więc nie ma się co krępować czy wstydzić, całowania, głaskania, bitej śmietany, lizania, kaczuszek i innych
No, to w tym duchu przyznam sie, że dziś przeżywam tzw. deprywacje potrzeb, a dokładnie to potrzeby całowania atrakcyjnego obiektu, a właściwie, to nawet dwóch. Nie tylko u Pat warto sie na cos rzucić z pocałunkami, u mnie tez sie cos znajdzie ( ). Mianowicie zakwitły pnące czerwone NN (byc może to nawet Flammentanz, ale to tylko przypuszczenie) na łuku przy wejściu do "warowni" No, wyglądaja tak, że oczywiście chcialoby sie je calować! A tu guzik. Głupio sie przyznać, ale i wejście i "warownia" tak pieruńsko zarosły m.in. pokrzywą, że nie ma jak wejść To bardzo trudne do koszenia miejsce, a pogoda była deszczowa, kosić nie było kiedy, no i taki efekt, las chwastu, wiadomo, jak jest 1,5 ha, to zawsze cos nie jest zrobione. A obok powojnik Jackmanii, zakwitł jak zawsze do wycałowania i też nie bardzo można w tej chwili wejść. No, patrzcie, jaki los okrutny! Chciałoby się, a dostęp utrudniony! Kurczę, albo pójde tam najpierw z maczetą i będę karczować mimo, że mokre po deszczu albo ubiore gruby dres i pójdę bez karczowania całować przez pokrzywy, albo będe siedzieć na murku, patrzeć i tęsknić... Dlaczego życie uczuciowe musi być takie skomplikowane?? Czy nie powinno byc tak, że jak potrzebujesz calować, to po prostu idziesz i całujesz?! Zawsze jakieś przeszkody! No i ten potencjalny wybór, czy całować jednego czy obu..? Yyy... tzn. czy jedną czy drugą roślinę oczywiście, róże czy powojnik
|