Bardzo dziękuję za wyrazy uznania Chyba rzeczywiście wygląda nieźle, skoro nawet Flo, która nadal deklaruje, że nie czuje bluesa jeśli o te wszystkie kwiaty i ogrody chodzi stwierdziła wczoraj "Wiesz, mamo, fajnie te róże przed domem wyglądają"
Janeczko, w złą godzinę o mączniaka spytałaś...parę dni temu nie było, teraz już jest No nie dam rady opryskać tak wielkiej róży dokładnie, zatem pozostaje mieć nadzieję, że jak w ubiegłych latach mimo choróbska jednak zakwitnie... I fakt te przedogródkowe to bardziej dla przechodniów niż dla mnie, chociaż w zakątku przykuchennym jest już tak gęsto, że część widzę właśnie tylko ja, bo z ulicy nie widać
Zuziu, tak to Variegata - rzeczywiście długi rozbieg miała, bo kupiłam ją wiosną 2013 r., dopiero rok temu zaszczyciła mnie kwiatami, ale w tym w końcu ruszyła z kopyta.
Bożenko - wpisuję "rosę dachozę" do oficjalnego spisu posiadanych róż
A teraz kwitnienia (nie wszystkie, bo sytuacja jest dynamiczna ) Zdjęcia znowu do bani, ale już na dniach R. ma w końcu skompletować mi nowy aparat...
Mme Louis Leveque - grubaśny krzaczek, grubaśne pąki i napakowane kwiaty - po kulkowaniu szersza niż wyższa
New Dawn z lotu ptaka, bo na razie kwitnie na wysokości 1. piętra
Pauls Himalayan Musk - chciałam go od początku, ale w wyniku pomyłki dostałam z Rosarium zamiast niego Fantin Latour - to była najfajniejsza pomyłka różana, jaką miałam, niemniej Paula nadal chciałam mieć i ten jest z patyczka od kogoś z FO (nie pamiętam już kogo ) - żywotność na miarę Dorotki, w rok patyczek osiągnęła 1,5 wysokości i z pięćdziesiąt pędów - rośnie przy ścieżce wokół rabaty cienistej:
Rapsody in Blue - zawsze była piękna i dorodna, ale po ścięciu mrozem górnych pędów oszalała - żeby nadrobić puściła od korzenia kilka nowych - od razu pięknie zapączkowanych - i teraz rośnie więcej w szerz niż na wysokość:
Souvenir du dr Jamain lub Gipsy Boy (raczej to drugie) - rośnie w cieniu nieco ją sąsiedni liliowiec dominuje, ale po roku stagnacji widzę, że zdecydowała się żyć - rośnie przy jednej pergoli z Pauls Himalayan Musk, ale raczej wzrostem jej nie dorówna:
Veichelblau - 3 lata tkwienia w ziemi w charakterze półumarlaka i nagły skok w zeszłym roku - w tym kolejny skok skutkujący kilkumetrowymi pędami - fajnie kwitnie, bo kwiaty rozwija etapami, powolutku, bez pośpiechu, w skutek czego kwitnienie rozciąga się na ponad miesiąc:
Tu nie mam pewności, ale prawdopodobnie nnka od Kasi-Robaczek - nie zapowiadałą się imponująco, ale po dwóch latach nagle wystrzeliła w górę zaczęła kwitnąć i wyszło, że to przecudnej urody róża wielkokwiatowa
Cdn. nastąpi I wniosek ogólny - wiem, wiele z Was mi to mówiło, ale nie wierzyłam - róże potrzebują czasu - nie ma co panikować jak po roku-dwóch kupione krzaczki wyglądają jak kupka nieszczęścia, bo one w tym czasie gromadzą moc z jądra ziemi Jak już zgromadzą to idą w górę jak rakiety |