Rozmowy przy kawie (25) |
Aniaop, widzisz, bo tu nie o pielenie poszło, tylko o "pielenie". Cokolwiek dosłownie miałoby znaczyć to drugie, to zdecydowanie nie to miałam na myśli. A Janusz myślał, że właśnie TO. Mnie zabolało, że On uważa mnie za kogoś, kto AŻ TAK przesadza i wkurzyłam się. Janusz z kolei poczuł sie urażony, że wypominam mu fakt, że to nie ja, ale on właśnie ma tak daleko idące skojarzenia. Jasne, że Janusz i ja jesteśmy jak woda i ogień. Janusz zawsze chce by było elegancko uładzone. Ja jestem dzika (choć jednocześnie logiczna, tak sądzę). To prawda, że uładzenie Janusza działa na mnie czasem jak czerwona płachta na byka i aż we mnie kipi, by mu ten porządeczek czymś nieco zburzyć, zmusić go do okazania prawdziwego "ja", a nie grzecznościowych rytuałów. Jednak w tamtej chwili wcale nie o to chodziło. Ja , kurka, naprawdę miałam na mysli te chaszczory, które wyrywam w swoim "ogródeczku malutkim" uważając, czy jakaś żmija tam przypadkiem akurat nie siedzi, a nie ostrą i mało wybredną aluzję seksualną. Bezimienne wygłupy to tak, ogólne "aluzje" - tak, ale takie dosłowności adresowane osobiście - no nie. Myślałam, że widać, że nie. Wygłupy sa dobre, gdy tak naprawde o nic nie chodzi. Gdy o coś chodzi, nie są dobre i ja to doskonale wiem i stosuję ściśle. Czasem myślę, że Janusz to byc może nie do końca wierzy, że ja istnieję naprawdę, bo może ma wątpliwości, czy ktoś taki w ogóle jest możliwy To mi sie zreszta juz nie raz w życiu zdarzyło. Bycie szalonym, choć logicznym, dziwadłem ma swoją cenę. Pielenie... Justyś, trzymaj sie , Kochana. Nic, żadne doznania nie są wieczne, wszystko sie zmienia. Oby szybko Ci sie zmieniło na lepsze. A do lekarza nic nie szkodzi pójść, może akurat cos dobrego Ci to da. Jesli nie, to żadna strata, jak nie sprawdzisz, to nie będziesz wiedziała. |