No szkoda go i...wkurzona jestem na niego, że nie dawał się złapać Starał się ze wszystkich sił być antypatyczny, ale na koniec jakby zrozumiał w końcu, że nie chcą go przerobić na karmę dla psa, tylko pomóc, bo już nawet specjalnie nie protestował jak go głaskałam i usiłowałam poić...no i tak sobie myślę, że może lepiej mu było odchodzić w ciepłym domu, niż gdzieś w rowie. A nigdy nie zapomnę, że Rudego uratował podrzucając mi pod drzwi - dobre miał serduszko, tylko charakter trudny...
Dzieci tym razem mocno przeżyły odejście kota, bo po raz pierwszy widziały to, ale odbyłyśmy długą rozmowę na temat śmierci i odchodzenia, chociaż na początku nie chciały, ale podsłuchałam, jak dyskutują o czymś tam i w pewnym momencie Sara rzuciła: "A jak będziesz Florku nastolatką..", na co rzeczona odwarknęła "Nie chcę o tym mówić!" i szczęka mi opadła z wrażenia, jak Sara odparła: "No tak, bo pewnie jak myślisz o byciu nastolatką, to myślisz też, że w tym dorastaniu możesz kiedyś umrzeć..."No to wzięłam i wyjaśniłam, jak to z tym umieraniem i życiem wygląda i chyba temat w główkach przepracowały. |