No to nie wiem Margolciu....może ich wszystkich razem zostawić eksperymentalnie i przeżyją najtwardsze egzemplarze - w sumie nasi małżonkowie oddaliby się wielodniowej dyskusji, a dzieci mam dość rozumne, koty i psy by ogarnęły
Ewo, też już dochodzę do tego poziomu desperacji, że rozważam sanatorium, tylko serce by mi pękło z zalu, że R. siedzi z dziećmi i nic nie robi, bo on jakoś nie umie tak jak ja szlifować, czy grządki kopać z dziećmi - jak każdy facet jest monozadaniowy i jakby miał się zając dziećmi, to już nie byłby w stanie nic więcej zrobić |