Rozmowy przy kawie (29)
Witajcie o poranku wesoły
Ciężką noc dziś mieliśmy, a to za sprawą stresującej sytuacji.
Wczoraj koło 23-ciej nasza Bura gwałtownie zachciała na dwór i wypadła z wielkim jazgotem. Wyjrzałam przez okno - pod domem przejechało auto zwalniając pod naszymi oknami. Nasza droga boczna, nieutwardzona, 4 domy, nikt tu nie przejeżdża ot tak sobie.
Musiało już jechać drugi raz, bo dopiero się zbliżało, a Bura wyskoczyła dobrą chwilę wcześniej.
Zatrzymał się pod oknami i musiał widzieć jak się na niego patrzę, no musiał, bo w pokoju było światło. Po chwili odjechał, zawrócił na końcu drogi i znów zwolnił, pogapił się i pojechał. Ja w tym czasie okno zasłoniłam, ale tylko w jednym pokoju mamy rolety, w drugim wszystko widać jak na dłoni.
Wyszłam na dwór, patrzę, a on podjeżdża kolejny raz. Znów się zatrzymał, a ja byłam już na podwórku w cieniu. Stał koło domu, a wokół niego biegała Bura. Krzyknęłam na nią kilka razy stojąc tuż przy aucie, bo pomyślałam, że to może ktoś do męża, ale boi się wyjść bo pies... Ale nie, jak skojarzył, że stoję blisko, to zgasił światła i szybko odjechał.
M. się w tym czasie ubrał i też wyszedł, ja wzięłam kartkę i długopis by zapisać numery gdyby wrócił ponownie.

Chwilę była cisza i zaraz auto zaczęło znów podjeżdżać, tym razem tyłem na zgaszonych światłach. Stanął na wysokości bramy i stał kilka minut, ale nie było widać tablicy. Potem cofnął pod sam dom i wtedy zaświeciło się światełko nad tablicą, więc spisałam numery. Cofnął jeszcze bardziej i stanął przy furtce, za którą ja (detektyw od 7 boleści) kucałam.
Nie wydaje mi się, żeby mnie widział w ciemnościach. Postał chwilę i odjechał w stronę wsi.
M. poszedł na krzyżówkę, bo on miał rejestrację szczecinecką, więc pomyślałam, że pojechał nie w tą stronę. Postał tam pod drzewem i faktycznie, auto po chwili wróciło, ale już nie zajechało w naszą drogę, tylko pojechało na Szczecinek.

A ja zadzwoniłam na policję. W nocy nic się nie wydarzyło, ale mam pietra do tej pory.


  PRZEJDŹ NA FORUM