Rozmowy przy kawie (31) |
Dzień dobry, dosiadam się do kawy i donoszę z lubuskiego, że sucho, deszczu nie widać, choc go zapowiadają od kilku dni, ale ciągle się przesuwa na dzień następny. Mesiu szykuje się wytworna kolacja. Same pyszności. Choc po cichutku sie przyznam, że ja to i królikiem bym nie pogardziła. Lubię! Ewka! Co Ty ględzisz o peselu!? Nie wpisałaś się w wątek urodzinowy, ale pewna jestem, że pesel masz stosowny do każdej kiecki. Już biegiem wracaj do lumpeksu! Oj, Pat przypomniałaś mi jaki ja numer robiłam z ciuchami po wyjściu z domu i schowaniu się za rogiem. Moja mama wymagała spódniczek do kolan, a koleżanki nosiły już mini (początek lat 70). Więc ja rolowałam spódnicę na pasku, tak że podchodziła do góry i wcale mi nie przeszkadzało, że mam w pasie gruby (zapewne widoczny!) rulon, grunt, że spódnica była zdecydowanie krótsza! Oczywiście też zdejmowałam czapkę i ciepłe majtki (te ostatnie w altance śmietnikowej) i wcale mi nie przeszkadzał mróz na dworze -20 stopni, no i okulary, do noszenia których przymusiła mnie dopiero wychowawczyni (chwała jej za to!), sprawdzająca co kilka przerw okularników. Nie chciało mi się ich ciągle wkładać i zdejmować, i na dokładkę nie chciałam wpisów do dzienniczka, więc przestałam je zdejmować. Ot młodość i głupota. |