Beatko, dzięki! Będę się trzymać i tęsknić do mojego ogródka. Może się załapię we wrześniu na jakieś pomidorki, o ile M. da radę upilnować je przed zarazą i nadąży wilki obrywać.
Zuziu, witaj! Jak tylko mama raczyła mi się przyznać i pokazać wysypkę na plecach, to wezwałam od razu panią doktor na wizytę domową, więc i Heviran poszedł szybko w ruch. Tylko słyszałyśmy, że ten ból półpaścowy potrafi się odnawiać po jakimś czasie. Oby nie wrócił. A z Bazylem - to przypadek/wypadek był: bo przywiozłam z działki donicę z wielką lilią do podziału, a tam z boku wystawała siewka trawki jakiejś - i Bazyl tak naprawdę na tę trawkę właśnie miał ochotę, a przy okazji skubnęło mu się trochę lilii. (Wiejskie koty naszych lilii nigdy nie ruszyły z tego co widzę, a mają do nich niczym nieograniczony dostęp. A przywieziona lilia koniec końców nie została podzielona, bo już za duża urosła.) Dbamy jednak, żeby Bazylek zawsze miał na balkonie swoją trawkę do gryzienia:
|