Małgoś tak, tato kupił tę chatkę w 1972r. Sprowadziliśmy się, jak miałam niecały rok. Wszystko co zdechłe (byle jakiś czas temu) nadaje się do tarzania! Ewo no tak jakby Egzotyka, nie? Niebo cały dzień takie
Po powrocie z lasu uznałam, że pogoda nie nadaje się do siedzenia w domu. Postanowiłam wykonać kolejny etap prac ogrodowych. Sęk w tym, że poszukiwania pożyczonego W. rankiem sekatora zajęły mi sporo czasu, telefon W. nie odpowiadał, wreszcie w garażu wygrzebałam wielkie nożyce, którymi nawet całkiem sprawnie pościnałam pozostałe badyle traw, została tylko największa rozplenica, której nie dałam rady. Wygrabiłam kolejne rabaty sprzątając po W., który rozrzucił po drodze do kompostownika większość stert zgrabionych przeze mnie w ubiegły weekend Do dyspozycji miałam grabie wachlarzowe Gardeny, które niestety się składały co nieco, bo coś tam się w nich odłamało i nie trzymały, że tak powiem, rozwarcia. Ale część mchu z trawników wydrapałam, potem poszłam za ciosem i wysypałam anty-mech, choć w zasadzie przydałby się deszcz do tego zabiegu. Przycięłam kolejne dwie róże, pędy glicynii wybijające z korzenia i pozasypywałam jamy Kredkowe w bardziej eksponowanych miejscach. Uporządkowałam okolice kompostownika, pozamiatałam ścieżki i taras. I zaległam na tarasie z kubkiem świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy i grapefruita.
No to teraz zdjęcia
Arlington
Rabata od sąsiada
Fragment kwasolubnej z nieobciętą rozplenicą
Rabata zadnia
Trawnik centralny
Jedna z róż w stanie wskazującym na częściowe zdechnięcie
I to, co kwitnie
Ciemiernik Double Ellen Red
Kalina sztywnolistna
Klimaty śródziemnomorskie...
A tu się robi ratafia
|