wybiore (o ile to w ogóle jeszcze możliwe, sądząc, co dzieje sie pod względem informacji w internecie), które informacje uważam za wiarygodne...
A słuchanie muzyki "godzinami" załatwiam tak, że mam zgrane płyty w MP3. W trybie MP3 bardzo dużo mieści sie na płycie i gdy właczysz sobie losową kolejność odtwarzania, to sie nie nudzi. Oczywiście to wymaga tego wysiłku "uprzedniego", bo trzeba jednak sobie najpierw te płyty zgrać, ale za to zgrywasz sobie to, co naprawde lubisz, a nie to co Ci wciska stacja radiowa, której zwykle płaca za puszczanie danego utworu daną ilość razy dziennie. Tak, właśnie tak to wygląda, często z czegoś robi sie rzekomy przebój właśnie taką metodą, metodą opłaconego "tłuczenia do znudzenia", wielu ludzi sie na to nabiera i kupuje potem cała płytę lub, co ważniejsze, kupuje produkt, który potem ta piosenka lub jej wykonawca reklamuje. Wystarczy popatrzeć, co "tłuką" stacje radiowe i kto występuje w reklamie np. pewnej sieci obuwniczej i juz widać to jak na dłoni zakręcony Tu chodzi o grube, grube miliony, a nie o to, co jest naprawdę dobra piosenką, niestety.
Ja muzyki słucham obecnie prawie tylko w samochodzie, w domu nie mam na to czasu, w mojej pracy akurat słuchanie muzyki przeszkadza, ja potrzebuję ciszy. Muzyke w domu włączam, kiedy sprzątam, no, ale ja nie sprzątam często lol pan zielony nie ma czasu na pierdoły, życie jest za krótkie, żeby poświęcać czas na sprzątanie oczko lol



Miałam wczoraj kiepski dzień.
Jeśli ktos uważa, że wszyscy lekarze to mądrzy ludzie, to mu opowiem moja wczorajszą hiostorie o tym, jak pewna pani doktor, pożal sie boże, wkurzyła najpierw kilka osób, bo spóżniła sie do pracy ponad godzinę, wchodząc nawet nie powiedziała "dzień dobry", nie mówiąc o "przepraszam za spóźnienie". Następnie wkurzyła do bialości mnie, bo zamiast wykonac kilka prostych ruchów na klawiaturze, zaczęła sie "doktoryzować" na temat procedury wystawiania skierowań na badania i na temat boreliozy. Nie miała nic do powiedzenia, ale musiała cos udowodnić sobie i światu.
Miałam odruch, żeby po prostu wstać i wyjść i nie dyskutować z kretynką, której wydaje się, że skoro kiedys skończyła medycynę, to jest mądra i mądrzejsza od wszystkich. Jednak powstrzymałam się, bo uznałam, że skoro juz mi tyle czasu zmarnowała, to po pierwsze nie pozwolę go sobie zmarnować jeszcze więce, bo wychodząc musiałabym potem iśc do innego lekarza po te cholerne skierowania, a po drugie dla mojej własnej małej osobistej satysfakci ona przegra ze mna te walkę i zostanie tam na tym krzesełku z rozdziawiona gębą, a ja wtedy wyjdę pan zielony I właśnie tak zrobiłam cool Ja wygrałam, bo po pierwsze i tak zrobiła to, po co przyszłam, czyli i tak wystawiła mi potrzebne skierowania, a po drugie nie miała wyjścia i musiała głośno przyznać, że mam rację pan zielony
Mówiłam, nie w...ć mamusi, bo mamusia niewinnie wygląda, ale jak ją zmusić, to strzela z broni ostrej pan zielony
Wczoraj mentalnie zastrzeliłam pewna durną lekarkę.



Aw ogóle, to dzień dobry! lol oczko ...Co tam słuchać u Was?






  PRZEJDŹ NA FORUM