Jako że powiedziane zostało już wszystko, to ja tylko dołączę fotoreportaż z własnego złośliwego punktu widzenia (muszę odreagować wizję własnej osoby na Waszych zdjęciach )
Zaczynamy od R. Janeczki, który wpadłszy i wyściskawszy wszystkich serdecznie, ruszył na rabację (Janeczka się nie przyzna, ale pewnie całą drogą udzielała mu wskazówek, co ma kopać w pierwszej kolejności)
Kora pilnuje i donosi Pani, co kto kopie:
Burek pilnuje i nie donosi Pani, co do żarcia od kogo dostał:
Amber padła z wyczerpania nerwowego czekając pińcet godzin, aż człowieki w końcu zajarzą, że piesek umiera z głodu:
Bruk – ten bruk – wzorzec z Sevres wszystkich bruków ogrodowych:
Aspołeczna rodzina rolników z Dolnego Śląska w fazie przyczajonej:
Potem niektórzy zrobili się tak nadaktywni, że zaczęli się pojawiać w dwóch miejscach kadru jednocześnie:
Gospodarz z pewnym akademickim zaciekawieniem obserwuje grupę dziwnych ludzi, którzy zwalili mu się do chałupy z różnych stron świata, żeby go objeść, opić i stratować ogród:
O, tak się obżerali:
Z nabożeństwem traktując jedynie wystawowe pomidory Aguśki:
Basia tłumaczy Janeczce, na jaką wysokość ma kopać jej mąż, żeby się nie wydało…
Mariaewa i Janeczkowy R. po trzech rundach dyskusji naszpikowanej ciętymi ripostami – w narożnikach niewidoczni sekundanci z ręcznikami
Zuzia postanowiła zerwać z wizerunkiem dystyngowanej pani ‘derektor’
Gospodyni poszła jeszcze krok dalej, kojąc skołatane nerwy czystym spirytem:
A potem to pojechaliśmy, więc nie wiem, co było dalej - tzn. wersję oficjalną znam, ale jak było naprawdę, to pewnie dziś w prasie lokalnej napisali
|