Ależ jestem zmęczona Po wczorajszym nieco odsapnęliśmy i pojechaliśmy do Castoramy po materiały na płotek zasłaniający kompostownik. Materiał już jest, a nadto wykopane trzy dziury pod słupki. Niestety u mnie wykopanie nawet nie za wielkiej dziury to niezła jazda z użyciem kilofa, sztychówki i ręcznym usuwaniem kamieni. W czasie kopania przez eMa tych trzech dołków ja zdążyłam przeszlifować i pomalować płot z tyłu działki. Na razie od strony ogrodu. Jutro machnę od zewnatrz. Kończyłam już jak było ciemno. A po tym wszystkim ledwo macham łapkami. Szczególnie szlifowanie było męczące. Ale żyje i jestem baaardzo zadowolona, bo jakiś początek już jest Co do wczorajszych wydarzeń dziękuję opatrzności, że mieliśmy czas, okazję i siły, by tam pojechać i jej pomóc. Nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Mamy to za sobą i to jest najważniejsze. Młoda powoli przyzwyczaja się do nowego mieszkania. Powoli go sobie wysprząta, bo niestety poprzedni lokatorzy byli strasznymi brudasami, a gospodarz tez się nie popisał i nie sprzątnął. Ma też znacznie bliżej na uczelnie i jednym tramwajem dojeżdża na miejsce - oba przystanki ma blisko - pierwszy koło domu, a kolejny zaraz koło uczelni. Słowem, w efekcie - same plusy. Temat zamknięty. Możemy żyć dalej |