Cześć!
O czym to ja ostatnio biadoliłam? O tym, że Lars sie niczego nie nauczył po ukąszeniu żmiji rok temu. Niczego. Wczoraj znów został ukąszony, bo znów chciał upolować żmiję! Uwierzycie? Równo rok minął. Dzis juz po wszystkim, ale wczoraj byłam wściekła Jak go dziabnęła, to mu nawymyślałam od głupków. Musiałeś to znowu zrobić, głupku!! - wrzasnęłam na niego. Tym razem bylo gorzej, ale zarazem być może "lekcja" była bardziej jasna dla psa, bo oberwał w nos, więc od razu to mocno poczuł, od razu trzepał pyskiem, bo zabolało. Boże, mam nadzieję, że to jest ten jedyny "plus" tej sytuacji i tym razem zapamięta natychmiastowy związek między syczeniem w trawie i bólem nochala i następną żmiję znalezioną pod brzozami sobie odpuści. Jako, że dostał pełną dawke jadu w "twarz", to było gorzej niż rok temu, zataczał się, "odpływał", wymiotował, no i spuchł jak balon. Miał spuchnietą całą głowę, nos, fafle, oczy , uszy, szyję... Dziś jadę jeszcze raz do wetów, jeszcze coś podadzą, pobiorą krew do badań i wyjmą z łapy wenflon. Mam nadzieję, że nie bedzie żadnych złych skutków dla wątroby np., bo mogą sie takie pojawić. Na szczęście on jest dużym silnym bykiem, więc i tak "ma szczęście". Weci opowiedzieli mi o yorku, którego żmija ukąsiła na łąkach obok osiedla, gdzie oni urzędują, tak napuchł w krótkim czasie, że gdy go przyniesiono, to wyglądał, jakby miał dwie głowy. Odratowali, choć stężenie jadu u tak małego psa musiało być wysokie w porównianiu z wielkim Larsem. Jak wróciłam do domu, większość opuchlizny juz zeszła, ale i tak wyglądał groteskowo. I Małż i sąsiadka mnie pytali, czy zrobiłam mu zdjęcie, jak był taki napuchnięty? Oj, no, nie zrobiłam, w takich okolicznościach raczej nie mysli sie o robieniu psu zdjęcia, tylko o tym, żeby przeżył i wyszedł z tego bez szwanku. Rozumiem, że chcieliby zobaczyć, ale nie zrobiłam mu zdjęcia. Zrobiłam mu za to przed chwilą, jak juz jest prawie normalnie i sobie słodko śpi.
Fafle jeszcze troszke obrzmiałe, ale poza tym tylko łapa wskazuje, że coś sie wczoraj wydarzyło.
A tak znalazłam rano Tami w kuchni
"Lepiej sie dobrze schować, bo tu sie dziwne rzeczy dzieją"
Wczoraj, gdy Lars zapolował niefortunnie na żmiję, ja akurat wyjęłam aparat, żeby zrobić zdjęcia gór, bo widoczność sie bardzo poprawiła. Nie zdążyłam, więc zrobiłam to, gdy juz wracałam do domu, zatrzymałam sie na górce przed wioską. Oto kolejna odsłona z cyklu "śniegi Kilimandżaro" ewentualnie "kwitnące ...czereśnie i Fuji w śniegu"
Wczoraj, gdy zdarzyła sie historia ze żmiją, byłam z sąsiadka i jej psem. Sąsiadka bardzo się przejęła, miała nawet wyrzuty sumienia, że mnie tak nagle "wyciągnęła" na ten spacer bez przygotowań. Potem wieczorem przyznała się, że ona myślała, że ja przesadzam z tym jeżdżeniem kosiarką po działce i wokół niej zanim wyjde z psami poza podwórko, a teraz widzi, że wcale nie (żmija była jakieś 20m od granicy mojej działki, tam i tak bym nie dowjechała kosiarką). Wiedziałam, że uważała, że przesadzam, znam ją juz trochę, ale nic sobie z tego nie robiłam. Jednak to ciekawe, dlaczego niby uważała, że przesadzam, skoro doskonale wiedziała, że rok temu żmija ukąsiła Larsa na mojej działce..? Czy tylko psy nie uczą sie na błędach?
|