Rozmowy przy kawie (27) |
Dzień dobry, aczkolwiek już upalny! Bea, ja tak jak Bogusia chybabym na zawał zeszła, gdyby mi pies taki kipisz w domu zrobił. Mój Brzuszek, przez całe swoje życie tylko raz podarł kołdrę, bo chciał ją sobie podścielić i drapał pazurami, i raz zjadł małżowi żółty ser z kanapek, nieopatrznie postawionych na niskim stoliku kawowym. Ostatnio do mnie na działkę przychodzi (a może i mieszka na stałę????) kot albo kotka, bo nie jestem w stanie stwierdzić. I miauczy, a właściwie mrrrrrauczy mi pod oknem w nocy. W dzień też. Jak można jej (jemu) kulturalnie powiedzieć żeby sobie w chol....rę poszła, tam skąd przyszła? Psikanie, klaskanie i tupanie jej (jego) w ogóle nie wzrusza. Łazi m po działce, s.a, wrzeszczy i nie daj boże, kociaki "wyprodukuje". W zeszłym roku w zasiekach na mamuty były trzy maluchy, i pies kotce nie przeszkadzał (on w ogóle lubił koty), ale nie spodobało jej się wbijanie gwoździ w szopę obok zasieków i gdzieś maluchy zabrała. A teraz maluchów nie widzę i nie słyszę, ale ta zaraza spać mi nie daje i chciałabym jej dać eksmisję. |