Mesiu, ja Ci powiem, szczerze jak u psychiatry że to żadna ściema. Był czas, że nie pamietałam swojej daty urodzenia (no, niby nawet fajnie... ), nie poznawałam ludzi itd. Teraz jest juz naprawde nieźle, to znaczy w porównaniu z tamtą katastrofą, bo w porównaniu z moją pamięcią sprzed katastrofy, to nadal jest kiepściutko i tyle. Ja dawniej, gdy byłam sobą, dawną sobą, miałam doskonałą pamięć, jeśli chciałam coś zapamietać, to nie miałam z tym problemu. W tym kontekście moja obecna pamięć wypada wątlutko, bardzo wątlutko. A recytowanie? No, ja lubie poezyję. Kiedys mogłam recytować z pamięci, bo bez najmniejszego wysiłku zapamietywałam, a teraz traktuje to jako sprawdzanie, ile pamietam, czy cośkolwiek w ogóle pamietam, no i także jako ćwiczenie pamięci. Kiedyś byłam w stanie bez wysiłku zapamietać strone A4 po jednym przeczytaniu i wyrecytować z pamięci. Teraz - nie ma mowy, więc rozumiesz, że w moim świecie, w moim życiu, ja MAM poważne problemy z pamięcią. To zawsze zależy, do czego sie porówna, prawda? Kiedyś nie potrzebowałam notesów, bo numery telefonów pamietałam, teraz wszystko musze miec zapisane, bo nawet jeśli jednego dnia coś pamiętam, to następnego już często nie.
No, ale to i owo mi sie co chwila przypomina
"W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy Którego nieistnienie zabija jak topór Zawieszony na tęczy pod gwarancją wizji Rozżarza się w olśnienie purpurowych kopuł W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy"
...Poezja ogrodnicza...
I dodam , że także poezja dla psychiatrów przy okazji, więcv dedykuje Ci imiennie Marioewo Niestety dalej nie bardzo w tej chwili pamietam
|