No u nas też nieogrodowo raczej, bo wszystko mokre, a szkoda, bo w końcu zdobyłam magiczny środek na mszyce i pryskać by można. Przekazanie środka odbyło się niczym w amerykańskich filmach sensacyjnych - przyszłam na bazarek, mruknęłam do pana "ja po...", pan porozumiewawczo łypnął okiem, błyskawicznym ruchem wyciągnął zza stosu ziemniaków butelkę z rzeczonym, równie błyskawicznie wrzucił mi do torebki, potem dyskretne przekazanie należności i wymamrotane półgłosem "Tylko niech pani nie przedawkuje, bo se pani wszystko zjara" Zatem eksperymentalnie najpierw spryskam kalinę, bo ją i tak już mszyce zeżarły do cna |