Bea, skąd wzięłaś drogę z kałużami?
Z lasu. (Ja wszystko biorę z lasu, jak wiadomo )
Teraz wypowiem się (już miałam napisać "ustosunkuje się", ale na wszelki wypadek zrezygnowałam znając tu niektórych z okolic Gór Świetokrzyskich ) w poruszanych wcześniej sprawach.
Jako, że posłańcem dostarczającym prezent dla Pat byłam ja we własnej mej skromnej (choć nie mówimy tu o rozmiarach) osobie, zdradze Wam, że kolor jest oczywiście jedynie słuszny dla wspomnianego salonu kąpielowego i nie jest to mydło, ale coś trwałego, coś do relaksu, co ma sprawić, by użytkowniczka mogła sie należycie odprężyć po trudach codzienności 
Aniu, przykro mi, że taka sutuacja z tym psiakiem... Głupio tak sie mądrzyć, gdy Ty akurat masz problem i potrzebujesz pomocy, a nie "mądrości", ale faktycznie, jak sama napisałaś, troche źle sie za to zabrałaś, no faktycznie, nie tak wybiera i zabiera się psa ze schronu, zwłaszcza, gdy w domu juz jest jeden pies. No, ale po fakcie każdy mądry, można powiedzieć. Sytuacja jest trudna i masz tylko dwa podstawowe wyjścia. Albo pies zostaje albo psa oddajesz. Jeśli pies zostaje, to będzie to wymagało sporo zachodu, będzie to spory kłopot, sporo pracy, bedzie trzeba sie sporo nauczyć, sporo nauczyć pozostałych domowników. W dodatku nie ma żadnej gwarancji, że wszystkie te zabiegi dadzą pożądany efekt, tzn. , że psy sie całkowicie zaakceptują, pokochają i będą np. spać na jednym posłaniu przytulone do siebie... To sie może udać albo nie. Moim zdaniem Ty, Aniu, ani nie masz wiedzy ani odpowiednich warunków, żeby sie tego podjąć. Rozsądek raczej podpowiada, że jeśli kilka prostych podstawowych zabiegów oswajających ze soba dwa psy nie przynosi szybkiego rezultatu, to jest spore prawdopodobieństwo, że może być z tym większy kłopot, a w Twojej sytuacji domowej większy kłopot może sie okazać za duży i ktoś może ucierpieć, albo jeden pies albo oba psy, albo i psy i ludzie, zwłaszcza dzieci. Jeśli zdecydujesz, że walczysz o to, by pies pozostał u Ciebie, może sie okazać, że będzie Ci potrzebna pomoc specjalisty od psich zachowań. To wymaga czasu, pracy i kosztuje. Jeśli zdecyjesz, że nie podejmujesz tego trudu i psa oddajesz, to wcale nie musi oznaczać, że "nie masz serca" i że zostawiasz tego psa "na pastwę losu". Myśle, że trzeba znaleźć najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, tzn. dla Ciebie i rodziny i dla psiaka. Możesz oddać psa do schroniska, ale nie zostawic go tam "bez wieści", tylko zająć sie nim, tzn. przychodzic i zabierać go na spacery oraz zaangażować sie w znalezienie mu innego domu, bardziej dla niego odpowiedniego, gdzie będzie jedynym psem lub zamieszka z suczką, którą zaakceptuje (zwykle z suczkami psy-samce łatwiej sie dogadują, choc i tu może byc różnie i nie nalezy niczego brac za pewnik). Można też poprosić o pomoc jakąś fundację czy stowarzyszenie, które pomoże w trafnym wyadoptowaniu psiaka, a może najpierw znajdzie mu dom tymczasowy, aby go poznać, ułożyć itd... Wiadomo, że jest trudno, bo fundacje pękają w szwach i jest mało domów tymczasowych, ale jakies rozwiązanie zwykle sie znajduje, gdy sie go dobrze poszuka. Jedną z rzeczy, którą możesz, a nawet zdecydowanie powinnaś zrobić od ręki, to zaczerpnąć jakiejś wiedzy i zrozumieć sytuację. Czyli rozmowa telefoniczna z fachowcem. Przychodzi mi do głowy Fundacja "2+4", oni specjalizują sie w pomaganiu psom "trudnym", np. agresywnym, maja naprawde sukcesy na tym polu, a prezes jest facetem naprawdę do rzeczy. Wyślę Ci numer do niego. Pogadaj, poproś o radę. Być może cos podpowie i sprawa okaże sie łatwiejsza niz na to wygląda. Zadzwonię.
|