Rozmowy przy kawie (26)
"Kosząca między śliwkami", to moje nowe indiańskie imię.
Drugie to: "Ta, którą boli głowa, ale i tak kosi między śliwkami, bo to ostatni moment i jeśli nie zrobi tego teraz, to potem już tylko kosą spalinową, a to boli (w plecach), no chyba, że zleci sie MPO" pan zielony



MPO wczoraj skosił prawie wszystko, co koszone. Szacun. Słońce prażyło, więc gdy miał zaczynać, upomniałam go, żeby lepiej założył coś na głowę, założył czerwoną bandanę, w efekcie wystąpił w stylu ...coś jakby połaczenie W. w wersji pirackiej oczko i Księżniczka Leia z Gwiezdnych Wojen
(W., Zuziu, wybaczcie, ale sami popatrzcie...)





Bawiłam sie wczoraj przednio, co spojrzałam na małża, dostawałam ataku śmiechu
Zwłaszcza, że to nie były wszystkie efekty wizualne, do tego jeszcze założył przykrótką koszulkę roboczą, bo przez pomyłkę wziął moją i jakoś nie zauważył. Nie widziałam, jak sie przebierał do koszenia, zobaczyłam go dopiero jak akurat wsiadał na traktorek i umarłam ze śmiechu, a on nie wiedział, dlaczego pokładam się na trawie
Potem ta chustka mu sie rozwiązała, ale nie czuł tego, bo nauszniki ją trzymały i powiewały mu takie warkoczyki, jak jechał pod wiatr albo podskakiwał na nierównościach, a ja znów miałam dziki ubaw



Możliwe, że to wcale nie jest śmieszne, tylko ja jestem nienormalna i wszędzie widzę coś do śmiechu pan zielony







  PRZEJDŹ NA FORUM