Kiedy zakwitną piwonie
Teraz o Rabatce pod Sosnami: rabatka powstaje tuż przy wjeździe na działkę, ten kawałek terenu jest jedynym półcienistym miejscem. Jest tu też rozsadnik patyczków. I tu stawiamy samochód w lecie. Ale sąsiad ma robić ogrodzenie w tym roku, więc bardzo możliwe, że jego sosny zostaną wycięte. My przy miedzy chcemy tak czy siak posadzić cisy.

Ale... to miejsce w zeszłym roku wyglądało tak:


A teraz wygląda tak:


Zaznaczam, że nie sprzątałam tu nic jesienią, poza tym żywokost, naparstnice, wielosiły i kokorycz nawet w grudniu miały ładne kępy liści. A teraz ściółka jest rozgrzebana, żywokost znikł zupełnie, większość wielosiłów i kokorycz również. Ostała się tylko naparstnica, podskubany barwinek variegata i dwa wielosiły. Po trzech epimediach zostały tylko suche pędy z jednego. Nie wyglądało na to, żeby ktoś rośliny wykopał i miałam już pewne podejrzenia.
W sobotę dalsi sąsiedzi zaprosili nas na herbatę, a wracając zobaczyliśmy z daleka, że całe stado kur innej sąsiadki grzebie radośnie na naszej rabacie i obok niej. Te kury są sprytne: dzieliło nas ok. 40 m, ale gdy my się zbliżaliśmy, to one powoli wycofywały się na swój teren, zachowując cały czas bezpieczny dystans.

Na tym zdjęciu widać winowajców, niespiesznie oddalających się z miejsca zbrodni.


Tu winowajcy już na swoim terenie, ale widać, którędy przełażą.


Wkurzyłam się mocno i mówię do M, że idę do baby. Poszłam, a M za mną. Pytam kobiety, czyje to kury. Ona przyznaje, że jej. Ja na to, że weszły mi w szkodę i rozdrapały praktycznie wszystko, co posadziłam w tym miejscu zeszłej jesieni. Najpierw się wykręcała, ale jej powiedziałam, żeby poszła ze mną, to zobaczy na własne oczy. Pójść nie chciała, zaczęła przepraszać i zapewniać, że to się więcej nie powtórzy. Wytłumaczyłam, że nie po to sadzę i się staram, żeby mi cudze kury potem wydziobały. Powiedziałam też, że przeprosiny mi nie wystarczą, bo raz że to kosztowało sporo pieniędzy, przyjazdy też nas kosztują, a dwa, że sporo roślin dostałam w prezencie i na wszystkich mi bardzo zależało. Babka zaoferowała, że da nam trochę jajek, a ja dodatkowo wytargowałam obornik, który dopiero będzie, bo mają mieć młodą krowę. A od konia została jakaś resztka. Tym razem nie popuszczę, żeby wiedziała, że nie może takich rzeczy robić bezkarnie.
A M opieprzyłam swoją drogą, mówiąc że to również jego wina, bo mu się nie chce ogrodzenia zrobić. diabeł

Babka sama przyznała, że czasami wypuszcza kury "na drogę". Na drogę, czyli gdzie? Na cudzą ziemię, bo przecież żwiru na drodze dziobać nie będą. U siebie ma parę arów trawnika, to niech sobie dziobią u niej. Siatkę leśną to też zamocowali taką, że chyba i pies by przez nią przelazł, a kura tym bardziej.


  PRZEJDŹ NA FORUM