Dwa w jednym czyli miejska dżungla cz. II |
Januszu z moich obserwacji i rozmów z lokalsami wynika, że nawet ci bogatsi też niekoniecznie chcą mieć wielkie hacjendy. W Old Felixstowe, które pokażę wkrótce, nieduże parterowe domki zamieszkują niekiedy bardzo zamożni ludzie sądząc z marek i modeli samochodów stojących przed domami. W Polsce jest jakaś gigantomania i jak ktoś ma więcej forsy, zazwyczaj jako z trudem spłacany kredyt bankowy, buduje wielkie gmaszysko, bardziej na pokaz niż z prawdziwej potrzeby. Tam ludzie inaczej do tego podchodzą. Zwłaszcza jeśli mieszkają już bez dorosłych dzieci. Schody w pewnym wieku stają się udręką, a i pomieszczeń tylu nie potrzeba. Co do wyposażenia, to może to też wynikać z wielowiekowej tradycji przekazywania sobie pewnej schedy po przodkach, co świadczyć może o kultywowaniu tradycji rodzinnych. Musisz kupować wszystko nowe? Zatem jesteś znikąd. Podobnie to tłumaczy pani antropolog w książce "Przejrzeć Anglików". Zasady religii protestanckiej też mogą mieć tu pewien wpływ. Bizantyjskiego przepychu raczej tam nie widać. Hotel Orwell, w którym zatrzymujemy się podczas szkoleń ma już ze 120 lat. Wytarte miejscami wykładziny, wyszlifowane wieloma dłońmi barierki na drewnianych schodach i staromodne wyposażenie. Ale mimo to jest okupowany na przyjęcia, wesela, uroczystości czy zebrania różnych stowarzyszeń, choć mają tam też nowiutki Premier Inn. Widać kurz prawieków im nie przeszkadza, a dodaje nawet prestiżu. |