Rozmowy przy kawie (29) |
A może dziołcha dorobiła się wielbiciela , a ja tu pesymizmem jadę ? A? To możliwe. Może być pozytywny wielbiciel albo "wielbiciel". Ja np. kiedyś "dorobiłam" sie "wielbiciela", co zdołał zdobyć mój adres Do napadu sie nie posunął, ale oscylował gdzieś w pobliżu i pozbycie sie go wymagało kilku zabiegów psychologiczno-terrorystycznych (bo ja zła kobieta jestem i musiał sie poddać ). Może tez być, że facet umówił sie z kochanką, że po nia podjedzie, ta szybko wskoczy do samochodu i pojadą w ustronne miejsce... Podjeżdża, wychodzi kobieta... i nic... no, to jeździ, sprawdza, czy to aby tutaj, cofa bez świateł... a tu dalej nic... Siedzi w tym aucie i klnie, bo szykował sie upojny wieczór, a tu jakieś nieporozumienie sie wkradło... Skąd mam takie skojarzenia? A bo wczoraj na spacerze z psami niechcący przeszkodziłam parze zajetej soba w lesie, w samochodzie... Nie pierwszyzna, widywałam juz pare razy, w różnych miejscach, ale tym razem po prostu wylazłam prosto na auto, gdzie ludzie byli wyjątkowo zajęci... i przeszkodziłam im Zwykle to były sytuacje, gdzie mogłam sie dyskretnie wycofać i nawet jeśli mnie zobaczyli, to widzieli, że nie jestem "wrogiem", bo sie wycofuje z sytuacji i nie interesuje sie nimi, a tym razem kontakt wzrokowy był nieunikniony. Oboje byli dość przerażeni i jasne bylo dla mnie, że bardzo obawiają się, że moga zostać rozpoznani. Powiedziałam "przepraszam" i poszłam czym predzej. Potem było mi przykro. Mam taki filozoficzny nastrój, bo z mojego punktu widzenia to wygląda tak, że żyjemy w parszywym świecie, w którym ludzie, którzy sie pragną, nie moga sie kochać jawnie po prostu dlatego, że tego chcą, tylko musza sie chować po krzakach... Żyjemy w świecie obłudy, pseudomoralności, zachowywania pozorów, restrykcji społecznych wobec pożądania i miłości, bzdur o "wierności aż do śmierci", mitologii o tym, że można miec kogos na własność, bo wzięło sie z nim ślub itp. Jestem przekonana, że tych dwoje to byli ludzie żyjący w małżeństwach, albo conajmniej jedno z nich, bo byli bardzo wystraszeni sytuacją, było widać, że boją się, że moge ich rozpoznać i wydać. Ja ich nie tylko nie winię! Ja im bardzo współczuję! Jasne, że często seks w samochodzie w lesie to jest, pardon, tzw. rżniecie za zimno, gdzie chodzi o to, żeby po dyskotece zaprawionej alkoholem i/lub prochami pobzykać "cokolwiek", ale tu bylo inaczej. Widziałam ich niechcący i tylko przez ułamek chwili, ale jestem pewna, że między nimi nie szło o mechaniczne "bzykanie", ci dwoje naprawde goraco sie pragną i pewnie też kochają. W takim g...nym świecie żyjemy, że nie maja wyjscia. Łatwo sie domyslić, że pewnie żyja mocno tkwiąc w układzie rodzinno-religijno-społeczno-majątkowym, z którego nie maja sie jak ruszyć. Nikt nie bierze pod uwage ani rozwodu ani, tym bardziej!! wolności w związku! Na wszystko jest obowiązująca wszystkich zasada i nikt nie podskoczy. Pozostaje cichy bunt, ukrywanie sie z prawdziwym życiem uczuciowym w lesie w samochodzie. Niby żyjemy w nowoczesnym świecie, ale prawda jest taka, że nadal tkwimy w średniowieczu, przynajmniej niektórzy. |