Asiu, uwiecznię po powrocie, ale mało spektakularne, choć męczące były - cały wielgachny stos gałęzi, które tam przez ubiegły sezon przerzucałam z zasieków, wczoraj podzieliłam wedle grubości i przydatności i ułożyłam w trzy eleganckie stosiki pod płotem. Zlałam też wczoraj połowę terenu herbicydem, ale niestety rozpadało się, więc nie wiem, czy zadziała, jeśli nie to i tak po powrocie miałam drugą połowę zlewać, więc zrobię jeszcze raz całość. Do usunięcia/przeniesienia są trzy grządki podniesione całkowicie opanowane przez poziomki (które w 4 lata rozlały się na większość warzywnika), przesadzenie porzeczek i malin, bo były posadzone dość chaotycznie i bez sensu, a potem zaorać całość, obsadzić po brzegach żywopłotem (chyba wykorzystam siewki trzmielinowe oraz dzikie wiśnie i jabłonie - alternatywnie wierzby) a na środku trawnik i na razie chyba tyle, dopóki nie wymyślę innego zastosowania dla tego terenu
No mam nadzieję, że urlop zresetuje mnie na tyle, że po powrocie będę mogła góry przenosić |