Rozmowy przy kawie (23) |
O, tak! Ooo, taaak! Tak jest dobrze... Wyszłam z kawą w szlafroku przed mój malutki wyremontowany domek, usiadłam na ławeczce, którą skonstruowałam jako dodatkową przestrzeń siedzeniowo-piłeczkoworzucalno-roboczą z czterech kawałków betonowych krawężników i deski. Miałam pewnie taką minę jak Yogi na fotce Basi, gdy wygrzewał sie w pierwszym wiosennym słońcu. O, tak, tak jest dobrze Wczoraj z konieczności zmarnowałam większość dnia w mieście, więc dziś ostatnią rzeczą, której bym chciała, jest wyjazd do miasta. Tymczasem Małż wczoraj wieczorem (bo przyjechał wczoraj wieczorem) mówi: "Jutro jedziemy do Jeleniej po monitor dla ciebie". Na szczęście okazalo się, że jednak nie, bo jednak nie spełnia wymaganego minimum. I dobrze. Nowy monitor mi potrzebny, to jasne, bo ten to już bardziej narzędzie tortur, niż urządzenie do korzystania z netu ale jechać do miasta? Znowu? W taką pogodę? O, nie. Wczoraj przed miastem byłam na spacerze w lesie. Stwierdzam, że w lesie śpiewa mniej ptaków niż u mnie, serio. Bardzo mnie to ucieszyło, bo myslę, że z jednej strony jest to dość naturalne, że w ogrodach są ptaki, ale z drugiej, to jednak w jakimś stopniu chyba jest efekt moich wysiłków, by ptakom było u mnie dobrze. Dokarmiam je, stawiam poidełka, wieszamy budki, mam zrujnowany dom i stodołe, gdzie jest pełno szpar i zakamarków, w których mogą sie schować i wić gniazda (no i nie mam kota koty sa fajne, ale nie mam, bo mam psy, a u mnie albo psy albo koty, a więc psy ) A jak jeszcze nasadze kolejne żywopłoty, to bedzie jeszcze więcej ptaszków... |