Basiu, sądzę, że jak priorytetowa, to dziś dotrze, u mnie listonosz pojawia sie zwykle lekko popoludniu, a kurier pocztexu nawet późnym popołudniem. Wczoraj nie dotarły, bo na moje z...upie wszystko idzie dzień dłużej. Nie martw się, wielkiego upału nie ma, roślinom nie powinno jeszcze nic być.
Taki obrazek z wyjazdu. Ruiny w polu.
Podobało mi się, że w tzw. szczerym polu stoja ruiny nie wiadomo czego. Oczywiście można sie domyslać, co to było, ale ja nie chciałam wiedzieć, miałam taką potrzebę, by nie rozszyfrowywać wszystkiego , nie wszystko "brać na rozum", tylko dla odmiany troche "poromantyzować" wakacyjnie, chłonąć sobie różne, małe i duże, wrażenia. Cieszyć sie chwilą, pięknem, odczuciem, jakie niesie. To daje odpoczynek głowie, oczyszcza umysł, duszę, otwiera coś, co zwykle w codzienności pozostaje zamkniete albo w każdym razie nie tak "drożne", jak wtedy, gdy "dajemy na luz". No, już o tym pisałam W sumie, to może nawet być troszkę śmieszne dla kogoś, że taka mała wycieczka po Polsce jest otoczona TAAAKĄ mitologią jakby to conajmniej była samotna półroczna wyprawa w dzikie Andy, na Alaske albo Syberię No, ale właśnie o to chodzi, że tu NIE chodzi wcale o wielkość wyprawy i jej zasięg, tylko o to, jaki ona miała "ciężar romantyczny". Jak widać duży Choćby takie "romantyczne' ruiny w polu...
Rozromantyzowanie wyjazdowe ma i swoje wady, niestety. Człowiek taki rozhartowany wraca, a tu twarde lądowanie ... Wczoraj normalnie miałam kryzys, gdy zobaczyłam te podkoszoną Lykke No, nie można komuś notorycznie wycinać wszystkiego, co posadzi i mu jednak tym nie dokopać w końcu... Człowiek może byc twardy, uodporniony, przyzwyczajony... ale jednak, a zwłaszcza w stanie powakacyjnego uwrażliwienia na doznania pozytywne, jest podatny na podstępy sił nieczystych Przeszłam ten kryzys, przemyślałam, co mam do przemyślenia, wyciągnęłam wnioski. Kryzys zażegnany. Jak zwykle. Ja sobie poradze. Jak zwykle.
A co do rady Bogusi, żeby mężowi uciąć coś, co najbardziej lubi... No, w jego przypadku to chyba kabel od komputera
|