Wsi spokojna, wsi wesoła, czyli c.d.n. w czwartą rocznicę wiejskich przygód W. i Z. |
Kochani, odkopuję wątek nie z powodu kolejnej relacji niestety, ale i na nią przyjdzie pora, mam nadzieję. Okazja jest następująca: http://www.roses.webhost.pl/2016/03/rozanka-na-podlasiu/ Dwa wyjaśnienia: - na blogu Pana Mariana występuję pod moim oficjalnym acz z rzadka używanym w kontaktach towarzyskich imieniem. - galeria foto zawiera wszystkie zdjęcia, które przesłałam Panu Marianowi celem wstawienia do niektórych opisów. Zatem tylko kilka fotek przedstawia róże z wiochy. Ale będę uzupełniać. Zaproponowałam autorowi bloga oznakowanie tych zdjęć z różanki podlaskiej w taki sposób, aby przekaz był jasny. Przy okazji weszłam w miły kontakt z dwoma osobami, które zostawiły komentarze pod opisaną przeze mnie w skrócie historią, którą Wy znacie w znacznie bardziej rozbudowanej wersji. Pan Kurek przesłał mi fotki z dawnych czasów, kiedy jego Ojciec tworzył ogród w sąsiedniej wsi w otoczeniu plebanii.Przytaczam fragment maila: W latach pięćdziesiątych ub. wieku ogród kwiatowy był bardzo źle widziany przez ówczesnych włodarzy. Wg nich ogród to marchew, pietruszka, kapusta itd. i to było głównym źródłem utrzymania, a dzięki temu i wojnę przeżyliśmy prawie że bez szwanku (Niemcy też potrzebowali warzyw), ale dla wybranych (czyt. miłośników kwiatów) już wtedy Ojciec rozmnażał zarówno azalie, jak i kamelie, a tzw. "marszanila" zajmowała co najmniej pięć metrów szklarni jednospadowej. Obiecałam panu Tadeuszowi, że zorganizujemy sobie spacer wiosenny i zobaczymy, jak tam teraz wygląda. Z panią Małgosią Kralką wymieniamy uwagi nt. Pana Albiczuka |