Rozmowy przy kawie (25)
Mój Profan (on doskonale wie, że to jego druga ksywa ogrodnicza po "MPO" pan zielony i broni sie tym, że , "już od niepamiętnych czasów niczego przecież mi nie skosił", no, jak dla kogo niepamiętnych, ja tam mu pamietam pan zielony poza tym nie o samo koszenie idzie w życiu ogrodnika pan zielony ) właśnie w drodze do domu. Obiad na kuchence juz prawie gotowy, jak na nas, to wcześnie, bo dzwonił i mówił, że głodny przyjedzie. No, ja nie wiem, czy ta kochanka go nie karmi, że on zawsze do domu przyjeżdża taki wygłodzony?! pan zielony Serio, to był w pracy, ale krótko dzisiaj. No, wiem, że w pracy, a nie w innym miejscu, bo gdy dzwonił, to w tle głos jego kolegi słyszałm, rozpoznaję, a z kolegą to on z pewnościa na randce nie był, no tego to akurat można być pewnym absolutnie lol Znam facetów, co to niby hetero, ale czasem mam wątpliwości, ale w przypadku mojego małża to najmniejszych oczko

Swoja drogą to była akcja ostatnio ze złamanym kosiskiem w traktorku. Sie rypło i trza bylo zamiawiać przez internety, bo na miejscu trzeba czekać dłużej i jest dwa razy drożej. Na kuriera czekałam jak na piwo na pustyni, bo moja pięknie wykoszona łąka wymaga koszenia na gwałt (dobra, dobra oczko ) Dwie godziny temu kurier dostarczył, z opóźnieniem, miał być wczoraj wieczorem.
Teraz ku mej radości MPO zamontuje i pomnknie na traktorze w zieloną dal (znaczy ja nie musze sama tego zrobić bardzo szczęśliwy niech będzie błogoaławione święto katolickie ).



  PRZEJDŹ NA FORUM